Mimo niezwykle trudnych czasów z ogromnym odzewem spotkała się druga zrzutka, prowadzona na rzecz Waldemara Woźniaka, emeryta z Pszenna, który od dwóch lat nieprzerwanie wywozi śmieci z lasów, łąk i przydrożnych rowów. Trwają poszukiwania wymarzonego pick-upa, a tymczasem społecznik niemal codziennie zbiera kolejne kilogramy odpadów i łapie się za głowę. – To nie ma końca, śmieci nie ubywa, a w sezonie grzybowym jest najgorzej!
Ta historia obiegła już całą Polskę i Europę, dzięki licznym reportażom prasowym i telewizyjnym. Były pracownik Poczty Polskiej dwa lata temu po przejściu na emeryturę postanowił cały swój czas poświęcić na ratowanie środowiska naturalnego od zalewu wyrzucanych dosłownie wszędzie odpadów. Zebrał ich i doprowadził do wywiezienia na legalne wysypiska co najmniej 120 ton. Do zaśmieconych miejsc, często położonych w oddalonych od asfaltowych dróg, miejscach dojeżdżał wysłużonym osobowym Volkswagenem. Auto wielokrotnie psuło się, ale po ostatniej gruntownej naprawie, przeprowadzonej dzięki środkom z pierwszej zrzutki, mechanik stwierdził, że to są ostatnie miesiące i następnym przystankiem tego samochodu będzie skup złomu.
Odzew na drugą zbiórkę, dedykowaną zakupowi używanego, ale sprawnego auta terenowego, był ogromny. Udało się zebrać więcej, niż zakładano. Do Waldemara Woźniaka trafiło 38 tysięcy złotych. Obie zbiórki przeprowadziła bezinteresownie Agata Pastuch (na zdjęciu), mieszkanka Komorowa. – Wszystkim osobom, które pomogły, należą się ogromne podziękowania – mówi Waldemar Woźniak. To musi być samochód, który nie będzie wymagał kosztownych napraw, wytrzymały i z napędem na cztery koła. Niewykluczone, że trzeba będzie trochę do niego dołożyć, a tym samym zorganizować jeszcze jedną zbiórkę. O wszystkim będziemy informować.
Tymczasem pan Waldemar nadal sprząta. Natrafił na dwa kolejne dzikie wysypiska, między Kątkami a Pszennem, i drugie w Wiśniowej. – Tego się nie da opisać, sam złapałem się za głowę, gdy zobaczyłem, jak wygląda lasek w Wiśniowej za pałacykiem. To chyba mieszkańcy tutaj, zamiast do kubłów, przez lata wyrzucali wszystkie śmieci. Las podzieliłem na sektory, część worków trzeba przenosić, bo nie da się dojechać samochodem. Wczoraj pracowałem sam, dzisiaj pomaga mi pan Grzegorz, a jutro pomoc obiecał strażak z Lutomi. Myślę, że wyzbieramy ok. 8 ton śmieci. Gmina jest już powiadomiona – mówi ekolog i dodaje, że serce go boli, że w miejscach, gdzie już sprzątał i gdzie znajdują się kosze na śmieci, znów jest mnóstwo odpadów. – Nie rozumiem, dlaczego tej butelki ludzie nie doniosą do kubła, tylko rzucą do rowu, do lasu! Jestem oburzony także tym, co po sobie w lasach zostawiają grzybiarze! Mamy wspaniały sezon, ale po przejściu grzybiarzy zostają setki puszek po piwie, butelek po alkoholu, worków. Sam byłem niedawno na grzybach, dość daleko od Świdnicy i nazbierałem osiem worków, ale nie grzybów, a śmieci! Bardzo proszę, nie rzucajcie pod siebie, jak wnieśliście te butelki do lasu, to zabierzcie je ze sobą – apeluje społecznik.
Agnieszka Szymkiewicz
Zdjęcia pochodzą z archiwum Waldemara Woźniaka