Czy tak zwane „złoto Wrocławia”, czyli kosztowności, które podczas II wojny światowej zostały wywiezione w obawie przed nacierającą Armią Czerwoną, zostały ukryte na terenie XVI-wiecznej posiadłości w Roztoce? Kilka miesięcy temu na taką możliwość wskazywał Roman Furmaniak z Fundacji „Śląski Pomost”, powołując się na ujawniony w ubiegłym roku tzw. dziennik wojenny. Jak poinformowała Joanna Lamparska, zbadaniem autentyczności dokumentu zajmie się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Przypomnijmy, zdaniem badaczy z fundacji „Śląski Pomost”, niemiecki oficer SS Egon Ollenhauer – będący w czasie II wojny światowej pomocnikiem Guenthera Grundmanna, głównego konserwatora zabytków na Dolnym Śląsku – wskazał w swoim dzienniku 11 lokalizacji, w których Niemcy pod koniec wojny mieli ukryć skarby i dzieła sztuki. Z zapisków “dziennika wojennego” miałoby wynikać, że chodzi nie tylko o drogocenną biżuterię i złoto, ale też o obrazy, m.in. autorstwa Rembrandta, Rubensa, Botticellego, Moneta czy Raffaela.
W maju 2020 roku Roman Furmaniak, prezes Fundacji „Śląski Pomost” ujawnił pełną treść jednego z zapisków Ollenhauera i wskazał, że jedną z lokalizacji wymienionych w dzienniku jest teren posiadłości w Roztoce: „Dr. Grundmann i jego ludzie już odpowiednio przygotowali w parku tego pałacu tę głęboką studnię. Spuszczone/wysłane do jej dna zostały w skrzyniach: biżuteria, monety i sztaby, wiele z nich było uszkodzone, miały ślady postrzałowe. Po wszystkim studnia została wysadzona, zasypana i wyrównana. (…) Po dostawie tych 28 ton żandarmi polowi zostali odesłani, miejsce ich pobytu “Boże czuwaj nad nimi” jest nieznane. Uszczelnienie, zasypanie i zabezpieczenie osiągnięto poprzez wysadzenie, jak zaplanowano w parku tej posiadłości – według planu i szkicu doktora Grundmanna“.
– Pałac w Roztoce w wyniku zdarzeń wojennych znalazł się w rękach SS. Został on odebrany Hochbergom i w pierwszej fazie wywożenia dzieł sztuki właśnie tam trafiły dzieła sztuki z projektu Grundmanna. (…) Ta lokalizacja była miejscem ukrycia dzieł sztuki, które później zostały stamtąd wywiezione, a posiadłość została zagospodarowana na schowanie właśnie 28 ton złota – wyjaśniał Furmaniak w rozmowie z telewizją NTV. – Nie mówię definitywnie, że to na pewno tam spoczywa. Mówię, że na pewno było to tam schowane. Z tych materiałów to wynika – dodał. Furmaniak wskazywał też, że o poczynionych ustaleniach informowany był polski rząd. – Nie doczekałem się jednak właściwej odpowiedzi – co zamierzają i w jaki sposób chcą się tym tematem zająć. Owszem, były spotkania w ministerstwie, ale te kroki nie do końca wyczerpują ten temat – stwierdził w udzielonym wywiadzie. Teraz już wiadomo, że działania w tej sprawie zamierza podjąć resort kultury.
– Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zbada autentyczność tzw. dziennika wojennego. Obecnie trwa uzgadnianie szczegółów dotyczących tej kwestii. To sensacyjna wiadomość i przełom w historii tajemniczej listy miejsc, w których mają znajdować się depozyty ukryte w czasie II wojny światowej – poinformowała za pośrednictwem mediów społecznościowych Joanna Lamparska, dziennikarka, podróżniczka i autorka wielu książek o Dolnym Śląsku. – Autentyczność dzienników napisanych – według jednej z wersji – przez niemieckiego oficera po koniec wojny – budziła wiele kontrowersji, ale czas domysłów właśnie się kończy. Myślę, że weryfikacja powadzona na takim szczeblu da wiele odpowiedzi na pytania, które zadają sobie wszyscy zainteresowani depozytami z czasów II wojny światowej – dodała.
Michał Nadolski
[email protected]