Po 17 latach z funkcji prezesa Świdnickiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji został 8 lipca odwołany Jacek Sochacki. W oficjalnym komunikacie Rada m.in. zrzuciła na prezesa winę za przerwanie przygotowań do modernizacji basenu letniego w Świdnicy.
Jakie były kulisy odwołania? Czy modernizację basenu można było zorganizować? Kto miał dopłacić 10 brakujących milionów złotych? W jakiej kondycji jest ŚPWiK? Z Jackiem Sochackim rozmawia Agnieszka Szymkiewicz.
Czy spodziewał się pan, że po 17 latach zostanie pan w taki sposób odsunięty od kierowania Świdnickim Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji? Kiedy i w jaki sposób dowiedział się Pan o decyzji Rady Nadzorczej i jaka była pana reakcja?
Jacek Sochacki: Każdy kto zasiada w zarządzie spółki musi liczyć się z możliwością odwołania, ale nie po niespełna trzech tygodniach od uzyskania absolutorium. Ta sama Rada Nadzorcza wnioskowała do właściciela o udzielenie mi absolutorium i przyznanie nagrody, co właściciel – Prezydent Miasta uczynił. Ale tu nie chodzi o fakt, tylko o sposób. Przewodniczący Rady Nadzorczej ( Henryk Rataj przyp. red.) tzw. poważne zarzuty czytał z otrzymanego e-maila, a po głosowaniu nakazał opróżnić mój były gabinet z moich prywatnych, osobistych rzeczy pod moją nieobecność, a to zakrawa na „głęboką Białoruś”.
W komunikacie dla prasy o decyzji Rady Nadzorczej z 8 lipca o odwołaniu pana z funkcji prezesa wśród kilku wymienionych powodów pojawia się: „brak właściwej komunikacji prezesa z Radą Nadzorczą i właścicielem spółki”. Kiedy ostatni raz udało się panu porozmawiać z prezydent Świdnicy Beatą Moskal-Słaniewską? Kiedy Rada Nadzorcza ostatni raz się z panem spotkała?
17 czerwca 2020 (21 dni przed odwołaniem) Rada Nadzorcza pogratulowała mi wyników za 2019 rok i zawnioskowała do Zgromadzenia Wspólników o udzielenie mi absolutorium. Trudniej było skontaktować się z Panią Prezydent. Na przełomie roku była uprzejma poinformować mnie, że brakujące do basenu 10 mln zł spółka dołoży z własnych środków, kolejne spotkanie dotyczyło oświadczenia o odstąpieniu od przetargu z przyczyn leżących po stronie miasta. Kuriozalna sytuacja miała miejsce, gdy 2 lipca 2020 na wieść o mojej obecności w sekretariacie zabarykadowała się w swoim gabinecie, następnie wezwała posiłki w sile kilku urzędników i wysłała „negocjatora”, który miał mnie skłonić do opuszczenia sekretariatu. Byłoby śmieszne, gdyby nie było żenujące.
„Zauważalny spadek inicjatywy zarządczej” – to kolejny z powodów, wymienionych w komunikacie (niestety, do dzisiaj spółka nie udostępniła naszej redakcji protokołu z posiedzenia Rady Nadzorczej ŚPWiK z dnia 8 lipca 2020). Czy przestał się pan angażować w zarządzenie spółką?
To jest jakiś sofistyczny bełkot w części zaczerpnięty z minionej epoki: inicjatywa oddolna, odgórna, partyjna, społeczna itp., ale zarządcza to coś nowego.
Z przywoływanego już komunikatu wynika, że to pan „podejmując mało efektywne działania” jest winien fiaska modernizacji basenu letniego. Jaki był powód, że przez 4 lata nie udało się rozpocząć oczekiwanej przez mieszkańców przebudowy? Czy po powierzeniu zadania przez Radę Miejską spółce wodociągowej miał pan samodzielność w podejmowaniu wszystkich decyzji? Jaka była rola prezydenta miasta i miejskich urzędników?
Zwykle inwestycje rozpoczyna się od projektu. W tym przypadku wszystko było robione „od tyłu”. Najpierw koncepcja wykorzystania spółki miejskiej do remontu basenu. Koncepcja ładna i kolorowa, ale bazująca na nieaktualnym prawie. Później aport, do tej pory nie wiadomo po co, ale kosztowny. Biznesplany, opinie prawne, prowizje bankowe, a na koniec projekt, który w żadnym wypadku nie rokował nadziei na sukces. Trzeba było doprowadzić aż do przetargu (półtora roku), ponosząc spore koszty, by dotarł do decydentów fakt, że to co miasto odebrało, niewiele miało wspólnego z projektem. Pani Prezydent Słaniewska była o tym informowana, ale uwierzyła, że czepiamy się szczegółów, bo nie chcemy remontować basenu. Sprawę wyjaśniło przeszło 170 pytań i uwag do projektu podczas przetargu,
Jednym z powodów, dla których przygotowania do realizacji zadania bardzo się przeciągały, był pierwszy projekt modernizacji basenu, przygotowany na zlecenie miasta za 116 tysięcy złotych i zaakceptowany przez urzędników miejskich. Skoro był projekt, dlaczego go nie realizowano? Czy jego wady miały wpływ na to, jak bardzo sam proces przygotowań się wydłużył?
Wiele wskazuje na to, że oprócz pracowników ŚPWiK nikt do tego projektu nie zajrzał. Już po dwóch tygodniach mieliśmy ok. 50 uwag do projektu. Oczywiście dorobiono nam (a mnie w szczególności) gębę, że nie chcemy remontować basenów. Jak w sposób odpowiedzialny realizować taki projekt, chyba że na zasadzie: zacznijcie, później dowiecie się, ile to naprawdę kosztuje.
Czy miał pan wolną rękę w wyborze firmy doradczej i wykonawcy przetargów? Kto zadecydował, że zlecenie na przeprowadzenie postępowań przetargowych dostanie dyrektorka Biura Przetargów Urzędu Miejskiego, zarabiając na tym kilkadziesiąt tysięcy złotych?
Odnośnie wyboru osoby wspomagającej nas w procedurze przetargowej decyzja była moja, podyktowana problemami kadrowymi w ŚPWiK. Dodatkowo musiałem mieć pewność co do fachowości zleceniobiorcy, gdyż zabroniłem w ŚPWiK osobom z kierownictwa spółki (ze mną włącznie) uczestniczenia w komisjach przetargowych. To zleceniobiorca kierował pracami komisji przetargowej i jeżeli Pani Prezydent ma uwagi co do przedłużających się procedur, to sama najlepiej wie, gdzie je kierować.
Finansowanie inwestycji miały dać obligacje, ale oferty wykonawców, jakie wpłynęły na jeden z ostatnich przetargów pokazały, że zagwarantowane umową 23 miliony złotych nie wystarczą. Brakowało ok. 10 milionów złotych. Skąd miały pochodzić te pieniądze, czy prezydent miasta wskazywała panu źródło brakujących środków? W budżecie miasta ani w 2019, ani w tym roku 10 milionów złotych na „dołożenie” do modernizacji Rada Miejska nie zapisywała.
Pani Prezydent znając możliwości finansowe ŚPWiK zadecydowała, że spółka wypłaci miastu dywidendę ok. 10 mln zł, następnie miasto te pieniądze dołoży do basenu jako swoje. Jest to zgodne z prawem przysługującym właścicielowi spółki. Zresztą i bez basenów miasto nakazało wypłacić sobie dywidendę 1 mln zł z zysku za 2019 rok i z oszczędności spółki.
Mieszkańcy krytykowali planowaną inwestycję za jej bardzo wysoki koszt. Musiał być tak wysoki?
Jeżeli pięć profesjonalnych, dużych firm składa oferty w zbliżonym przedziale cenowym, to nie ma co liczyć na to, że może być znacznie taniej. Legendarne 22 mln wzięły się z zalecenia dla projektanta, żeby nie przekroczyć progu, powyżej którego należy stosować unijne procedury przetargowe.
Czy pana zdaniem można było ten proces inwestycyjny doprowadzić do końca?
Oczywiście, finiszowaliśmy z wyłonieniem wykonawcy i to stało się główną przyczyną odstąpienia od przetargu. Myślę, że wiele trzeźwo myślących osób w urzędzie zdawało sobie sprawę, jak wielkim obciążaniem dla budżetu będzie ten basen, nie tylko inwestycyjnie, ale również eksploatacyjnie. Jak na złość ŚPWiK faktycznie zamierzało to zadanie zrealizować. Naprędce skarbnik wymyślił opinię, która rzekomo zdyskwalifikowała całe przedsięwzięcie, ale taka opinia kancelarii prawnej zanana już była w październiku 2017 roku.
W jakiej kondycji finansowej zostawia pan ŚPWiK? Czy spółka ma oszczędności, a jeśli tak, to jakie?
W każdym roku pod moim kierownictwem ŚPWiK osiągała zysk. Przez 17 lat spółka zgromadziła znaczne zasoby finansowe z przeznaczeniem na inwestycje w infrastrukturę wodociągowo – kanalizacyjną.
Jaki zysk ŚPWiK wypracowało w 2019 roku? Czy zysk spółka osiągała także w minionych latach?
Za 2019 rok spółka wypracowała zysk ponad 400 tys. zł. Jak już wspomniałem, począwszy od 2003 roku – gdy objąłem kierownictwo spółki corocznie ŚPWiK generowała zysk.
Czy właściciel, czyli Gmina Miasto Świdnica, wypłacała dywidendy, czy pozostawiała osiągnięte zyski na prace modernizacyjne świdnickich sieci wodociągowych i kanalizacyjnych?
ŚPWiK jako przedsiębiorstwo wodociągowo – kanalizacyjne nie jest nastawione na zysk, ale zysk jest koniecznością. Te wszystkie przedsięwzięcia realizowane pod moim kierownictwem, typu zakończenie rozbudowy oczyszczalni ścieków, połączenie spółki wodnej z ŚPWiK, budowa nowoczesnego zaplecza, budowa nowego zakładu uzdatniania wody przy ul. Bokserskiej czy wdrażanie nowoczesnych technologii odbywały się bez udziału miasta. Spółka sama to finansowała między innymi ze zgromadzonych środków z lat ubiegłych. Corocznie wypracowany zysk był przeznaczany na kapitał zapasowy z przeznaczeniem na inwestycje. Tak było do tej pory, za 2019 rok właściciel – miasto zażądało wypłacenia sobie całego zysku i dodatkowo części oszczędności spółki łącznie 1 mln zł.
Wracając jeszcze do sposobu i trybu, w jaki Rada Nadzorcza usunęła pana ze stanowiska. Zamierza się pan z tym pogodzić?
Na razie zamierzam porządnie odpocząć. Za sposób, w jaki mnie odwołano, niech wstydzą się inni. Kwestie natury prawnej pozostawię swojej decyzji, ale nie zamierzam pobłażać próbom godzenia w moje dobre imię.
Dziękuję za rozmowę.