Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie znęcania się oraz doprowadzenia do śmierci zwierząt umieszczonych w tymczasowym przytulisku w Głuszycy. Miesiąc temu Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt podjął tam interwencję, podczas której uratowano cztery zagłodzone czworonogi, a także odkryto martwe zwierzęta. Konrad Kuźmiński z DIOZ winą za zastaną sytuację obarczył Fundację „Mam Pomysł” z Bielawy, będącą zarazem operatorem świdnickiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Zarząd fundacji bronił się wskazując, że oskarżenia te „nie mają pokrycia w faktach i w ustaleniach toczącego się postępowania”.
Przypomnijmy, 25 kwietnia Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt podjął interwencję na terenie byłej ciepłowni w Głuszycy. Na miejscu ujawniono skrajnie wychudzone zwierzęta oraz psy, które padły z zagłodzenia. W nieczynnym obiekcie tymczasowe przytulisko dla bezdomnych zwierząt prowadziła koordynatorka akcji “Mania Pomagania”, która kilka miesięcy temu nawiązała współpracę z Fundacją “Mam Pomysł” z Bielawy. Fundacja od ponad 2 lat jest operatorem świdnickiego schroniska dla zwierząt.
Przeprowadzający interwencję Konrad Kuźmiński z DIOZ winą za zastaną sytuację obarczył właśnie fundację z Bielawy. – Na miejscu nasi inspektorzy ujawnili 4 skrajnie zagłodzone psy i jenota, które od śmierci dzieliła dosłownie chwila. Psy żyły w tragicznych warunkach bytowych – wszędzie było pełno odchodów, a unoszący się odór amoniaku szczypał w oczy. Nie było tam sprzątane od wielu miesięcy. Nie wiemy, jak to możliwe, że będąca na miejscu nieco ponad miesiąc temu Adrianna Kaszuba tego nie zauważyła, tak samo jak zmarłych, rozkładających się psów. U żywych istot na próżno było szukać pokarmu i wody – zostały im one podane dopiero przez osoby zgłaszające. Dodatkowo na miejscu znaleziono truchła 4 psów w rożnym stanie rozkładu. Przyczyną śmierci było prawdopodobnie zagłodzenie. Drzwi pomieszczeń, w których konały zwierzęta, były obrazem rozpaczliwej walki o wydostanie się z tego piekła – do połowy wygryzione. Powstałe dziury zostały zabarykadowane blaszanymi szafami. W ośrodku Mania Pomagania przetrzymywane były także darowizny od ludzi dobrej woli. Wszystko spleśniałe, brudne, pogryzione przez szczury, osrane i osikane – wskazywał Kuźmiński. Wymienianych z nazwiska przedstawicieli fundacji oraz koordynatorkę “Manii Pomagania” oskarżył o sadyzm, a także nazwał oprawcami.
Oświadczenie w związku z dramatem zwierząt z Głuszycy oraz oskarżeniami kierowanymi pod adresem Fundacji Mam Pomysł przez Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt i Stowarzyszenie Inicjatyw Obywatelskich wydał zarząd bielawskiej fundacji, który wskazał, że zarzuty pod ich adresem nie mają “pokrycia w faktach i w ustaleniach toczącego się postępowania wyjaśniającego prowadzonego przez policję i prokuraturę”. – Fundacja Mam Pomysł brała udział w interwencji w Głuszycy. Przedstawiciele pojechali na miejsce zdarzenia i uczestniczyli w ratowaniu zwierząt przez całą noc. O przebywających tam psach i ich stanie Fundacja dowiedziała się po dotarciu na teren byłej ciepłowni w Głuszycy. Nie możemy odnieść się do wiedzy posiadanej przez panią Malwinę Witek, bo od dnia zdarzenia nie mamy z nią kontaktu. Możemy jednak zapewnić, iż z całą pewnością nikt inny z Fundacji nie miał wiedzy o psach nadal przebywających w ciepłowni w Głuszycy, nikt z zarządu Fundacji nie pozwoliłby na takie działanie. Dbamy o dobro zwierząt, o czym można przekonać się osobiście w Schronisku w Świdnicy – stwierdzono w oświadczeniu.
Już 25 kwietnia działania w sprawie sytuacji w Głuszycy podjęła policja oraz prokuratura. – Przez policjantów powiadomiony został Prokurator Rejonowy w Wałbrzychu. Na miejscu pracowali funkcjonariusze z pionu dochodzeniowo-śledczego, w tym technik kryminalistyki, który zabezpieczył ślady. Wykonane zostały oględziny miejsca zdarzenia. Na tę chwilę funkcjonariusze pionu dochodzeniowo-śledczego ustalają okoliczności tego zdarzenia, w tym m.in. kto miał dostęp do pomieszczeń oraz kto pozostawił zwierzęta bez należytego nadzoru. Czynności w sprawie wykonywane są pod kątem art. 35 ustawy o ochronie zwierząt, dotyczącego doprowadzenia do śmierci zwierząt oraz znęcania się nad nimi – mówił Marcin Świeży, rzecznik wałbrzyskiej policji.
Jak tłumaczy teraz prokurator Marcin Witkowski z Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu, do tej pory nikomu nie przedstawiono zarzutów. Zostały za to zlecone przesłuchania. – Konieczne jest wykonanie szeregu czynności polegających na przesłuchaniu niemalże wszystkich osób. Znaczna ich część jest obecnie słuchana w charakterze świadków. Dopiero po przesłuchaniu świadków, te osoby, które na chwilę obecną można byłoby nazwać osobami, które są wskazywane jako sprawcy, dopiero wówczas podjęta będzie decyzja, czy względem tych osób wydać postanowienie o przedstawieniu zarzutów – wyjaśnia Witkowski.
Prokurator przypomina przy tym, że odpowiedzialność karna ma charakter indywidualny. – To znaczy, że nie możemy przyjąć, że doszło do nieprawidłowości w ramach danego podmiotu i w związku z tym przyjąć, że wszystkie osoby, które w ramach tego podmiotu działały popełniły przestępstwo. Badaniu podlega zachowanie indywidualnych osób – zaznacza. Prokurator nie podejmuje się dywagowania, kiedy i komu przedstawione zostaną zarzuty. Rozstrzygnięcie mają przynieść przesłuchania, które z uwagi na trwającą sytuacją epidemiczną muszą być prowadzone z zachowaniem wszelkich rygorów sanitarnych.
/mn/