Przez kilkanaście lat miałam nieprzerwane ubezpieczenie, które chroniło mnie w razie wypadku przy pracy czy ciężkiej choroby. Cała troska, by utrzymać polisę została zniweczona, a ja nie mam żadnego zabezpieczenia – mówi jedna z pracownic fabryki Steel.s Poland w Żarowie. W tej samej sytuacji jest co najmniej 10 innych osób.
W należącym do Włochów zakładzie, specjalizującym się w wyrobach ze stali nierdzewnej i wodoodpornej, pracownicy objęci byli zbiorową polisą ubezpieczeniową w PZU. – Co miesiąc z wypłaty potrącana jest składka w wysokości 63,90 zł. W niektórych przypadkach potrącenie wynosiło ponad 127 zł, bo ktoś ubezpieczał także np. męża – mówi pani Anna*. – Każdy z nas chciał tego ubezpieczenia, bo pracujemy z blachami i często zdarzają się rozcięcia – dodaje.
Kilka tygodni temu okazało się, że jeden z pracowników, który doznał obrażeń podczas pracy, nie mógł skorzystać z polisy. – Okazało się, że wygasła. Zaczęliśmy sprawdzać i okazało się, że tak jest u wielu pracowników całej naszej zmiany. Albo polisa jest już nieaktualna, albo wygaśnie za chwilę. Wszyscy byliśmy bardzo zaskoczeni, bo składki były potrącane – mówi pani Anna i pokazuje cały plik „odcinków” z ostatnich miesięcy, na których potrącenie składki jest potwierdzone.
Okazało się, że ostatnie składki zostały zapłacone w grudniu 2019 roku, o czym każdy z pracowników dowiedział się, pytając o status polisy przez infolinię PZU.
Oburzeni pracownicy przygotowali pismo, wzywające pracodawcę do przekazania każdemu z pracowników zaświadczenia, potwierdzającego aktualna polisę ubezpieczeniową.
– Problem w tym, że nie bardzo jest w tej chwili z kim rozmawiać. Dyrektor wyjechał do Włoch, nie ma księgowej. Przyjechał do nas z Włoch manager czy koordynator, ale znamy tylko jego imię. To z nim rozmawialiśmy w ubiegłym tygodniu przez tłumaczkę. Próbowano nam wpierać, że doszło tylko do pomyłki i wszytko zostało wyrównane. Ten pan machał zaświadczeniem o przelaniu 9 tysięcy złotych do PZU, ale to tak nie działa! Z ubezpieczycielem trzeba rozmawiać, trzeba na wznowić polisy. Na dzisiaj ubezpieczenia po prostu nie ma – tłumaczy pani Anna. Dzwoni na infolinię, by jeszcze raz sprawdzić, czy coś się zmieniło. Słuchamy wspólnie. Informacja jest jednoznaczna. Ostatnia składka wpłynęła w grudniu, ubezpieczenie wygasło.
Próbujemy uzyskać informację, dlaczego firma postawiła pracowników w takiej sytuacji i jakie podjęła kroki, by znów byli chronieni w razie wypadku. – Nie wiem, z kim panią połączyć. W biurach nikogo nie ma. Może ktoś w kadrach będzie – rozważa osoba z ochrony zakładu. Pod podanym numerem telefonu nikt nie odbiera. Kolejny wybrany numer to dział jakości. Tutaj udaje się porozmawiać z pracownikiem, ale nie przedstawia się. Twierdzi, że nie ma nikogo, kto mógłby rozmawiać z mediami. Obiecuje przekazać prośbę o kontakt. Nikt się nie kontaktuje. Nie ma również odpowiedzi na e-mail wysłany pod firmowy adres.
– Zostaliśmy oszukani i okradzeni. Jeśli komukolwiek z nas stanie się coś poważnego, nie otrzymamy ani grosza na leczenie, lekarstwa, rehabilitację. Na nasze żądanie do dziś nie ma żadnej reakcji, dlatego nie zamierzamy dłużej czekać i postanowiliśmy podjąć kroki prawne – mówi pani Anna i dodaje, że załoga nie chce zwrotu pieniędzy. Żądają polis.
Agnieszka Szymkiewicz
*Imię zostało zmienione