Strona główna 0_Slider Były podejrzenia o seks w pracy i nagana. Sąd nie dał wiary

Były podejrzenia o seks w pracy i nagana. Sąd nie dał wiary

3

Do bulwersujących wydarzeń miało dojść 8 października 2019 roku w Miejskim Domu Kultury w Świebodzicach. Według jednej z pracownic radny Sebastian Biały miał się dopuścić „niestosownej sytuacji”. Dyrektorka ukarała go naganą, którą dzisiaj Sąd Rejonowy w Świdnicy uchylił. Radny będzie żądał odszkodowania od autorki informacji.

Radny Rady Miejskiej w Świebodzicach, a także wydawca lokalnego portalu, od marca 2019 roku został zatrudniony w Miejskim Domu Kultury. Prowadził m.in. sekcję fotograficzną, która – choć początkowo cieszyła się sporym zainteresowaniem, ostatecznie miała dwie uczestniczki, a i to nie na pewno, bowiem przed sądem ostatecznie nie ustalono, kto faktycznie złożył deklaracje uczestnictwa i kto opłacał składki. I właśnie te dwie panie wg Sebastiana Białego 8 października miały przyjść na zajęcia. Jednej z nich nazwiska dokładnie nie pamiętał, druga pojawiła się dzisiaj w sądzie jako świadek, ale  – jak twierdziły zgodnie dwie pracownice Domu Kultury i p.o. dyrektora Katarzyna Woźniak, nikt tej pani wcześniej w MDK nie widział. Dość, że zeznała, że zajęcia były i nic specjalnego poza nauką fotografii się nie wydarzyło.

Zupełnie co innego mówiła i zawarła w piśmie do dyrektorki MDK, burmistrza Pawła Ozgi i ówczesnego przewodniczącego Rady Miejskiej w Świebodzicach Zdzisława Pantala pracownica administracyjna Beata L. Dzisiaj jeszcze raz przed sądem opisywała, co zobaczyła 8 października. Jak wyjaśniała, tego dnia ze względu na wybory do Młodzieżowej Rady Miejskiej zajęcia fotograficzne miały zostać przeprowadzone w sali muzycznej, ale nie wiedzieć czemu radny przeniósł je do umiejscowionej w przyziemiu pracowni plastycznej. Beata L., w związku z dyspozycją dyrektorki, miała dopilnować i sprawdzać, czy uczestnicy wszystkich mają obowiązkowe karnety uczestnictwa. I po to właśnie zeszła do pomieszczeń w piwnicy. – Złapałam za klamkę, ale drzwi się nie otwierały, dopiero jak szarpnęłam, puściły. Gdy weszłam do środka, było ciemno i nie było widać nikogo. Na podłodze leżały rozrzucone buty – opisywała. W poszukiwaniu ludzi zajrzała do kantorka, a jej uwagę przykuło światło w trzecim, małym pomieszczeniu – schowku pod schodami i widok roznegliżowanej kobiety, przykrywającej biust zdjętą bluzką. Ten widok miał tak wstrząsnąć pracownicą domu kultury, że wybiegła z sali. Tuż za nią miał wybiec Sebastian Biały w podkoszulce i z rozpiętym paskiem od spodni, ale co do niej mówił, nie zapamiętała. Całą historię opowiedziała natychmiast drugiej pracownicy oraz obecnej w placówce dyrektorce. Żadna z pań nie zeszła na dół, by sprawdzić, co tam faktycznie się dzieje ani porozmawiać z Sebastianem Białym. Jak zgodnie twierdziły, były zdenerwowane i zawstydzone sytuacją tak bardzo, że nie wiedziały, co robić. Więc tego dnia nie zrobiły nic. Sebastian L. na dole był jeszcze około pół godziny, po czym wszedł na górę, oddał klucze, zapowiedział, że rano sam posprząta,  i wyszedł z MDK.

Wersja Sebastiana Białego jest zupełnie inna. Przed sądem stwierdził, że zajęcia prowadził normalnie, a światła nie zapalał, bo jeszcze była szarówka. W tym czasie uczestniczki miały się uczyć robienia zdjęć w namiocie bezcieniowym. – Widziałem, jak pani Beata L. weszła do sali, ale nas nie zauważyła, rozejrzała się i wyszła, a ja wybiegłem za nią, żeby powiedzieć, by nie zamykała drzwi wyjściowych na dole, bo jeszcze zajęcia trwają – mówił dzisiaj przed sądem. Zajęcia poprowadził jeszcze około pół godziny, oddał klucze i wyszedł.

Beata L. całą swoją wersję spisała i przekazała dyrektorce, burmistrzowi i przewodniczącemu RM. Powodem takiej właśnie decyzji miało być wcześniejsze zachowanie radnego, który w opinii kobiety (a także dyrektorki i drugiej z pracownic) wielokrotnie miał się powoływać w pracy na fakt, że jest radnym. Cały opis sytuacji Sebastianowi Białemu został odczytany podczas spotkania w gabinecie dyrektorki. Jak stwierdziła Katarzyna Woźniak, nie próbował niczego wyjaśniać i wzburzony wyszedł. On sam przed sądem mówił o swoim zdenerwowaniu. Miał odpowiedzieć, że to bzdury i zagrozić sądem. Po tym spotkaniu dyrektorka dała Białemu pisemną naganę, w której jednak nie znalazła się informacja, za co. Jak tłumaczyła, sprawa była delikatna.

Przed sądem szefowa MDK podkreślała, że zna Beatę L. od lat, jest ona dobrym, sumiennym i prawdomównym pracownikiem, dlatego nie miała powodu, by jej nie wierzyć, a takich sytuacji w placówce kultury, gdzie przebywają dzieci, tolerować nie można. Wszystkie trzy panie zgodnie wskazywały na to, że Sebastian Biały dobrym pracownikiem nie był, nie stosował się do decyzji dyrektora, nie prowadził dziennika ani nie rozliczał się z czasu pracy według ustalonych w placówce zasad.

14 października doszło do kolejnego spotkania, tym razem u burmistrza Pawła Ozgi, gdzie próbowano załagodzić sytuację, jednak bez skutku. Radny przed sądem zeznał, że od początku nazywał oskarżanie go o seksaferę bzdurami wyssanymi z palca. 6 listopada Biały złożył w Sądzie Rejonowym w Świdnicy pozew o uchylenie nagany.

Po blisko dwugodzinnej rozprawie sąd przyznał rację Białemu i uchylił naganę. Jak w ustnym uzasadnieniu podkreślała przewodnicząca składu sędzia Magdalena Piątkowska, nagana musi zawierać konkretny zarzut, aby pracownik wiedział, za co jest kara i mógł się bronić, a takiego zarzutu zabrakło. – W tej sprawie dyrektor placówki nie przeprowadził żadnego postępowania dowodowego. Nie można wybierać wersji wydarzeń, bo tego pracownika się lubi, a tego nie – podkreślała. Dodała również, że w odpowiedzi na pozew Sebastiana Białego znalazło się zdanie, że „powoda przyłapano w sytuacji intymnego zbliżenia”. – To, że pani widziała roznegliżowaną kobietę nie oznacza, że doszło do stosunku – mówiła sędzia. Stwierdziła również, że zawstydzenie i zażenowanie nie może być wytłumaczeniem dla braku jakiejkolwiek reakcji ze strony dyrektorki, bo pracodawca jest zobowiązany do jak najszybszego wyjaśnienia niepokojących sytuacji, do których dochodzi w miejscu pracy.

Dzisiejszy wyrok Sądu Rejonowego jest nieprawomocny. Pełnomocnik Miejskiego Domu Kultury Ewa Suproń-Walenta zapowiedziała, że wniesie o pisemne uzasadnienie wyroku.

Sebastian Biały był zatrudniony na czas określony i w MDK pracował do 31 grudnia 2019 roku.

Zostałem pomówiony przez panią L. To nie jest koniec tej sytuacji, bo w tej chwili toczy się sprawa karna, a potem będę dochodził jeszcze o odszkodowania z tytułu naruszenia dóbr osobistych od pani L. Sprawa z Miejskim Domem Kultury jest zakończona. W odpowiedzi na pozew (w sprawie nagany, przyp. red.) między innymi jest napisane, że jednym z argumentów nieprzedłużenia ze mną umowy o pracę była właśnie ta sytuacja – mówił Sebastian Biały tuż po ogłoszeniu wyroku w sprawie nagany.

Agnieszka Szymkiewicz

Poprzedni artykułPodczas ferii będą kontrolować autokary
Następny artykułUrodzenia, śluby, zgony. Urząd Stanu Cywilnego podsumował 2019 rok