19-letni Krzysztof ze Świdnicy targnął się na swoje życie. – To dlatego, że rodzice go nie chcieli – mówią osoby, które udzielały mu schronienia. W ciągu jednej nocy ponad 120 osób wpłaciło pieniądze, by chłopcu urządzić pogrzeb. – To wszystko nieprawda! Nikt Krzysztofa z domu nie wyrzucił. I na pewno wyprawimy mu godny pogrzeb – zapewnia matka młodego mężczyzny.
Zdjęcie pochodzi z portalu zrzutka.pl
Policja potwierdza, że w minionym tygodniu 19-latek targnął się na swoje życie. Powiesił się na drzewie obok torów kolejowych.
– Nie wytrzymał tego wszystkiego – mówi znajoma, która udzielała mu schronienia. – Była niedawno taka sytuacja – Poobijany, zakrwawiony, wyrzucony z domu zadzwonił po policję, bo rodzice wyrzucili go z domu. Policja przyjechała, weszła z chłopcem do domu po czym wyszli. Nie wiem w sumie, jak to się skończyło. Nie raz podobno płakał na schodach, nie mógł wejść do domu… Do domu, w którym powinien mieć ciepło, kochających rodziców, zapewnione bezpieczeństwo i wszystko co najlepsze. On naprawdę był dobrym chłopakiem – zapewnia inna osoba.
-Krzysiek pracował na budowach, próbował sobie jakoś radzić, ale nie zniósł tego odrzucenia i bezdomności. Często spał w piwnicy, albo po znajomych. A teraz dowiedzieliśmy się, że nawet po jego śmierci nie ma mu kto urządzić godnego pogrzebu – mówi jedna ze znajomych.
–To są bzdury. Nas nikt o to nie pytał! Nie wiem, kto wymyślił, że nie chcemy mu wyprawić pogrzebu – mówią pani Anna, matka Krzysztofa i Rafał, jego brat.
Jak przyznają bliscy, Krzysztof nie mieszkał w rodzinnym domu. – Jak skończył 18 lat, powiedział, że jest już wystarczająco duży i sam sobie da radę. Sam się wyprowadził. Na nic zdały się prośby i starania, żeby skończył szkołę. Nie miał nawet podstawówki. Wcześniej wiele razy znikał z domu, czasem nie było go nawet tydzień. Ale to nieprawda, że nie wpuszczaliśmy go do mieszkania. Jeszcze tydzień temu pomagał bratu w przeprowadzce – mówi matka. Dodaje, że Krzysztof cierpiał na nadpobudliwość, miał także inne problemy zdrowotne. Przyznaje, że był skonfliktowany z ojczymem. – Ale był wobec mnie agresywny – broni się kobieta i twierdzi, że nie ma pojęcia, dlaczego Krzysztof targnął się na swoje życie. – Jego brat dzień przed tym, jak przyszli do nas policjanci z powiadomieniem o jego śmierci, znalazł torbę z rzeczami Krzyśka pod ławką w parku. Dzwoniliśmy do niego, ale nie odbierał.
– W tej chwili prokuratura prowadzi postępowanie. W piątek składałam zeznania, otrzymałam kartę zgonu i zgodę na pochówek. W poniedziałek mam się dowiedzieć, kiedy będę mogła zabrać syna. Takie są procedury! Nikomu nie pozwolę, by próbował zamiast rodziny wyprawiać synowi pogrzeb, nie wiem, po co zbierali pieniądze – mówi matka Krzysztofa.
Organizator zbiórki nie odpowiedział na prośbę o kontakt.
Do tematu wrócimy.
Agnieszka Szymkiewicz