Wielokrotnie zderzały się z nim auta osobowe, raz wjechał w niego policyjny radiowóz, a ostatnio skosił go bankowy furgon. Słupek ograniczający wjazd na świdnicki Rynek ponownie został uszkodzony. W piątek wjechała w niego karetka pogotowia.
Około godziny 10.00 zespół pogotowia został wezwany do interwencji na Rynku, gdzie miała zasłabnąć kobieta. Ambulans nie zdołał jednak przedostać się na główny plac miasta. Według relacji jednego ze świadków, słupek zaczął się podnosić na pięć metrów przed jadącą na sygnale karetką.
Pojazd został poważnie uszkodzony, a ratownicy musieli udać się na interwencję pieszo. Według tłumaczeń kierowcy, zbliżając się do wysuwanej zapory widział on zielone światło. – Co się musi stać, żeby wreszcie zrezygnowano ze tego słupka? Czy nie można stworzyć innej zapory, która nie będzie niszczyła każdego przejeżdżającego auta? Mieszkańcy stracili przez to karetkę – komentowali świadkowie.
– To jedna z najnowszych karetek na wyposażeniu pogotowia – wypadkowa, na pokładzie której jeździ załoga z lekarzem. Samochodem kierował wieloletni pracownik stacji, który do tej pory nie miał ani jednego wykroczenia drogowego ani wypadku. Kierowca wielokrotnie wjeżdżał do Rynku i był wyczulony na zaporę. Zarówno kierowca jak i lekarz przekazali, że świeciło się zielone światło. Nie mam powodów by im nie wierzyć – mówi Małgorzata Jurkowska, dyrektor świdnickiego pogotowia ratunkowego.
Karetka najprawdopodobniej będzie wymagała remontu i będzie wyłączona z użytku. – W jej miejsce zostanie wykorzystana kareta zastępcza, ostatnia jaką dysponujemy. Jeżeli cokolwiek się z nią wydarzy, będziemy mieć poważny problem – dodaje Jurkowska.
Na miejsce została wezwana policja oraz laweta. Według ustaleń mundurowych winę za kolizję ponosi 54-letni kierowca ambulansu. Odmówił on przyjęcia mandatu, a tym samym zajściem zajmie się sąd.
***
Wysuwający się z pomiędzy kostki brukowej ogranicznik ma zatrzymywać samochody, których właściciele nie mają zezwolenia na wjazd na centralny plac miasta. Słupek systematycznie jest uszkadzany przez zmotoryzowanych, którzy nie znają sposobu funkcjonowania przeszkody. Każdy wjazd “na drugiego” kończy się bolesnym hamowaniem. Jednorazowa naprawa słupka to koszt kilkunastu tysięcy złotych.
/mn/