Kilkudziesięciu urzędników ze świdnickiego Sądu Okręgowego, wspieranych przez sędziów oraz byłych pracowników wymiaru sprawiedliwości, pojawiło się w piątkowe południe przed sądowym gmachem na pl. Grunwaldzkim, przypominając o swoich postulatach. Była to także próba przed ewentualnym, poważniejszym protestem.
– Przyłączamy się dzisiaj jako kolejny sąd do protestu, jaki trwa w kraju już od dwóch miesięcy. Nie zgadzamy z tym, co dzieje się obecnie w wymiarze sprawiedliwości. Chodzi przede wszystkim o wynagrodzenia, które od wielu lat pozostają na jednym poziomie. Ostatnie podwyżki też były wywalczone przez nas, przez nasze niezadowolenie, jednak nie zrekompensowały strat jakie ponieśliśmy przez ostatnie lata – pomimo wzrostów w ogólnopojętej gospodarce narodowej jesteśmy daleko z tyłu – mówił Marcin Pernach, przewodniczący związku zawodowego „Ad Rem” działającego w Sądzie Okręgowym w Świdnicy.
– Nic o nas bez nas. Tylko od nas zależy, czy nasze postulaty zostaną wysłuchane. Jeżeli nie odezwiemy się i nie pokażemy, że jest nam po prostu źle, że nie zgadzamy się z wysokością naszych wynagrodzeń to niczego nie uzyskamy – podkreślał Pernach w obecności blisko 70 pracowników sądowej administracji. – Nie jest sloganem to, że bez pracy urzędników sądy nie istnieją. Bez pracowników administracji nie ma sprawnego wymiaru sprawiedliwości. Nasza praca jest istotna i niezbędna – zaznaczał.
Spotkanie protestacyjne odbyło się w ramach 15-minutowej przerwy śniadaniowej. – Nie jesteśmy przeciwko ludziom, którzy przychodzą tutaj dochodzić swoich praw. Sąd funkcjonuje normalnie, ale będziemy protestować i mówić o naszym niezadowoleniu – tłumaczył Pernach. – Tak zwane śniadanie przed sądem to jeden z pierwszych etapów naszego protestu. Prawdopodobnie na tym się nie skończy – zadeklarował.
Przypomnijmy, w grudniu 2018 roku pracownicy administracji sądowej, podobnie jak wcześniej policjanci, zaczęli masowo chorować. Był to pierwszy etap nieformalnego wówczas protestu dotyczącego wysokości płac. W sądach okręgu świdnickiego na zwolnieniach lekarskich znalazło się wówczas około 200 urzędników.
Michał Nadolski
[email protected]