„Syneczku pamiętaj o wszystkiem a Bóg ci dopomoże. Całuje ciebie tatuś mamusia i Tadek brat twój”. Te słowa skierował w liście z 1 lutego 1953 roku Franciszek Blaszko do małego chłopca, którego wraz z żoną adoptował w 1942 roku. Czteroletniego Benka/Remika uratował przed śmiercią, ryzykując życie własnej rodziny. Od lat potomkowie żydowskiego dziecka szukają rodziny Franciszka, by jej podziękować i wręczyć przyznany przez Instytut Jad Waszem medal „Sprawiedliwy wśród narodów świata”. Tropy wiodą do Świdnicy.
Prośba na spotkaniu autorskim Anny Bikont
Ze’ev Kowalski napisał w czerwcu tego roku do Anny Bikont. Wspomina, że dwukrotnie był na jej spotkaniu autorskim w Izraelu. Anna Bikont jest autorką reportażu literackiego „Sendlerowa. Życie w ukryciu.”, za który otrzymała prestiżową nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego. Ze’ev Kowalski poprosił dziennikarkę o pomoc w imieniu swoich przyjaciół. Amos i Noga Katz bezskutecznie od lat poszukują potomków rodziny, która w czasie II wojny światowej uratowała ich ojca Benjamina. W pomoc zaangażował się Michał Maziarz, który od lat prowadzi poszukiwania genealogiczne, przede wszystkim rodzin żydowskich mających swoje korzenie w Polsce.
Od Wólki Małej, Rydzewa i Szczuczyna do Świdnicy
Informacje o losach Benjamina/Benka Katza i jego polskich opiekunów są bardzo szczątkowe. W rodzinnych dokumentach zachowała się metryka chłopca, której odpis został wydany 11 grudnia 1946 przez proboszcza parafii w Rydzewie, wówczas powiat szczuczyński, dziś grajewski. Wg dokumentu Franciszek Blaszko i Regina z domu Klimaszewska ochrzcili (urodzonego 15 maja 1938 roku) chłopca 18 stycznia 1942 roku. W tym czasie tereny województwa podlaskiego po ataku hitlerowskich Niemiec na ZSRR znalazły się pod okupacją III Rzeszy. Według rodzinnego przekazu, właśnie w 1942 roku ksiądz podczas niedzielnej mszy zwrócił się do polskich rodzin, by przyjęły dzieci żydowskie z sierocińca. Na ten apel odpowiedzieli Franciszek (ur. 1907 roku) i jego żona Regina (1905) z Wólki Małej koło Szczuczyna. Przyjęli chłopca, ryzykując życie nie tylko własne, ale także ośmioletniego wówczas syna Tadeusza. Pod imieniem Remigiusz żydowskie dziecko zostało z rodziną Blaszko na pewno do 1948 roku, w którym to najprawdopodobniej Benjamin trafił do Izraela. Już jako dorosły mężczyzna założył rodzinę, doczekał się czworga dzieci.
Najstarsza córka, Noga, pisze o ojcu: „Był bardzo utalentowany manualnie, prawdopodobnie dzięki przybranemu ojcu Franciszkowi. Był w stanie zrobić wszystko z drewna, metalu itd. Przez większość swojego życia wykorzystywał te zdolności w pracy zawodowej. Po przyjeździe do Izraela został wysłany do szkoły rolniczej – w tamtych czasach wszystkie sieroty wysyłano do szkół rolniczych. Po ukończeniu szkoły dołączył do kibucu Tzora gdzie mieszkał i pracował. Zmarł na raka w wieku 50 lat.”
Rodzina – duchy?
Jak bardzo mały chłopiec zapadł w serca Franciszka, jego żony Reginy i polskiego brata Tadeusza mówi serdeczny ton listu, który został wysłany do Izraela 1 lutego 1953 roku ze Świdnicy. To właśnie tutaj rodzina Blaszko trafiła po zakończeniu II wojny światowej. Adres z listu to ul.P.Drzymały 8/14. Najpewniej chodzi o plac Drzymały. Dziś jednak po mieszkaniu nr 14 nie ma śladu. W budynku są tylko 4 lokale, w oficynie 8a numeracja kończy się na jedenastce. Najprawdopodobniej po wojnie oficyna mogła być większa albo obecne bardzo duże mieszkania dzielono na mniejsze. Niestety, najstarszy, mieszkający pod ósemką od końca lat 50-tych XX wieku, lokator, nie pamięta rodziny Blaszko. Nie pamięta ich również jedna z lokatorek sąsiedniej kamienicy, która nieprzerwanie mieszka przy placu Drzymały od 1946 roku (nadal jest w świetnym zdrowiu). Są jednak listy. Tadeusz Blaszko miał utrzymywać kontakt z żydowskim bratem do roku 1969, a w rodzinnym albumie w Izraelu dzieci Benjamina/Remigiusza znalazły zdjęcia Tadeusza z dedykacją. Jedno z tych zdjęć zostało wykonane na Rynku w Świdnicy. Tadeusz Blaszko miał doczekać się dwojga dzieci, córki Wandy w 1957 roku i drugiego potomka, nieznanej płci, w 1966 roku. Ślady wiodą do miejscowości Wolin, gdzie Michał maziarz odnalazł grób z nazwiskiem Tadeusz Blaszko. Data urodzenia: 17.02.1934, a więc rok się zgadza.
Pytania o to, czy został jakiś ślad o pobycie rodziny Blaszko w Świdnicy trafiły do Urzędu Miejskiego w Świdnicy, do parafii katedralnej. Listy z prośbą o pomoc w poszukiwaniu potomków Franciszka, Reginy i Tadeusza otrzymała Ambasada Izraela w Polsce i Urząd Miejski w Szczuczynie. Odpowiedzi jeszcze nie ma.
Sprawiedliwi wśród narodów świata
Medal Sprawiedliwy wśród narodów świata to najwyższe izraelskie odznaczenie cywilne nadawane nie-Żydom, przyznawane przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Jad Waszem w Jerozolimie od 1963 roku. Przyznanie medalu związane jest ze spełnieniem ważnych wymogów – wybawca nie mógł czerpać korzyści materialnej, a przyjście z pomocą wiązało się z podjęciem dużego ryzyka utraty własnego życia lub wolności. Wśród odznaczonych są przedstawiciele 51 państw. Polaków jest najwięcej – ponad 6700 osób.
Na wniosek Amosa Katza Instytut Jad Waszem przyznał pośmiertnie medal Franciszkowi i Reginie Blaszko w styczniu tego roku. Dzieci ocalonego z Holocaustu mają nadzieję, że uda się znaleźć potomków polskiego małżeństwa.
Zdjęcie wykonane na Rynku w Świdnicy. Tadeusz Blaszko z lewej.
Zwracamy się z prośbą do mieszkańców Świdnicy i powiatu świdnickiego, a także naszych czytelników rozsianych po Polsce i świecie. Czy ktoś pamięta rodzinę Blaszko? Czy zetknął się z urodzonym w 1934 roku Tadeuszem Blaszko lub jego żoną Wandą? Może ktoś wie, dokąd rodzina wyjechała ze Świdnicy? Każda informacja będzie niezwykle cenna. Prosimy o kontakt na adres [email protected] lub telefonicznie na numer 791 94 24 24.
Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]
Zdjęcia z archiwum Amosa Katza