– Jeśli to był mecz o honor, to honor został uratowany, jeśli o dobry humor – humory nadal mamy złe – pisze Michał Kołodziejczyk z Wołgogradu, gdzie w ostatnim meczu grupy H polska reprezentacja wygrała 1:0 z Japonią.
Świdnickie puby podczas „meczu o honor” nie pękały w szwach, ale można było znaleźć flagi i szaliki. Kibice wierzyli, że zawodnikom uda się choć w części zmazać plamę, która pozostała po ich występach na rosyjskich stadionach.
Zmiany personalne, brak presji i powrót do składu kapitana defensywy – Kamila Glika dodały skrzydeł reprezentacji Polski, która na pożegnanie z mundialem zagrała najlepszy mecz. Po zejściu zawodników do szatni na tablicy wyników nadal było 0:0, ale tym razem nie można było powiedzieć, że zagraliśmy na stojąco i nie sprawialiśmy problemów Japończykom. Oprócz wykorzystanego stałego fragmentu, po którym padł gol strzelony przez Jana Bednarka zawodnicy wypracowali sobie kilka innych sytuacji pod bramką przeciwnika. Jednak tempo meczu i gra naszej reprezentacji nie były takie, jakich wymagają kibice. Najjaśniejszymi punktami były interwencje Łukasza Fabiańskiego, oprócz niego wyróżnił się Rafał Kurzawa, który zaliczył asystę przy jedynej bramce w tym meczu.
Mimo przegranej z Polakami z grupy H do fazy pucharowej awansuje Japonia oraz Kolumbia, która odprawiła Senegal 1:0.
/Tekst i zdjęcia: Artur Ciachowski/