Nietypowa interwencja świdnickiej straży miejskiej. Po sygnale jednego z mieszkańców ruszyli oni nad Bystrzycę, skąd dobiegało donośne szczekanie psa. Podejrzewano, że czworonóg utknął w krzakach. Rzeczywistość zaskoczyła samych strażników.
W poniedziałkowy ranek o możliwych problemach psiaka poinformowała strażników mieszkanka ulicy Nadbrzeżnej. Jak twierdziła, od godziny słychać było, jak zwierzę głośno szczeka i ujada. – Przybyli na miejsce strażnicy miejscy ustalili, że powodem takiego zachowania jest kot ukrywający się w zaroślach przy rzece Bystrzycy od strony ulicy Kliczkowskiej – mówi Jacek Budziszewski ze świdnickiej straży.
Na miejscu pojawili się też wezwani przez okolicznych mieszkańców strażacy. – Wspólnie ze strażnikami miejskimi próbowali przegonić czworonoga, ale on za każdym razem wracał i z większą zajadłością obszczekiwał kota. Po chwili zarówno pies jak i kot przenieśli swoją walkę do rzeki Bystrzycy – dodaje Budziszewski.
– Po przeprowadzeniu czynności wyjaśniających ustalono właściciela psa, który zabezpieczył zwierzę, biorąc je na ręce. Sprawujący opiekę nad zwierzęciem otrzymał najwyższy, przewidziany wymiar kary za to wykroczenie w Kodeksie Wykroczeń, tj. mandat karny za niezachowanie należytych środków ostrożności podczas sprawowania opieki nad zwierzęciem – kończy strażnik.
/SM Świdnica, opr. mn/