Mieszkańcy jednej z miejscowości w okolicach Pieszyc zawiadomili leśniczego o dramatycznym odkryciu. Znaleźli zagryzionego muflona. – To na pewno sprawka psów, wilków w naszym nadleśnictwie nie ma – mówi Malwina Boncol z Nadleśnictwa Świdnica.
Wypuszczane bez żadnej opieki psy są prawdziwym utrapieniem. Zbierają się w sfory i polują na muflony, sarny, jelenie. – To nawet nie musi być sfora. Wystarczy jeden pies, który pobiegnie za sarną. Sarna ma bardzo słabe serce i może dostać zawału po prostu ze strachu – mówi Malwina Boncol. Najbardziej leśników boli to, że psy nie zagryzają dzikiej zwierzyny z głodu. – Oczywiście, zdarzają się sytuacje, gdy psy wyrzucone przez człowieka próbują przeżyć, ale zazwyczaj to po prostu okrutna zabawa – dodaje.
Kwestię obecności psów w lesie reguluje ustawa o lasach. O ile zwierzę nie jest wykorzystywane do polowania, nie wolno go puszczać luzem, musi być prowadzone na smyczy. Za brak należytej opieki grozi grzywna od 20 do 5 tysięcy złotych.
– Leśnicy rzadko sięgają po mandaty, starają się tłumaczyć. Jednak jeśli ktoś notorycznie łamie przepisy, grzywna jest nakładana – tłumaczy Malwina Boncol. Dodaje jednak, że do tej pory nie udało się ustalić i ukarać właścicieli psów, które zagryzły leśne zwierzęta.
Dlaczego warto trzymać psa na smyczy podczas leśnych spacerów, o tym opowiada leśnik Michał Wojcieszkiewicz w cyklu Oblicza Lasów:
/asz/
Zdjęcia Nadleśnictwo Świdnica