54-latek na długo zapamięta znieczulicę, z jaką spotkał się na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym świdnickiego „Latawca”. Mężczyzna obawiał się o swoje życie. W nocy zaczął pluć krwią, liczył na pomoc lekarzy. – Całą noc spędziłem na krześle w poczekalni, zgaszono nam światło, a doktor i pielęgniarki poszli spać – opowiada Zbigniew Bzowy, zszokowany zachowaniem szpitalnego personelu.
Bulwersująca historia miała swój początek w poniedziałek, 19 lutego po godzinie 23. Gdy tylko pan Zbigniew zaczął pluć krwią, natychmiast pojechał do szpitala. Towarzyszyła mu jego córka. Pierwsza reakcja lekarzy nie zapowiadała dalszego koszmaru, z jakim mężczyzna musiał się zmierzyć. – Wykonano EKG, zmierzono mi ciśnienie, osłuchano, sprawdzono przełyk i zlecono RTG klatki piersiowej – wylicza. Na tym badania zakończono, a mężczyźnie kazano czekać na opis wykonanego prześwietlenia.
Mijały kolejne godziny, jednak 54-latek wciąż nie mógł doczekać się wyniku badania. Nie wiedział, czy zostanie hospitalizowany, czy wypisany do domu. – Około godziny 3 w nocy lekarz wyszedł ze swojego gabinetu. Jedna z pielęgniarek zgasiła światło w poczekalni, a następnie wraz z pozostałymi pielęgniarkami zamknęła się na klucz w dyżurce. Podejrzewam, że najzwyczajniej w świecie wszyscy poszli spać. Razem z dwójką innych chorych zostaliśmy sami – opowiada pan Zbigniew.
Nie sposób jednak spać, gdy człowiek denerwuje się o swoje zdrowie, już wcześniej nadwątlone innymi dolegliwościami. 54-latek stracił cierpliwość nad ranem. – Chwilę po godzinie 6 zacząłem pukać do drzwi dyżurki i obudziłem pielęgniarki. Opis do RTG znaleziono po pół godzinie. Lekarz, który mnie przyjął zwrócił uwagę na zmiany zapalne na prawym płucu i zapowiedział, że zostanę zabrany karetką na oddział pulmonologii do Wałbrzycha – relacjonuje. Tak się jednak nie stało. Według relacji mężczyzny kolejna doktor stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby. – Nie widziała nic na RTG. Wyliczyła więc szpitale, do których mogę się udać w celu wykonania bronchoskopii – mówi.
Kolejne godziny pan Zbigniew miał spędzić czekając na badanie u laryngologa. Taka była decyzja specjalisty z Wałbrzycha, z którym wcześniej konsultowali się świdniccy lekarze. Ostatecznie 54-latek wyszedł ze szpitala około 12.15, czyli niemal 13 godzin od przybycia. Przypisano mu leki i wysłano do domu. – Czy w taki sposób traktowani są wszyscy pacjenci „Latawca”? Czy tak to powinno wyglądać w szpitalu zajmującym czołowe miejsca w ogólnopolskich rankingach? – pyta syn pana Zbigniewa.
Dyrektor świdnickiej placówki, Grzegorz Kloc nie kryje zdziwienia szokującą sytuacją, jaka miała spotkać 54-latka. Jak zapewnił, okoliczności towarzyszące jego przyjęciu, a także zachowanie szpitalnego personelu ma zostać dokładnie wyjaśnione. Będziemy oczekiwać na udzielenie przez szpital wyjaśnień odnośnie tej sprawy. Jedno jest pewne, po nocy spędzonej na krześle w poczekalni pan Zbigniew nie zamierza więcej korzystać z pomocy lekarskiej na „Latawcu”. – Ciężko czekać w nieskończoność na przyjęcie przez lekarza, kiedy się pluje krwią. Zapisałem się na prywatną wizytę we Wrocławiu – kończy mężczyzna.
/mn/
OŚWIADCZENIE
Oświadczenie
dyrekcji SPZOZ w Świdnicy w związku z tekstem umieszczonym na portalu
Swidnica24.pl w dniu 21.02.2018 r., autor tekstu mn,
http://swidnica24.pl/spedzil-noc-na-korytarzu-sor-u-swidnickiego-szpitala/
dotyczącym świadczenia medycznego udzielonego w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym
Niniejszym przedstawiamy ustalony przez dyrekcję SPZOZ w Świdnicy stan faktyczny sprawy, z jednoczesnym wnioskiem o publikację niniejszego tekstu odpowiednio na stronie wcześniejszego krytycznego artykułu.
W dniu 19 lutego o godz. 23:56 do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego został przyjęty pacjent, który zgłosił się do szpitala samodzielnie. Z chorym przeprowadzano wywiad, odbyło się badanie fizykalne, wykonano EKG, pomiar ciśnienia krwi; zlecono badania laboratoryjne i prześwietlenie klatki piersiowej. Wykluczono stan zagrożenia życia. Pacjent został zakwalifikowany do obserwacji. Oczekiwano na wyniki. Z uwagi na pełne obłożenie sali obserwacyjnej (6 osób) a także intensywnej terapii (2 osoby), zaproponowano miejsce na sali – na wózku siedzącym. Pacjent odmówił, argumentując, że chciałby przebywać z rodziną; pozostanie na korytarzu wynikało z decyzji samego pacjenta. Z uwagi na niejednoznaczny obraz rtg, lekarz SOR poprosił o opis badania przez lekarza radiologa.
Jak wynika z oświadczeń personelu medycznego, pod opieką którego pozostawał pacjent, był on na bieżąco informowany o oczekiwaniu na opis w systemie teleradiologii.
Po otrzymaniu opisu radiologa, przypadek przedstawiono i skonsultowano telefonicznie z lekarzem dyżurnym oddziału pulmonologii szpitala w Wałbrzychu, który odmówił przyjęcia z uwagi na brak miejsca. Pacjenta po zmianie nocnej przejął lekarz oddziału chorób wewnętrznych. Dodatkowo zlecono konsultację laryngologiczną, która wykluczyła patologię górnych dróg oddechowych. Pacjent był w ogólnym stanie dobrym, podczas pobytu nie zgłaszał personelowi dolegliwości, nie zaobserwowano żadnego z podawanych przez chorego w wywiadzie objawów. W wynikach badań laboratoryjnych nie było istotnych klinicznie odchyleń od normy.
Po ocenie całokształtu obrazu klinicznego, lekarz specjalista chorób wewnętrznych naszego szpitala uznał, iż pacjent nie wymaga natychmiastowego leczenia w oddziale pulmonologii. Przypadek ponownie skonsultowano telefonicznie z lekarzem szpitala w Wałbrzychu, który potwierdził, iż pacjent może samodzielnie zgłosić się do oddziału celem ustalenia terminu przyjęcia (w trybie planowym). Stan pacjenta nie kwalifikował go do przewiezienia i przyjęcia do oddziału w trybie nagłym. Przed wypisem choremu zalecono konkretne leczenie farmakologiczne. Wyniki badań zostały z pacjentem omówione. Lekarz wystawił stosowne skierowanie, udzielił informacji o lokalizacji najbliższych miejscowo szpitali.
Co do sugestii zamknięcia się na klucz w dyżurce i spania pielęgniarek na dyżurze – przypuszczenia te nie są prawdziwe. Kamery monitoringu potwierdzają przemieszczanie się po holu personelu pielęgniarskiego. Ponadto, co potwierdza system szpitalnej elektronicznej dokumentacji medycznej, w godzinach 23:00 – 6:00 w ramach oddziału ratunkowego świadczenia medycznego udzielono 19 pacjentom. Nie jest też prawdą twierdzenie, że pielęgniarka zgasiła światło – zmniejszono jedynie jego natężenie.
Równocześnie dyrekcja szpitala pragnie zaznaczyć, iż w jej ocenie tekst, który ukazał się na stronie internetowej portalu Swidnica24.pl, sporządzono z naruszeniem przepisu art. 12 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. prawo prasowe, wskazującego na obowiązek zachowania szczególnej staranności i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych oraz sprawdzaniu zgodności z prawdą uzyskanych wiadomości.
Oświadczenie Redakcji Swidnica24.pl
Artykuł był przygotowany z zachowaniem należnej rzetelności.
Agnieszka Szymkiewicz
Redaktor Naczelna Portalu Swidnica24.pl