Czują się oszukane i zdradzone, ale nie zamierzają składać broni. W Świdnicy, podobnie jak w wielu miastach Polski, po raz kolejny została zorganizowana manifestacja w obronie praw kobiet do wolności wyboru.
Być może pogoda sprawiła, że nie ma nas zbyt wiele – próbowała tłumaczyć skromną frekwencję organizatorka protestu Jolanta Słabicka. Na Rynku pojawiło się kilkadziesiąt osób, które odpowiedziały na ogólnopolski apel, by zaprotestować zarówno przeciwko kolejnej próbie zaostrzenia przepisów aborcyjnych, jak i wyrazić swoje rozczarowanie postawą części posłów parlamentarnej opozycji, którzy nie zagłosowali za przekazaniem do dalszych prac liberalnego obywatelskiego projektu ws. aborcji, praw kobiet i edukacji seksualnej. Tym razem nie pojawił się ani jeden poseł.
Jak przypomniały organizatorki protestu, 10 stycznia za sprawą 39 posłów PO i .Nowoczesnej, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu, obywatelski projekt „Ratujmy Kobiety”, pod którym podpisało się pół miliona osób, trafił do kosza. Na Rynku głos zabrał Wojciech Rut, szef .Nowoczesnej w powiecie świdnickim i przepraszał za postawę parlamentarzystów swojej partii. – Będziemy starali się to w jakiś sposób naprawić i przypominam wszystkim, że członkowie koła .Nowoczesnej w Świdnicy od początku są na wszystkich protestach i zawsze będą – zadeklarował. Organizatorki odczytały „listę hańby”, jednak przeciwko takiemu działaniu zaprotestowała jedna z mieszkanek Świdnicy, aktywna uczestniczka manifestacji w obronie, kobiet, wolnych sądów i wyborów. Anna Bielawska apelowała, by nie skupiać się na piętnowaniu tych, którzy popełnili błąd, ale przeciwstawić się niszczeniu Polski przez – jak określiła – tzw. „dobrą zmianę”.
Kobiety przypomniały, że do dalszych prac w komisjach sejmowych trafił inny obywatelski projekt, który zakłada zaostrzenie przepisów aborcyjnych. – Nie możemy się zgodzić na odbieranie kobietom wyboru. Daje się im 4 tysiące złotych za urodzenie niepełnosprawnego dziecka, a co potem, co przez kolejne dziesiątki lat? Renta dla niepełnosprawnego to 750 złotych! To skazywanie ludzi na wegetację – podkreślała jedna z uczestniczek. Wszystkie panie podkreślały – tu nie chodzi o zabijanie nienarodzonych, a prawo wyboru w skrajnych sytuacjach.
Nie wszyscy uczestnicy uszanowali powód, dla którego doszło do dzisiejszego protestu. Józef Daleszyński, świdnicki radny, po raz kolejny, podobnie jak podczas protestów w obronie wolnych sądów, wykorzystał okazję do agitowania na rzecz lokalnych władz.
Manifestacja na Rynku potrwała około pól godziny, a organizatorki zapowiedziały, że będą podejmowane kolejne działania, by powstrzymać ograniczanie praw kobiet.
/asz/
Zdjęcia Artur Ciachowski