Strona główna 0_Slider Piękniejszy świat Beaty: Psia… sentencja

Piękniejszy świat Beaty: Psia… sentencja

0

W straszliwego doła wpadłam ostatnio. Głębokiego jak Rów Mariański. Takiego, że chciałam umrzeć, albo co najmniej rozdać majątek i wyjechać w Bieszczady. Szybko uświadomiłam sobie, że majątku jednak na rozdawanie nie mam, a w Bieszczadach mieszka moja siostra, więc co to za alienacja… Póki co tkwię więc dalej w tej depresji, co ją sobie oswoiłam i już nawet jesteśmy ze sobą po imieniu.  

I wówczas, gdy wydawało się, że ustabilizowałam się już na tej pozycji, rozbiłam obóz na tym emocjonalnym dnie, urządziłam się tam i oflagowałam, okazało się, że mój psychiczny stan zrobił się widoczny dla świata i że wszelkie osoby, którym na co dzień jestem obojętna, bo wprawdzie znamy się, ale nie aż tak… to jednak te osoby zechciały przyjść mi z pomocą i mnie z tego stabilnego stanu depresji wyciągnąć.

A chciały to zrobić metodami, które pozwalają im nie ruszyć się z kanapy i nie kiwnąć nawet palcem, ale jednak zrobić coś dla uspokojenia własnego sumienia. Otrzymałam więc za pośrednictwem fejsa (słowo, że nic tam od siebie nie wstawiałam, żadnych emotikonek z łezką ani obrazów Beksińskiego – no, nic zupełnie…) całą gamę sentencji na tle obrazków wysłodzonych do granic. I czegoż tam nie było. Dostałam na przykład hasło „Nadzieja jest tęczą nad rzeką życia”. Hasło może trochę banalne, ale piękne, umieszczone na tle… na tle… na tle… tęczy. Tadam!

Albo takie hasło było: „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą.” No, na jakim tle byście to wstawili? Ja akurat dostałam z obrazkiem nadgarstka obwiązanego jakąś liną,  z którego to nadgarstka kapała jakaś ciecz. Wyobraźnia mi tylko podpowiada, co to mogła być za ciecz, bo obrazek na całe szczęście czarno-biały był, pozostawiając tę  nutkę niepewności, w której zawiera się nieskończoność…

Reszty sentencji nie będę przytaczać, bo to – po pierwsze – nudne. Po drugie ich czytanie odnosi skutek przeciwny – przynajmniej u mnie. Powoduje, że mam ochotę już nie tylko zostać na tle rowu, ale jeszcze dodatkowo przekopać się do Chin przez samo jądro ziemi. Po trzecie – zapomniałam, co chciałam powiedzieć, ale jest mile widziane, jak argumentów jest po trzy, więc…

Chciałam się jednak pochwalić, że ja mam już swój zestaw sentencji na swój własny użytek, które mnie jakoś tam zbierają do kupy i mogłabym je sobie nawet wytatuować, gdybym nie miała cykora przed igłą.  Lubię na przykład tę: „Nie rób nic na siłę, weź większy młotek” – to z Murphy’ego.  Murphy to był hipermądry inżynier, więc czuję z nim podprogową więź i łykam jego sentencje po kolei, jak leci. Tę, że „jeśli coś może się schrzanić, schrzani się na pewno” zwłaszcza.

Mam też ulubione cytaty z filmów:  „Pomyślę o tym jutro” – to ze Scarlet O’Hary, i „Psia dupa” – z Listów do M. Zwłaszcza to ostatnie mi podpasowało koncertowo, bo zaczęłam cytować dość często i przy każdej okazji. Zastępuje mi różne inne sformułowania, po użyciu których musiałam się rumienić i przepraszać. A tu niespodziewanie spłynęła z nieba fraza, która jest neutralna dość i zawiera w sobie całe morze uczuć. Nawet chciałam sobie zrobić filcową makatkę z reniferkami, bombeczkami i śnieżynkami oraz z psią ten-teges. Zapragnęłam nawet tak mocno odreagować ten cały mój stres, że zrobiłabym porządną sesję zdjęciową z ową makatką i puściłabym te zdjęcia w świat, i może nawet do gazety, ale po pierwsze czytają to przyjaciółki mojej mamy, po drugie czytają to mamy moich przyjaciółek, a po trzecie… znowu zapomniałam, co chciałam powiedzieć.

Nie powstanie więc na razie makatka z cytatem, bo cały zapas filcu przerobiłam już na serduszka. Też śliczne, chociaż takie przewidywalne, oklepane i bez ikry. Część zawieszek już pojechało w świat, ale jak by ktoś był chętny zawiesić u siebie serduszko wykonywane  w ramach wychodzenia z depresji, z zaszytą w środku dobrą energią, promyczkiem nadziei i tęczą nad czymś tam, to proszę bardzo. Serduszka z zaszytą psią ten-teges zostawiam dla siebie i  nie oddam, żeby nie wiem co. Wszelkie błagania i granie na moich uczuciach w tej kwestii proszę sobie darować, bo ja jestem asertywna dość…

Beata Norbert
Po piękne drobiazgi Beaty zapraszamy do sklepu na  atrillo.pl

 BNorbertBeata Norbert, świdniczanka: Uprawiam rzemieślniczą partyzantkę. Po godzinach jestem mamą. Z doskoku również przyjaciółką i eksżoną. Z zamiłowania podróżniczką, czytelniczką, słuchaczką. Pasjami (choć niewprawnie) nadwyrężam ciało i umysł przy fotografowaniu.

Poprzedni artykułOłówek Pawła: choinka
Następny artykułPolicjanci do młodzieży: stop niebezpiecznym fajerwerkom