W całej Europie nie znajdziemy drugiego tak niesamowitego miejsca, w którym można poczuć się jakbyśmy uczestniczyli w wyprawie na Marsa. Mowa tu oczywiście o Parku Narodowym Timanfaya.
Gdy w roku 1730 rozstąpiła się ziemia i zaczęła z niej wypływać lawa nikt się nie spodziewał, że proces ten będzie trwał nieustannie przez sześć lat. Nikt też nie zdawał sobie początkowo sprawy ze skali zniszczeń jakich dokonają erupcje. Nie można było przewidzieć również faktu, że prawie jedna trzecia wyspy zostanie pokryta polem lawy, że z wyspy będzie musiało się ewakuować prawie połowa mieszkańców i ostatecznie, że zniszczone zostanie połowa wszystkich upraw, będących w tamtym czasie najważniejszą gałęzią biznesu na wyspie. To wszystko doprowadziło praktycznie do upadku Lanzarote, która nie wiedziała jeszcze wtedy, że paradoksalnie to co mało jej nie unicestwiło, stanie się jej największym magnesem przyciągającym turystów i pieniądze.
Sam park zajmuje powierzchnię około 54 km. kwadratowych i znajduje się w miejscu gdzie występowała największa aktywność sejsmiczna w latach 1730-1736. Jest on ścisłym rezerwatem przyrody, w którym poczyniono starania w kierunku zbadania jak samoistnie odradza się życie na lawie. Z tego względu po parku nie można się poruszać (poza pewnymi wyjątkami) pieszo ani własnymi pojazdami. Zwiedzanie odbywa się albo w grupach zorganizowanych (autobusy, które przy wjeździe do parku muszą przedstawić potwierdzenie dobrego stanu technicznego pojazdu) albo dla osób przybywających indywidualnie (poprzez podróż autobusami należącymi do parku). Do Parku Narodowego Timanfaya można dotrzeć albo wynajętym autem albo poprzez wykupienie wycieczki w jednym z lokalnych biur turystycznych.
Diabeł z Timanfaya – Symbol Parku |
Symbolem Parku jest diabełek widniejący na większości pamiątek z Lanzarote, a także przy wjeździe do samego rezerwatu. Zaprojektował go Cesar Manrique, któremu wyspa zawdzięcza to jak obecnie wygląda oraz całą swoją popularność. Pierwszym punktem odwiedzin w Parku jest wizyta na Wzgórzu Hilarego, gdzie mieści się restauracja El Diablo przyrządzająca posiłki korzystając tylko i wyłącznie z ciepła wydobywającego się z wnętrza ziemi. Jest to też jedynie miejsce w rezerwacie, gdzie można wyjść z autobusu i osobiście przekonać się, dzięki pokazom geotermalnym, jak wysokie temperatury panują w środku ziemi.
Park Narodowy Timanfaya – Pokazy geotermalne |
Wzgórze Hilarego i restauracja jest też miejscem, w którym zbierają się turyści indywidualni, żeby przesiąść się do autobusów obwożących po parku. W autobusach tych puszczany jest opis tego co się ogląda w kilku językach. Niestety polskiego nie ma wśród nich. Do tego miejsca można dotrzeć wynajętym lub własnym autem. Obok restauracji jest dość duży parking.
Park Narodowy Timanfaya – Wzgórze Hilarego |
Punktem kulminacyjnym wycieczki do Timanfaya jest przejazd tak zwaną Ruta de los volcanes, czyli przepiękną, malowniczą trasą wijącą się wśród kraterów oraz pól lawy. W trakcie przejazdu w autobusach muszą być zamknięte szyby. Nie można również wychodzić z autobusu. Zakazy te mają zapobiec wniesieniu na teren lawy obcej materii (ziaren, nasion itd.) mogących zakłócić naturalny rozwój życia na lawie. O samej trasie nie będę się rozpisywał bo ciężko wyrazić słowami te obrazy:
Lanzarote – Park Narodowy Timanfaya |
Lanzarote – Park Narodowy Timanfaya |
Lanzarote – Park Narodowy Timanfaya |
Lanzarote – Park Narodowy Timanfaya |
Podsumowując: Z czystym sumieniem mogę polecić każdemu, kto akurat wypoczywa na Wyspach Kanaryjskich odwiedzenie Parku Narodowego Timanfaya. Wizyta w nim dostarczy każdemu niezapomnianych wrażeń, a krajobraz w tym miejscu pozwoli poczuć się jak podczas podróży na Marsa. Dużą atrakcją dla dzieci są pokazy geotermalne czy możliwość zaglądnięcia praktycznie do wnętrza krateru wulkanu.
Autor Michał Małko
***
Ola i Michał Małkowie są pasjonatami podróży, a ich miłości do zwiedzania świata nie przerwały narodziny Madzi. Córeczka znakomicie sobie radzi, a jak się okazuje – świat jest coraz bardziej przychylny małym podróżnikom. Ola i Michał prowadzą wyjątkowego bloga Małki w Europie: bardzo precyzyjnie podają informacje praktyczne, sprawdzone „na własnej skórze”. Swoimi doświadczeniami dzielą się także z czytelnikami Swidnica24.pl w cotygodniowym Magazynie. Wszystkie wpisy pochodzą z bloga podróżującego małżeństwa „Małki w Europie”.
Ola i Michał Małkowie są pasjonatami podróży, a ich miłości do zwiedzania świata nie przerwały narodziny Madzi. Córeczka znakomicie sobie radzi, a jak się okazuje – świat jest coraz bardziej przychylny małym podróżnikom. Ola i Michał prowadzą wyjątkowego bloga Małki w Europie: bardzo precyzyjnie podają informacje praktyczne, sprawdzone „na własnej skórze”. Swoimi doświadczeniami dzielą się także z czytelnikami Swidnica24.pl w cotygodniowym Magazynie. Wszystkie wpisy pochodzą z bloga podróżującego małżeństwa „Małki w Europie”.