Czy opłaty w świdnickiej Strefie Płatnego Parkowania są pobierane wbrew prawu? A może kierowcy lawinowo będą podważać zasadność płacenia za postój? Czy należy zmieniać obowiązująca uchwałę? Między innymi te wątpliwości były przyczyną zwołania posiedzenia Komisji Rozwoju Gospodarczego i Infrastruktury Rady Miejskiej w Świdnicy. Pytania sprowokowało rozstrzygnięcie Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które uznało, że z powodu złego oznakowania, od jednego z mieszkańców opłatę pobrano bezpodstawnie i bezpodstawnie przeprowadzono egzekucję należności.
Prawomocne postanowienie dotyczyło Henryka Kosiorowskiego, który od dawna przekonuje, że działanie strefy w Świdnicy opiera się na złych podstawach. – Ten, kto pisał uchwałę w 2003 roku nie miał pojęcia o legislacji – mówił świdniczanin, który został zaproszony przez przewodniczącego komisji Janusza Soleckiego na posiedzenie. – Strefa jest podzielona na podstrefy, a prawo nie przewiduje takiego podziału. Znaki nie spełniają wymogów, ich po prostu nie ma w przepisach, strefa obejmuje także drogi wewnętrzne i place, nieleżące w pasie drogowym – wyliczał dodając, że uchwała pominęła zawartą w ustawie informację o wyznaczeniu miejsc postojowych. Henryk Kosiorowski niezgodność uchwały z obowiązującym prawem będzie chciał dowieść przed sądem. Sprawą zajmuje się także prokuratura, która początkowo umorzyła postępowanie, ale po skardze zostało ono wznowione. Najbardziej jaskrawym przykładem łamania przepisów, zdaniem Henryka Kosiorowskiego, jest ignorowanie rozporządzenia ministra transportu, budownictwa i gospodarki wodnej z 2014 roku, które precyzuje oznaczenie strefy. Oprócz znaków pionowych powinny być namalowane linie, wyznaczające miejsce postojowe. Jeśli ich nie ma, miasto zdaniem świdniczanina nie ma prawa pobierać opłat.
Zastępca prezydenta Marek Suwalski i dyrektor wydziału dróg i infrastruktury miejskiej Maciej Gleba przekonywali radnych, że strefa działa zgodnie z prawem, a podstawą jest uchwała Rady Miejskiej, która nie została podważona przez nadzór prawny wojewody ani zniesiona żadnym wyrokiem sądu. Podkreślali, że decyzja SKO ma charakter jednostkowy i nie dotyczy funkcjonowania strefy. Urzędnikom wtórował radny Wspólnoty Samorządowej Lesław Podgórski, który stwierdził, że z własnego doświadczenia wie, iż Samorządowe Kolegium Odwoławcze zawsze staje „po stronie” obywatela, a urzędy są na straconej pozycji, bo od postanowień nie można się odwołać.
Maciej Gleba wyliczał działania, jakie urzędnicy podjęli, by wyznaczyć miejsca postojowe zgodnie z rozporządzeniem ministra. Zanim jednak zostały one podjęte, urząd długi czas upewniał się, jak należy rozumieć rozporządzenie. Ostatecznie, po uzyskaniu pewności, co miał na myśli minister pisząc, że musi być oznakowanie poziome, po dwóch latach od wejścia dokumentu w życie, zostały podjęte działania, zmierzające do wymalowania linii. Najpierw na przeszkodzie stanęła zbyt wysoka cena, jaką w przetargu zaproponował oferent. Za drugim podejściem poziome oznakowanie strefy zostało włączone do ogólnego malowania oznakowania poziomego w całym mieście. Wczesną wiosną tego roku został nawet przygotowany plan wyłączania ulic na czas przeprowadzenie zadania. Jak informował radnych dyrektor Gleba, wówczas Wojewódzki Konserwator Zabytków wydał zakaz malowania oznakowania w zabytkowej części miasta. Prace wstrzymano. Ani Marek Suwalski, ani Maciej Gleba nie odpowiedzieli na pytanie radnego Marcina Paluszka, jakie konsekwencje groziłyby za złamanie zakazu konserwatora.
Urzędnicy dodali, że zarówno władze Świdnicy, jak i wielu miast w Polsce nie zgadzają się z obecnym stanem prawnym. Ich zdaniem malowanie białych linii nie tylko psuje estetykę, ale przede wszystkim zmniejsza liczbę miejsc parkingowych. Wyliczyli, że bez linii jest ich 1350, z liniami będzie o minimum 350 mniej.
Komisja podczas środowego posiedzenia ograniczyła się do wysłuchania racji obu stron i nie podjęła żadnej decyzji. Jak podsumował przewodniczący Solecki, sytuacja przypomina węzeł gordyjski. Dodał, że sprawa nie jest zamknięta.
/asz/