Strona główna Magazyn Turystyka Małki w podróży: Zamek Książ

Małki w podróży: Zamek Książ

0

Parafrazując słynne powiedzenie ks. Benedykta Chmielowskiego: „Jaki Książ jest, każdy widzi”. Któż bowiem nie rozpoznałby na fotografii charakterystycznej sylwetki tego najpopularniejszego z dolnośląskich zamków? Napisano o nim już setki artykułów i publikacji, a odkąd w mediach gruchnęła wieść, iż w okolicy natrafiono na Złoty Pociąg przeżywa on wręcz oblężenie turystów. Oczywiście historia ze skarbami pochowanymi w wagonach gdzieś głęboko pod ziemią okazała się póki co jedynie bajką, ale ze względu na to, że przez kilka miesięcy emocjonowała się nią cała Polska, staliśmy się świadkami nastania mody na Góry Sowie, a także sam Wałbrzych. Zamek Książ to jednak nie tylko stulecia bogatej historii, zachwycająca pięknem architektura, czy nierozwiązane wciąż zagadki z okresu II Wojny Światowej, lecz również słynny Festiwal Kwiatów, który w tym roku miał już swoją 29 edycję. I to właśnie o nim chcielibyśmy Wam co nieco opowiedzieć.

Do Książa dotarliśmy w sobotnie przedpołudnie. Zazwyczaj o tej porze, w trakcie trwania festiwalu, parking przed zamkiem pęka w szwach i aby zostawić auto trzeba szukać szczęścia znacznie dalej. Ku naszemu zaskoczeniu tym razem w kolejce do wjazdu stało tylko kilka pojazdów. To był dobry znak. Jednak przeczucie, by mimo majówki ruszyć do Wałbrzycha nas nie myliło. Nie do końca przewidywalna aura oraz fakt, że tegoroczna impreza miała potrwać aż pięć dni zrobiły swoje. Ludzi, co by nie mówić, było rzeczywiście mało, a na pewno zdecydowanie mniej niż pamiętaliśmy z poprzednich edycji tej imprezy. Ponadto wielu z tych, którzy już dotarli szybko przegonił przelotny, lecz momentami intensywny deszcz, pojawiający się nad zamkiem kilkukrotnie w ciągu dnia. Brak tłumów to oczywiście same plusy, a największym z nich było to, iż nie musieliśmy się nigdzie spieszyć ani za niczym gonić. Mieliśmy dzięki temu mnóstwo czasu by delektować się śliczną okolicą oraz na spokojnie przyjrzeć się nowościom i zmianom, jakie zaszły w trakcie ostatnich czterech lat, bo właśnie tyle minęło od naszej poprzedniej wizyty w tym miejscu.

Jedna z alei prowadzących do zamku

Wychodząc z parkingu zauważyliśmy niewielki żółty budynek, stojący nieco na uboczu od głównego szlaku wiodącego do zamku. Prawie nikt ze spacerujących osób tam nie zaglądał. Sami również nie kojarzyliśmy tej konstrukcji z wcześniejszych odwiedzin i pewnie również przeszlibyśmy wobec niej obojętnie, gdyby nie nowo powstający chodnik, który przykuł naszą uwagę. Okazało się, że ta budowla to dawne mauzoleum Hochbergów, rodu który przez ponad cztery stulecia zarządzał dobrami w Książu, doprowadzając je do największego rozkwitu. W stosunku do innych elementów kompleksu stworzono je stosunkowo późno, wykorzystując do tego celu dawny pawilon letni. Jako pierwsze, w 1907 roku, pochowano w nim ciało księcia Jana Henryka XI, człowieka, o którym mówiono, że ma wyjątkową smykałkę do biznesu. Co ciekawe, mimo że mało kto z Polaków o nim w ogóle słyszał, to właśnie jemu zawdzięczamy istnienie oraz popularność Browaru Książęcego w Tychach, z którego trunków dzisiaj masowo korzysta nasz naród. Za jego sprawką oraz dzięki ogromnym znajomościom Tyskie pito wówczas regularnie na dworze niemieckiego cesarza, a nawet zaserwowano je podczas uroczystego otwarcia Wieży Eiffla, co było nie lada wyróżnieniem.

Mauzoleum Hochbergów – obecnie jest odnawiane. Już niedługo będzie kolejną atrakcją w trakcie zwiedzania Książa.
Mauzoleum Hochbergów – tablica pamiątkowa poświęcona członkom rodziny książęcej, którzy byli pochowani w tym miejscu

Tematem na osobny rozdział książki może być natomiast historia kolejnej z pochowanych w mauzoleum osób. Mowa tu o wyjątkowo lubianej i szanowanej przez wszystkich księżnej Daisy. Kiedy zmarła w 1943 roku nikt nie przypuszczał, że wiecznym spokojem w swoim ukochanym Książu nacieszy się ledwie dwa lata. Przerwali go w brutalny sposób poszukujący skarbów Sowieci, którzy zniszczyli i splądrowali budynek i kryptę. Ciało księżnej, jeżeli wierzyć różnym, często niemożliwym do zweryfikowania relacjom, zostało przeniesione pod osłoną nocy na ewangelicki cmentarz w dzielnicy Szczawienko. Rzekomi świadkowie tamtych wydarzeń wskazywali na któryś z grobów miejscowych kupców. Który? To chyba na zawsze pozostanie nierozwikłaną tajemnicą, ponieważ po tamtej nekropolii nie został już nawet najmniejszy ślad. W latach 60-tych została zrównana z ziemią, a na jej miejscu powstało osiedle domków jednorodzinnych. To jednak nie koniec tajemniczej historii, gdyż według niektórych „dobrze poinformowanych” ciało Daisy także i tym razem zostało przeniesione w bezpieczne miejsce.

Brama lubiechowska (widok w stronę zamku)
Brama lubiechowska – jedna z lwic strzegących wejścia na teren parku

Mauzoleum, mimo gruntownego remontu fasady i wnętrza wciąż pozostaje jeszcze zamknięte, ze względu na trwające prace przy podziemnej krypcie. Całość, zgodnie z zapowiedziami, ma być niedługo udostępniona jako nowa atrakcja dla turystów. Póki co pozostało nam jedynie cyknąć parę fotek i ruszyć w dalszą drogę. Na teren parku dostaliśmy się przez okazałą Bramę lubiechowską, której strzegą dwie kamienne rzeźby przedstawiające pół kobiety, pół lwice. Do zamku prowadzi od niej szeroka asfaltowa aleja ciągnąca się wśród starych drzew i krzewów. Postanowiliśmy jednak jeszcze raz, na moment, zboczyć z głównego traktu i zahaczyć o punkt widokowy. Warto tam podejść, ponieważ pejzaż skąpanego w zieleni Książa dosłownie zapiera dech w piersiach. Co ciekawe, z tej perspektywy wydaje się, że ta okazała budowla znajduje się nie wiadomo jak daleko. W rzeczywistości do przejścia pozostaje nie cały kilometr, co nawet dla Madzi nie stanowiło żadnego wyzwania.

Park przy Zamku Książ
Zamek Książ – panorama z punktu widokowego

Znacznie większym wyzwaniem i to nie tyle dla naszej córki, co dla nas samych okazało się niewydanie wszystkich zabranych ze sobą pieniędzy w drewnianych kramach, które ustawione jeden obok drugiego, szczelnie wypełniały pobocze drogi prowadzącej bezpośrednio do kas biletowych. Nie wiemy dlaczego, ale mamy ogromny sentyment do takich jarmarków i uważamy je za świetną okazję do nabycia różnego rodzaju produktów regionalnych. Na szczęście dla naszego budżetu skończyło się jedynie na zakupie uroczej, różowej torby z konikiem dla Madzi oraz grillowanych serków góralskich z żurawiną, bo tych akurat sobie nigdy nie odmawiamy. Tak na wszelki wypadek, co by nie kusiło, gdy tylko znaleźliśmy sposobność, od razu przeskoczyliśmy za drewniane domki, gdzie jak się okazało, znajdowała się świetnie urządzona przestrzeń z ławeczkami, fontanną oraz praktycznie całkowitym brakiem ludzi.

Drewniane stragany w drodze do zamku.
Zadowolone dziecko to klucz do udanej wycieczki – Madzia z nową torbą 🙂
W trakcie festiwalu mało kto tu zaglądał

Kiedy podeszliśmy do kas biletowych okazało się, że i tu nie ma kolejek. Od ręki zakupiliśmy wejściówki, które w tym roku kosztowały 30 złotych i ruszyliśmy w stronę gmachu biblioteki, gdzie zlokalizowana jest reprezentacyjna brama prowadząca w kierunku zamkowego dziedzińca – według nas jednego z najpiękniejszych w Polsce. Wprawdzie najważniejsze wydarzenia tegorocznego Festiwalu Kwiatów i Sztuki działy się we wnętrzach dawnej rezydencji Hochbergów, lecz również i przed nią nie brakowało atrakcji. Dla dzieci przygotowano między innymi warsztaty, w trakcie których uczyły się sztuki tworzenia bukietów, natomiast dorośli na niewielkiej scenie rywalizowali w różnych wyzwaniach florystycznych. Nie brakowało także hodowców roślin, którzy poza tym, że oferowali swoje produkty, z pasją i zaangażowaniem udzielali również porad na temat ich pielęgnacji. Jednak największą frajdą, zwłaszcza dla naszej córki, była możliwość zrobienia sobie pamiątkowego zdjęcia z „księżniczkami” ubranymi w kwiatowe suknie. Madzia była nimi wręcz oczarowana, co wyraźnie widać po jej zafascynowanej minie.

Zamek Książ – Budynek bramny. Mieści się w nim biblioteka
Klasyczne rzeźby zdobiące Dziedziniec Honorowy
Warsztaty dla dzieci, czyli jak zrobić piękny bukiet
Małki w komplecie z kwiatowymi „księżniczkami”

Jak już wspomnieliśmy wyżej, mimo iż na dziedzińcu działo się na prawdę wiele, to jednak gwóźdź programu stanowił spacer po wnętrzach zamku. Podczas tegorocznej edycji imprezy organizatorzy przygotowali dla gości całą moc atrakcji i niespodzianek, na które mogli się oni natknąć wędrując po zabytkowych komnatach i korytarzach zlokalizowanych na trzech kondygnacjach tej wspaniałej budowli. Tradycyjnie nie mogło zabraknąć pięknych instalacji roślinnych przygotowanych przez nagradzanych florystów. Każda z kwiatowych rzeźb tworzyła jedyne w swoim rodzaju, ulotne arcydzieło, wypełniające pałacowe pomieszczenia. Spacer od jednego do drugiego przypominał więc wędrówkę po osobliwym muzeum, które otwiera swe podwoje jedynie na kilka dni w roku. Odnieśliśmy wrażenie, że tym razem dominowały gerbery we wszystkich możliwych rozmiarach i barwach, co szczególnie ucieszyło mnie (Michała), bo poza różami to właśnie do tego gatunku kwiatów mam największą słabość.

Kwiatowe aranżacje w Książu
Kwiatowe aranżacje w Książu

Wysoki poziom jak zawsze trzymała Narodowa Wystawa Bonsai, będąca już od jakiegoś czasu stałym punktem festiwalu i jednocześnie naszym ulubionym. To między innymi właśnie dla niej pojechaliśmy do Książa. Tradycyjnie zorganizowano ją w Sali Balowej na drugim piętrze zamku. Poza samą prezentacją pięknych roślin można było także uczestniczyć w warsztatach oraz prelekcjach na temat tworzenia i pielęgnacji tych małych dzieł sztuki. Prowadzili je specjaliści z różnych, czasem wydawać by się mogło egzotycznych, krajów. Mówcie co chcecie, ale dla nas te miniaturowe drzewa, które z powodzeniem można trzymać w domu posiadają jakąś niezwykłą moc, niepozwalającą oderwać od nich wzroku. Podczas tegorocznej edycji festiwalu naszymi numerami jeden ex aequo okazały się piękny czerwony klon oraz brzoza, która może wyglądała niepozornie zwłaszcza na tle wszystkich iglaków, ale miała w sobie niepowtarzalny urok. Nie oznacza to oczywiście, że i pozostałe okazy nie zasługiwały na to, by poświęcić im choć chwilę uwagi. Co to, to nie. Przecież uformowanie oraz utrzymanie w dobrej kondycji takiego cudeńka wymaga ogromnego nakładu czasu i odpowiedniej, specjalistycznej wiedzy, o czym zapewne przekonują się dzisiaj wszyscy ci, którzy zdecydowali się na zakup swojego własnego bonsai na stoisku ustawionym zaraz przy wyjściu z Sali Balowej.

Wystawa Bonsai – Na nas jak zwykle zrobiła duże wrażenie.

Majówka na Zamku Książ to jednak także doskonała okazja do tego, by obcować ze sztuką. Podczas naszej tegorocznej wizyty na festiwalu natykaliśmy się na nią praktycznie wszędzie i w każdej możliwej postaci, a chcąc Wam opowiedzieć o wszystkim, co przygotowali organizatorzy, musielibyśmy się długo rozpisywać. Z naszego punktu widzenia najważniejsze było to, że pomyślano również o najmłodszych gościach. Przygotowano dla nich specjalne animacje, gry oraz zabawy, a czas umilały spektakle odgrywane kilka razy w ciągu dnia na Dziedzińcu Honorowym. W Starej Kuźni z kolei trwały warsztaty, na których dzieciaki mogły zapoznać się z tajnikami sztuki kowalskiej oraz zobaczyć jak tworzy się dziwer, czyli rodzaj stali o charakterystycznym, niepowtarzalnym wzorze. Ponadto przez cały czas po kompleksie przechadzały się leśne postacie takie jak Flora czy Faun, które Madzia z początku nieufna, pokochała miłością szczerą, jak tylko zorientowała się, że rozdają cukierki…dużo cukierków.

Są konie na obrazach, więc Madzia szczęśliwa. Uwielbia je.
„Zasłona Iluzji” Maria Malczewska-Bernhardt, po Madziowemu – „babule”

Ale i my dorośli nie mieliśmy powodów do narzekania, bo wybór w tym roku był na prawdę ogromny. Zresztą po co było wybierać, skoro trasa, jaką poruszaliśmy się, została zaplanowana tak, aby nie pominąć niczego co ciekawe i ważne. Oczywiście, poza rzeźbami kwiatowymi, dominowało, podobnie jak i w poprzednich edycjach, malarstwo. Naszą uwagę najbardziej przykuły dwie wystawy prezentowane w zamkowych murach: „Metamorfozy Zamku Książ” oraz „Zasłona iluzji”. Dlaczego akurat te? Pierwsza ze względów historycznych, ponieważ zgromadzono na niej dzieła, które po ponad 60 latach od zakończenia II Wojny Światowej powróciły do Książa, skąd wcześniej zostały zrabowane. A druga? Po prostu uważamy, że obrazy Marii Malczewskiej-Bernhardt miały w sobie to „coś”.

Zamek Książ – Czarny Dziedziniec

Jak już pisaliśmy wcześniej podczas festiwalu w Zamku Książ szuka niejedno ma oblicze i nie zawsze musi być ona pojmowana, jako ta pisana przez duże „S”. Doskonałym przykładem na potwierdzenie tezy są stoiska z wszelakim rękodziełem, które tradycyjnie już opanowały zabytkowe korytarze. Artyści oraz rzemieślnicy sprzedawali na nich własnoręcznie wykonaną biżuterię, obrazy, ceramikę czy też stroje. Czasami na prawdę ciężko było przejść obok nich obojętnie i czegoś nie kupić. Oj kusiło i to bardzo… Na szczęście skończyło się jedynie na nowych kolczykach, które postanowiłem sprezentować Oli do kolekcji.

Zamek Książ – Salon Chiński
Zamek Książ – Salon Biały
Zamek Książ – Salon Barokowy
Zamek Książ – Salon Zielony

Poważnym błędem byłoby nie wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie obcowania ze sztuką podczas spaceru po Książu. Mamy tu na myśli niesamowite i pełne przepychu wnętrza, zwłaszcza te barokowe znajdujące się na pierwszym piętrze rezydencji. Ich wystrój i wyposażenie z pewnością zachwyci każdego. My w każdym razie nie potrafimy nigdy wobec tej części zamku przejść obojętnie i to niezależnie od tego, że przecież nie raz zdarzyło nam się już w niej bywać. Wędrując przez kolejne salony, zwane w zależności od koloru ścian lub ich przeznaczenia białym, zielonym, barokowym, chińskim, czy też salą gier nie raz zdarzało nam się rozpływać nad kunsztem artystów, którzy te perełki tworzyli. Kulminacja piękna nastąpiła jednak dopiero chwilę później, gdy tylko wkroczyliśmy do Sali Maksymiliana. Można ująć to krótko. Jeżeli ktoś do tej pory miał wątpliwości, że Książem władał jeden z najbogatszych i najpotężniejszych rodów arystokratycznych w Europie, to w tej przepięknej auli na pewno zostaną one rozwiane. W końcu jedynie nielicznych stać było na to żeby opłacić stworzenie takiego arcydzieła sztuki barokowej.

Zamek Książ – Sala Maksymiliana
Zamek Książ – Sala Maksymiliana

Jeżeli pamiętacie, na wstępie wspomnieliśmy o Złotym Pociągu oraz o tym, że póki co nie dokopano się do jakichkolwiek skarbów, które zgodnie z legendą miał on przewozić. Nie oznacza to jednak, że w ostatnim czasie nie natrafiono na kilka zaskakujących znalezisk. Co rusz media w kraju donoszą o znalezieniu na terenie zamku nowych i wcześniej nie znanych nikomu elementów. Jeżeli spojrzymy tylko na ostatnich kilka lat, to wymienić można chociażby średniowieczną studnię, tajemniczy podziemny tunel, czy też dwie płaskorzeźby (maszkarony), które przez kilka dekad (może nawet stuleci) skutecznie ukrywały się przed hordą gapiów za zasłoną z bluszczu.

Jeden z maszkaronów odkryty po wycięciu bluszczu

Chyba nikt jednak nie przypuszczał, że największe odkrycie tego dziesięciolecia związane z Książem nastąpi w odległej Kanadzie. Co ważne, nie było to wcale żadne dzieło sztuki ani skarb w sensie dosłownym, lecz…około 1500 starych fotografii wykonanych na początku XX wieku przez nadwornego kucharza Hochbergów – Luisa Hardouina. Wałbrzychowi przekazała je jego wnuczka Jean Wessel (relację z tamtych wydarzeń możecie znaleźć TUTAJ). Zdjęcia te są doskonałym dokumentem, na podstawie którego można przyjrzeć się temu jak wyglądał zamek oraz jego najbliższa okolica tuż przed wybuchem II Wojny Światowej. Ale nie tylko… Dzięki nim poznajemy również ówczesnych mieszkańców rezydencji: właścicieli oraz służbę. Luis Hardouin z dużą dbałością o szczegóły uwiecznił codzienne życie, polowania, zabawy, wspólne świętowanie itp. Dziś niewielka część tej niezwykle interesującej kolekcji jest prezentowana na wystawie zatytułowanej „Książ od kuchni”. Naszym zdaniem, wobec tych fotografii, nie da się przejść obojętnie. W jednych wzbudzają ciekawość, w innych zachwyt, a jeszcze inni czują przede wszystkim złość, że w tak bestialski i bezsensowny sposób rozgrabiono i zdemolowano jeden z najpiękniejszych zamków w całej Europie.

Zamek Książ – dziewczyny podczas zwiedzania wystawy „Książ od kuchni”
Zamek Książ – dziewczyny podczas zwiedzania wystawy „Książ od kuchni”

Podczas wędrówki zakamarkami Książa czas pędził jak szalony. Nawet nie zdążyliśmy się obejrzeć, a od momentu wejścia do zamku upłynęły prawie trzy godziny. Wymownie przypominały o tym nasze burczące z głodu brzuchy. W międzyczasie zmieniła się także pogoda na zewnątrz. Słońce, które zastaliśmy wjeżdżając do Wałbrzycha, zaczęło w coraz większym stopniu ustępować ciężkim, szarym chmurom nadciągającym z zachodu. Zdecydowaliśmy więc, że kolejny punkt programu, czyli tarasy i ogrody francuskie potraktujemy nieco po macoszemu. Zazwyczaj wśród starannie wypielęgnowanych żywopłotów i alejek zdarzało nam się spędzać dobrą godzinę na podziwianiu kunsztu z jakim je stworzono, lecz tym razem deszcz skutecznie nas przegonił. Zrobiliśmy jedynie kilka pamiątkowych fotek, daliśmy Madzi troszkę czasu na wybieganie się i ruszyliśmy w kierunku wyjścia z zamiarem zjedzenia czegoś i schronienia przed całkowitym przemoknięciem. W planach mieliśmy bowiem jeszcze jedno miejsce, które miało być małą niespodzianką dla naszej córki i doskonałym zwieńczeniem wycieczki.

Zamek Książ – Ogrody
Zamek Książ – Ogrody
Zamek Książ – Ogrody
Zamek Książ – Ogrody

O ile Książ odwiedzaliśmy w swoim życiu już kilkukrotnie, o tyle znajdujące się w jego najbliższym sąsiedztwie Stado Ogierów wciąż było dla nas obojga sporym znakiem zapytania. Aż wstyd się przyznawać ale również i tym razem niewiele zabrakło abyśmy zrezygnowali z jego odwiedzenia. Oczywiście bardzo chcieliśmy pokazać naszej Madzi stajnie, jednak byliśmy już mocno zmęczeni całym dniem chodzenia. Szukaliśmy więc choćby najmniejszej wymówki, aby się wymigać i jechać do domu. Kiedy okazało się, że trzeba zapłacić za wstęp (bilet kosztował 10 PLN) postanowiliśmy wracać do auta. My tak. Nasza córka nie. Dziecko się uparło i oznajmiło (ma skubana 2,5 roku a już umie postawić na swoim), że musimy tam wejść i nie ruszy się dopóki nie ustąpimy. Cóż było począć w obliczu tak „silnych” argumentów… Krótka narada, a po niej decyzja. Wchodzimy. I wiecie co? Nasze dziecko miało w stu procentach rację.

Stado Ogierów Książ – brama główna

Na wędrówce po stadninie w Książu zeszło nam ponad godzinę, ale nawet przez krótką chwilę nie czuliśmy by był to czas zmarnowany. Wystarczyło tylko spojrzeć na Madzię. Uśmiech „od ucha do ucha” praktycznie nie schodził z jej twarzy. Widać było, że jest bardzo podekscytowana i że sprawiliśmy jej na prawdę ogromną niespodziankę i przyjemność. Dodatkowo z każdą kolejną minutą spędzoną w towarzystwie ciekawskich zwierząt mała stawała się coraz odważniejsza i pewna siebie. Początkowo trzymała jeszcze dystans, lecz gdy nasz spacer zbliżał się ku końcowi, bez skrępowania wyciągała już ręce w stronę rumaków. Te z kolei odwzajemniały się wystawiając przez barierki w boksach swoje łby oraz pozwalając się głaskać. Dodamy tylko, że zwiedzając książańskie stajnie naliczyliśmy grubo ponad 50 koni, co prawdę powiedziawszy było (zwłaszcza dla Michała) dużym zaskoczeniem. Nigdy wcześniej nie miał on okazji podziwiać tylu sztuk w jednym miejscu. A pomyśleć, że przed rokiem 1945, w szczytowym momencie całe stado liczyło 141 ogierów, sprowadzonych dekadę wcześniej głównie z Lubiąża.

Stado Ogierów Książ – zabytkowe stajnie
Stado Ogierów Książ
Stado Ogierów Książ
Stado Ogierów Książ

Stado Ogierów Książ to jednak nie tylko piękne zwierzęta, choć to one z pewnością stanowią największą atrakcję tego miejsca, zwłaszcza dla najmłodszych gości. Jeżeli zdecydujecie się na odwiedziny w tej wyjątkowej stadninie, będziecie mogli odkryć dla siebie znacznie więcej smaczków oraz godnych uwagi elementów. Najlepszym przykładem jest tu imponujących rozmiarów zadaszona ujeżdżalnia, w całości zbudowana z drewna modrzewiowego oraz powozownia, w której znajduje się ekspozycja różnego rodzaju bryczek, sań oraz karet. Ciekawe czy któreś z nich służyły kiedyś rodzinie książęcej… Warto także po prostu rozejrzeć się wokół aby podziwiać piękną XVIII-wieczną zabudowę, z poddaszami wykończonymi murem pruskim. Jeszcze na początku zeszłego stulecia mieścił się tu zamkowy folwark. Dopiero tuż przed rozpoczęciem I Wojny Światowej budynki zostały przez Hochbergów gruntownie przebudowane i przekształcone w stajnie. To właśnie ten moment uznaje się oficjalnie za początek hodowli koni na terenie Książa.

Stado Ogierów Książ – powozownia
Stado Ogierów Książ – ujeżdżalnia
Stado Ogierów Książ
Stado Ogierów Książ – w każdym z widocznych budynków mieszkają konie

Mówi się, że czas płynie znacznie szybciej kiedy człowiek zajmuje się tym, co sprawia mu ogromną frajdę. Coś musi być w tym haśle na rzeczy, bo my nawet nie wiemy kiedy minął nam cały dzień i przyszedł moment powrotu do domu. Na Festiwal Kwiatów z pewnością przyjedziemy również za rok, bo z każdą następną edycją impreza się rozwija poszerzając swój program o kolejne atrakcje i dostarczając coraz to więcej wrażeń. Ale do Książa warto wybrać się w dowolnym momencie, ponieważ tu się po prostu nie da nudzić. Zamek imponuje i zachwyca, jednocześnie oferując moc atrakcji dla wszystkich niezależnie od wieku i zainteresowań. Poza tym nigdy nie wiadomo kiedy na jego terenie znowu dokona się jakieś spektakularne odkrycie. Kto wie, może akurat będzie tego świadkami. Chcielibyście? My bardzo 🙂

Autor: Michal Malko
***
Ola i Michał Małkowie są pasjonatami podróży, a ich miłości do zwiedzania świata nie przerwały narodziny Madzi. Córeczka znakomicie sobie radzi, a jak się okazuje – świat jest coraz bardziej przychylny małym podróżnikom. Ola i Michał prowadzą wyjątkowego bloga Małki w Europie: bardzo precyzyjnie podają informacje praktyczne, sprawdzone „na własnej skórze”. Swoimi doświadczeniami dzielą się także z czytelnikami Swidnica24.pl w cotygodniowym Magazynie. Wszystkie wpisy pochodzą z bloga podróżującego małżeństwa „Małki w Europie”.
Poprzedni artykułZnamy nowego trenera pierwszej drużyny siatkarek Polonii Świdnica!
Następny artykułUroda: Pielęgnacyjne rytuały, które trzeba znać