Dwaj mężczyźni nie żyją, dwie osoby musiały trafić na oddział toksykologii wrocławskiego szpitala po wypiciu tzw. „paliwa rakietowego F16”. Do zdarzenia doszło 9 maja, ale dopiero dzisiaj prokuratura ujawnia szczegóły. – Podejrzewaliśmy, że w Świdnicy ktoś mógł rozprowadzać skażony alkohol – wyjaśnia prokurator rejonowy Marek Rusin.
9 maja mieszkańcy jednej z kamienic przy ulicy Kliczkowskiej zawiadomili policję o zwłokach mężczyzny, znalezionych w mieszkaniu. Jak się okazało, w tym samym lokalu przebywały jeszcze trzy inne osoby, które podczas czynności policyjnych zaczęły się uskarżać na złe samopoczucie i problemy z widzeniem. 55-latek oraz mężczyzna w wieku 62 lat i jego równolatka trafili na oddział toksykologii szpitala we Wrocławiu. Najmłodszego z całej trójki nie udało się uratować, pozostała dwójka po leczeniu już opuścili szpital.
– O sprawie nie informowaliśmy, bowiem istniało podejrzenie, ze w Świdnicy ktoś rozprowadza skażony alkohol – wyjaśnia prokurator Rusin. Zostało przeszukanych kilka podejrzanych lokalizacji, ale nigdzie nie znaleziono groźnych substancji. Nie jest także pewne, co zabiło dwóch świdniczan. – Czekamy na wyniki sekcji oraz badań zawartości wielu butelek, znalezionych w mieszkaniu – dodaje prokurator.
Jak po leczeniu zeznali uczestnicy libacji, w ciągu doby we czwórkę wypili około 7 litrów różnych mieszanek alkoholowych. Wśród nich było tzw. „paliwo rakietowe F16”, czyli mieszanka denaturatu, rozpuszczalnika i płynu do naczyń.
Prokuratura prowadzi postępowanie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci.
/asz/