Na Malcie nie brakuje bajkowych krajobrazów i miejsc, ale jeżeli chcecie poczuć się na prawdę jak w bajce, i to dosłownie, koniecznie musicie odwiedzić Wioskę Popeye’a. Zapraszamy zatem do wspólnego spaceru po tym niesamowitym zakątku.
Kiedy w 1979 roku Robert Altman wpadł na pomysł nakręcenia musicalu opartego na komiksach i kreskówkach o przygodach zabawnego marynarza uwielbiającego szpinak, raczej nie przypuszczał, że scenografia do tej hollywoodzkiej produkcji przetrwa dłużej oraz zyska większą popularność niż sam film. Nawet mimo tego, że w rolę tytułowego bohatera wcielił się nieodżałowany Robin Williams musical nie zyskał zbyt dużego rozgłosu na świecie, za to zbudowana od podstaw na jego potrzeby wioska ma się wciąż dobrze i już jako park rozrywki przyciąga rokrocznie rzesze turystów chcących poczuć się tam jak w bajce.
|
Wioska Popeye’a |
W Internecie można spotkać wiele opinii na temat tej atrakcji. Jedni twierdzą, że jest przereklamowana oraz kompletnie nie warta ceny, którą trzeba zapłacić za bilet. Inni z kolei zdecydowanie polecają wizytę i są zachwyceni. Czytając te wpisy ciężko zatem wywnioskować jak jest rzeczywiście. My postanowiliśmy zaryzykować, a ze względu na fakt, iż podróżowaliśmy z Madzią, Wioska Popeye’a wydała nam się wręcz idealnym miejscem na spędzenie udanego dnia pełnego pozytywnych wrażeń, i to zarówno dla nas samych, jak i dla naszego dziecka.
|
Wioska Popeye’a |
|
Wioska Popeye’a |
Pierwszym „wyzwaniem” jakie nas czekało podczas tej wycieczki było dotarcie do Wioski. Mimo sporych obaw jakie mieliśmy opuszczając hotel dojazd okazał się dość prosty. Nie wymagał od nas również zbyt wielu kombinacji, aczkolwiek bez przesiadki się nie obyło. Wystarczy złapać jakikolwiek autobus jadący w stronę Cirkewwy i wysiąść na przystanku o nazwie Skrajda. Znajduje się on przy jednej z najpopularniejszych i zarazem największych plaż na całej Malcie – Melieha Bay i raczej nie da się go przegapić. Jako, że przez Meliehę wiedzie główna droga do przeprawy promowej na Gozo bez problemu dotrzecie tam praktycznie z każdego większego miasta na wyspie. A co dalej? Dalej pozostaje już tylko 1,5 kilometra, które można przebyć pieszo lub autobusem linii 101. Nam tego dnia szczęście sprzyjało i nawet nie musieliśmy czekać na przesiadkę. Wystarczyło kilka minut i już byliśmy na miejscu, co oczywiście nie przeszkodziło naszej córce w międzyczasie zasnąć.
|
Wioska Popeye’a – Budynek kasy biletowej |
|
Wioska Popeye’a |
Autobus wysadził nas na sporym parkingu tuż przy kasie biletowej, ulokowanej w niewielkim, drewnianym budynku, który swoim wyglądem zdradzał już co nas czeka w środku. Chętnych do wejścia było sporo ale obsługa szła bardzo sprawnie. Jedna pani sprzedawała bilety, natomiast druga nakładała opaski oraz udzielała informacji. Także po paru minutach mogliśmy już śmiało wkraczać w bajkowy świat marynarza Popeye. Co do cen biletów, tu zaskoczenia nie było. Zapłaciliśmy około 15 euro za osobę dorosłą za cały dzień pobytu. Madzia wchodziła za darmo. Warto jednocześnie wspomnieć, że do każdej wejściówki przysługują 3 gratisy: piętnastominutowy rejs łódką po zatoce Anchor Bay, szklaneczka ponczu oraz kartka pocztowa, którą otrzymaliśmy w sklepie z pamiątkami.
|
Wioska Popeye’a |
|
Wioska Popeye’a |
|
Wioska Popeye’a |
|
Wioska Popeye’a |
Madzia spała w najlepsze i nie obudził jej nawet gwar panujący przy kasie biletowej. Postanowiliśmy skorzystać więc z okazji i zwiedzić na spokojnie wszystkie dostępne dla turystów zakamarki. Nie omieszkaliśmy przy tym zaglądnąć do każdego z kolorowych domków i sprawdzić jaką atrakcję w sobie kryje. Nie ukrywamy, że sami byliśmy w tym względzie bardzo ciekawi, ale szczerze mówiąc patrzyliśmy także pod kątem naszej, wtedy jeszcze niespełna dwuletniej córki. Co ewentualnie mogłoby się jej spodobać.
|
Wioska Popeye’a – aleja candycane |
|
Wioska Popeye’a – muzeum |
Część bajkowych chatek zajmują komercyjne firmy, takie chociażby jak: jubiler wyrabiający tradycyjną, srebrną biżuterię, sklep z pamiątkami, w którym kupicie chyba wszystkie możliwe gadżety i durnostojki związane z Popeyem (poczynając od magnesów i kubków, na koszulkach czy torebkach kończąc), a także dwie restauracje. W reszcie domków przygotowano zaś masę atrakcji skierowanych przede wszystkim do najmłodszych gości. Jest kino, w którym wyświetlane są seanse związane z bohaterami filmu, chatka pełna gier i zabaw, muzeum poświęcone tytułowemu bohaterowi czy też pole do minigolfa do którego prowadzi alejka ozdobiona olbrzymimi cukierkami. Całości dopełniają jeszcze niewielki plac zabaw z huśtawkami, basen dla dzieci ze zjeżdżalniami oraz żwirowa plaża i dmuchane trampoliny znajdujące się już stricte nad morzem.
|
Wioska Popeye’a |
|
Wioska Popeye’a |
|
Wioska Popeye’a |
Oczywiście obraz tego miejsca nie byłby kompletny gdyby zabrakło w nim aktorów przebranych za głównych bohaterów filmu. Jest zatem i tytułowy marynarz z nieodłączną fajką w ustach, jest jego piękna ukochana – Olivia oraz nieokrzesany Bluto – główny rywal o względy Olivii. Przechadzają się oni uliczkami zachęcając odwiedzających do wspólnej zabawy, śpiewów i tańca, które zazwyczaj odbywają się na głównym placu, tuż obok jednej z restauracji. Zresztą rozrywek, głównie przeznaczonych dla dzieci, jest znacznie więcej. Najmłodsi mogą sobie pomalować twarze farbami, wcielić się w role aktora lub reżysera filmowego, czy też otrzymać zwierzęta wykonywane z balonów na ich oczach. Ta ostatnia opcja szczególnie przypadła do gustu naszej Madzi, która jak zaczarowana stała grzecznie wpatrując się, jak dziewczyna, nomen omen z Polski, robiła jej własnego kotka.
|
Wioska Popeye’a – Popeye i Bluto podczas pogawędki 🙂 |
|
Wioska Popeye’a – Olivii też nie mogło zabraknąć. |
|
Wioska Popeye’a |
|
Wioska Popeye’a – Madzia ze swoim wyczekiwanym balonem. |
Ze względu na Madzię ustaliliśmy, że w krótki rejs łódką po zatoce Anchor Bay wybiorę się tylko ja, natomiast dziewczyny w tym czasie pójdą się pobawić na placu zabaw. Stateczek wypływa średnio co godzinę o ustalonych porach, oczywiście przy założeniu, że sprzyja temu pogoda. Na wstępie wszyscy pasażerowie otrzymali kamizelki ratunkowe oraz zostali rozlokowani na łódce, tak aby zrównoważyć ciężar. Bezpieczeństwo przede wszystkim, a widać, że o tę kwestię organizatorzy dbają bardzo mocno. Po chwili już wyruszaliśmy w kierunku otwartego morza. Sam rejs trwał może piętnaście minut i nie obfitował raczej w jakieś spektakularne widoki. Owszem podpłynęliśmy do klifowych brzegów by podziwiać niewielkie groty skalne wyżłobione przez fale ale nie zrobiły one na mnie wielkiego wrażenia. Dużo ciekawszy był obraz samej wioski podziwiany od strony wody. To chyba głównie jego zapamiętałem najbardziej. W każdym razie dla dzieci samo przepłynięcie się łódką może być już mega atrakcją, a jeżeli jest ono wliczone w cenę biletu to dlaczegoż by nie skorzystać.
|
Wioska Popeye’a – łódka którą odbywają się rejsy po zatoce. |
|
Klify Anchor Bay |
|
Klify Anchor Bay |
|
Klify Anchor Bay |
|
Wioska Popeye’a – widok od morza |
|
Wioska Popeye’a – widok od morza. W oddali machająca Ola 🙂 |
Na sam koniec naszego pobytu w Wiosce Popeye’a postanowiliśmy jeszcze na parę minut zejść na plażę i posiedzieć na rozłożonych tam leżakach. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym chociaż nie zamoczył nóg w morzu, więc i tym razem tradycji stała się zadość. Szczerze mówiąc korciło nas (i to bardzo) by nawet popływać w niesamowicie czystej wodzie o odcieniu szmaragdu, ale okazało się, iż żadne nie pomyślało o zabraniu ze sobą stroju kąpielowego. Może i lepiej że tak się stało, bo później dowiedzieliśmy się, iż tego dnia do zatoki zawitały meduzy, co dla kilku osób skończyło się lekkimi poparzeniami. Z drugiej strony jednak zawsze troszkę żal niewykorzystanych okazji.
|
Wioska Popeye’a – Zatoka Anchor Bay |
|
Wioska Popeye’a – Zatoka Anchor Bay |
Po przeczytaniu tego wpisu pewnie się zastanawiacie jakie jest nasze zdanie na temat Wioski Popeye’a. Warto czy nie warto tam jechać? … Naszym zdaniem zdecydowanie warto! W Internecie często przewija się opinia, że cena 15 euro za osobę jest wysoka w stosunku do tego, co dostajemy w zamian w tym miejscu. My tak wcale nie uważamy. Jeżeli się dobrze zastanowić i przeliczyć na złotówki to wychodzi nam, że za cały dzień pobytu zapłaciliśmy jakieś 60 pln. za osobę, gdzie w niejednym aquaparku w naszym kraju za dwie godziny pluskania i saunę trzeba często wyłożyć z kieszeni podobne pieniądze. A dodamy, że w trakcie całego dnia nie nudziliśmy się nawet przez moment i nie zauważyliśmy kiedy z godziny 10 rano zrobiła się 16 po południu. Resztę naszych wrażeń dobrze chyba obrazują załączone tu zdjęcia. Choćby dla samej możliwości zrobienia sobie fotek w tak klimatycznym otoczeniu zdecydowanie opłaca się tu przyjechać. Fakt faktem, że nasza Madzia okazała się być jeszcze troszkę za mała na większość oferowanych w Wiosce atrakcji, więc chwilami musieliśmy wyszukiwać jej rozrywki w postaci np. pikniku na placu zabaw, ale już 5-letnie dzieci z pewnością nie będą się tam nudzić i wyjadą z wielkim uśmiechem na ustach.