W radiowej trójce ogłoszono, iż sezon na „ Nie ruszaj! To na święta.” został oficjalnie otwarty. Rozbawiło mnie to bardzo, ponieważ taki stan utrzymuje się już od kilku dni w moim domu. I byłam przekonana, że tak jest tylko u nas. A tu okazuje się, że reszta społeczeństwa zmaga się z podobnymi problemami. Od kilku dni pieczemy z córeczkami ciasteczka i wzajemnie się pilnujemy, żeby „bieżąca ocena” naszych wypieków nie zakończyła się ich spałaszowaniem, zanim owe święta nie przyjdą. Tak więc wspomniane wcześniej hasło przewodnie co chwilę rozbrzmiewa w naszej kuchni.
W dzisiejszym odcinku kolejny przepis z kategorii moich świątecznych hitów. Drobniutkie, delikatne, rozpływające się w ustach, kruche ciasteczka paryskie. Tak nazywała je pani Krysia, od której mam przepis. Ich kształt jest w zasadzie dowolny. Najczęściej mają u mnie postać kółeczek. Pamiętacie moją teorię, że coś tak małego z całą pewnością nie może mieć więcej niż jedną kalorię? W dalszym ciągu się tego trzymam.
Potrzeba:
Ciasto:
2 szklanki mąki
1 kostka margaryny
2 żółtka
2 łyżki kwaśnej śmietany
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Beza:
1 białko
120 g cukru pudru
Z podanych składników zagniotłam ciasto jak na kruche. Na omączonej stolnicy rozwałkowałam 1/2 ciasta na ok 1-2 mm grubość. Foremką wycięłam ciastka.
Białko ubijałam, stopniowo dodając cukier puder. Ciasteczka ułożyłam na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce i posmarowałam każde ubitym białkiem. Z drugą częścią ciasta postąpiłam podobnie. Piekłam w temp. 160 – 180 stopni ok. 10 minut. Ciasteczka mają być lekko złote. Można je połączyć ze sobą gęstą masą budyniową, pamiętając by część z bezą była na zewnątrz, lub też pozostawić je bez masy.
Wszystkim Czytelnikom życzę radości ze wspólnego gotowania i ze wspólnie spędzanego czasu. Życzę też dużo miłości, która jest najwspanialszą z przypraw.
Wesołych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia!
Penelopa Rybarkiewicz-Szmajduch