10 lat trwały starania o repatriację państwa Repiczewów, którzy osiedlili się w Świdnicy. Rodzina w składzie: Wiktor Repiczew, jego żona Galina oraz dorosły syn Siergiej z żoną Julią, z domu Bielecką, od kilku dni mieszkają już we własnym, choć wynajmowanym od miasta mieszkaniu. Wolny czas spędzają na zwiedzaniu i jak śmieją się, bolą ich już nogi od chodzenia. Z uznaniem mówią też o koncertach odbywających się w ramach Festiwalu Bachowskiego.
Inicjatorką powrotu do kraju przodków była pani Galina, której rodzice zostali wywiezieni z terytorium obecnej Ukrainy nad morze Kaspijskie. O wyjeździe z Kazachstanu zaczęła marzyć niemal 20 lat temu, ale to syn Siergiej rozpoczął kroki ku polskości. Zaczął uczyć się języka polskiego i mimo że skończył studia inżynierskie w Karagandzie, kolejne zdecydował się kontynuować we Wrocławiu. Wówczas „wpadła mu w oko” Świdnica. Młodzi państwo Repiczewowie nie mają problemu z językiem polskim, teraz jedynie czekają na załatwienie formalności, czyli wyrobienie dowodów osobistych, aby zacząć poszukiwanie pracy.
– Na pewno będziemy starali się, aby cała rodzina znalazła pracę – mówi Wiesław Pietrzyk, dyrektor miejskiego Wydziału Spraw Obywatelskich. – Natomiast panią Galinę oraz pana Wiktora najpierw będziemy chcieli, w porozumieniu z Dolnośląskim Urzędem Wojewódzkim, wysłać na intensywny kurs językowy przeznaczony dla obcokrajowców.
Od początku programu repatriacyjnego, czyli od 20 lat Świdnica przyjęła 24 Polaków z Kazachstanu, w sumie 8 rodzin. Było to możliwe przede wszystkim dzięki rządowemu programowi, który dysponuje odpowiednimi środkami, świdnicki magistrat oprócz mieszkania, otacza rodziny opieką, pomaga w załatwieniu formalności, znalezieniu pracy oraz w tych początkowych najtrudniejszych tygodniach po przeprowadzce.
/red./