Gdyby nie opanowanie i błyskawiczna reakcja urzędników, chłopiec mógł umrzeć. Grzegorz Pospiszil, pracownik Urzędu Miejskiego w Świdnicy przeprowadzając fachową reanimację uratował życie 3-letniego Maksa. W ratowaniu chłopca pomogły dwie pracownice Urzędu Stanu Cywilnego w Świdnicy, Elżbieta Gwizdak i Dorota Kudzia-Moskal. Dramat rozegrał się w holu świdnickiego USC.
Elżbieta Gwizdak, Grzegorz Pospiszil i Dorota Kudzia-Moskal uratowali 3-letniego Maksa.
Rodzice z chłopcem przyszli we wtorek, 29 grudnia po dokument z Urzędu Stanu Cywilnego. – Widać było, że chłopiec nie czuje się dobrze, jest blady i ma silny katar – mówi Dorota Kuźlak, kierowniczka USC. – Mama wyszła z nim na korytarz i po chwili usłyszeliśmy rozpaczliwy krzyk. Kiedy wybiegliśmy, dziecko nie oddychało i było sine. Rodzice wpadli w panikę.
Elżbieta Gwizdak natychmiast zaczęła dzwonić po karetkę pogotowia, a Dorota Kudzia-Moskal ruszyła na pomoc. Matka pochylała się nad bezwładnym dzieckiem i krzyczała. Ten krzyk chwilę wcześniej usłyszał Grzegorz Pospiszil, konserwator w Urzędzie Miejskim, który akurat miał dyżur podczas sesji Rady Miejskiej. Obrady prowadzone były w sali konferencyjnej na piętrze. – Kiedy przybiegł, odsunął matkę i zaczął uciskać dziecku klatkę piersiową, a potem wykonywał sztuczne oddychanie. Dziecko nie dawało żadnych oznak życia, prosiłam Grzegorza, żeby się nie poddawał – opowiada Dorota Kudzia-Moskal. Pan Grzegorz nie poddawał się i spokojnie, z pełnym opanowaniem wykonywał wszystkie czynności, jakie są konieczne do reanimacji. Nie reagował na podpowiedzi, które sypały się z ust coraz większej grupy ludzi. Właśnie skończyła się sesja i wiele osób zmierzało do wyjścia. Po kilkudziesięciu sekundach chłopiec odkrztusił i złapał oddech. Wróciła naturalna barwa ciała, dziecko zaczęło cicho jęczeć. – Nie zapomnę tego momentu. Taka ogromna ulga – mówi pan Grzegorz. Ułożył chłopca w bezpiecznej pozycji, za chwilę przyjechało pogotowie i lekarz na rękach wyniósł dziecko do karetki.
– Jesteśmy szczęśliwi, bo wiemy, że Maks jest cały i zdrowy – mówi kierowniczka USC. – Byłam zrozpaczona, wydawało mi się, że dla tego chłopca nie ma już nadziei. Pan Grzegorz jest jak jego anioł.
Okazuje się, że pracownik UM pięć lat temu był na kursie pierwszej pomocy, organizowanym przez pracodawcę. – Nie zapomniałem tego, czego się nauczyłem. Nie byłem przestraszony, po prostu wiedziałem, co mam robić. Wszyscy ludzie powinni przejść podobne szkolenia. Nigdy nie wiadomo, kiedy taka wiedza może się przydać. Jestem wciąż bardzo poruszony tą sytuacją, ale najbardziej cieszy mnie to, że dziecko żyje i jest zdrowe. Czuję się trochę tak, jakbym zyskał syna – mówi pan Grzegorz.
Cała trójka zgodziła się na rozmowę tylko z jednego względu. – Chcemy zachęcić wszystkich, by uczyli się zasad udzielania pierwszej pomocy. Nie znamy dnia ani godziny, w której nasze umiejętności uratują czyjeś życie – mówią zgodnie. W Urzędzie Miejskim nie tak dawno, bo we wrześniu, szkolenie dla części urzędników przeprowadził świdnicki oddział PCK.
Jak się okazało, chłopiec zakrztusił się flegmą. Dzisiaj jest już w dobrym stanie, ale pozostaje w szpitalu.
/asz/