Strona główna Bez kategorii Piękniejszy świat Beaty: Nie mówmy o czerwonym

Piękniejszy świat Beaty: Nie mówmy o czerwonym

1

Od lat kolor czerwony rządzi moim życiem. A już na pewno w lipcu i sierpniu, kiedy to tony owoców jagodowych przerabiam na dżemy. W tym roku, za sprawą jogurtownicy wywalczonej dzielnie w Lidlu, ruszyła w mojej kuchni też produkcja owocowych musów. Udziela mi się gorący oddech i nerwowość kończącego się sezonu: że za tydzień nie będzie już truskawek i lada chwila skończą się porzeczki. 

Etui1

 Smażę więc i duszę, miksuję do upadłego. Wszystko to w ilościach pozwalających wyżywić szwadron wojska. Tego z Chin oczywiście, bo tam szwadrony wojskowe liczą chyba więcej żołnierzy.  Oblizuję paluchy, wyparzam szkło, napełniam, zakręcam, pasteryzuję. Gotowe!

 Grubo po północy padam na twarz, ale za to z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, wsłuchując się w rytm wystukiwany przez samozamykające się, stygnące słoiki. I myślę sobie, że to nie fair. Jest w tym kolorze jakaś dominacja i skłonność do manipulacji. Coś, co sprawia, że musisz i nie możesz przestać. Używanie czerwieni powinno być więc zabronione, bo wszelka manipulacja jest przecież nieetyczna. Jeśli powiem, że jest również niehumanitarna, to sama pokornie przyznam, że przegięłam z siłą argumentu. Poprzestańmy więc na tym, że jednak nieetyczna. A i to już samo wystarczy za alibi, bo  podejrzewam, że nie jestem w tym, niczym nie dającym się wytłumaczyć, fanatycznym wręcz zapatrzeniu w czerwone odosobniona. Jest nas więcej, jestem tego pewna. W razie czego każdy sąd nas uniewinni.

 Na powyższy sposób myślenia naprowadza mnie postępowanie niektórych polityków, którzy zamiast zmierzyć się z problemem, zabraniają o nim mówić.  Jeśli o czymś nie mówimy, znaczy to, że tego nie ma.

No, jakaś logika w tym jest, choć ja jej nie widzę…

 Idąc jednak tym śladem, nie mówimy o czerwieni. Udajemy, że jej nie ma. Na własny użytek na przykład udaję, że ten zeszłotygodniowy  incydent z zakupem czerwonej torebki w grochy za te cholerne pierdylion złotych polskich w ogóle nie miał miejsca.  I że nie powstały też w efekcie  czerwone do niej gadżety, które produkowałam do nocy,  kosztem innych zamówień. Klienci czuliby się zaniepokojeni, gdyby jednak… Ale nie!  Nie ma i już.

Beata Norbert

Po piękne drobiazgi Beaty zapraszamy do sklepu na  atrillo.pl

Poprzedni artykułCzary Penelopy: Kurczak na sałacie
Następny artykułKoniec popisów na słupie