Architekt Hitlera i minister uzbrojenia III Rzeszy Albert Speer, rycerz, cywil z powstańczej Warszawy, kolejarz, najczęściej jednak powstaniec. Lista ról, w jakie się wcielał, jest imponująca. – Żaden ze mnie aktor – zaprzecza ze śmiechem. Jednak jego pasję i charakterystyczną twarz dostrzegli reżyserzy paradokumentów i filmów fabularnych. Świdniczanina Krzysztofa Dworenko-Dworkina coraz częściej można oglądać na małym i wielkim ekranie.
– Jestem amatorem i tej wersji się trzymajmy – tłumaczy urodzony w Świdnicy historyk i finansista ze studiami podyplomowymi MBE. – Historia fascynowała mnie zawsze ze względu na niezwykłe losy rodziny zarówno ze strony ojca, jak i mamy. Kiedy byłem nastolatkiem, znalazłem się w Warszawie podczas wtedy jeszcze nieoficjalnych obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Do dziś pamiętam to przejmujące wrażenie i emocje, jakie wywołało we mnie spotkanie z uczestnikami walk o wolność stolicy w 1944 roku – opowiada i sięga do dramatycznych losów najbliższych. W pierwszych dniach powstania jego babci udało się niemal cudem uciec z warszawskiej Woli, gdzie parę godzin później dokonała się rzeź ludności cywilnej. Ubiegłoroczna rekonstrukcja historyczna na wrocławskim Rynku nawiązywała do tych dramatycznych wydarzeń z warszawskiej Woli.
Od studiów do pasji
Tuż po ukończeniu nauki w I LO w Świdnicy Krzysztof Dworenko-Dworkin bez wahania zadecydował o studiach historycznych na Uniwersytecie Wrocławskim. Wśród jego kolegów z grupy znaleźli się były marszałek sejmu Grzegorz Schetyna i śp. Władysław Stasiak, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – Jak widać, życie potrafi być zaskakujące. Także w moim historia została tylko jako pasja, ale staram się tak zarabiać na swoje utrzymanie, by mieć na nią jak najwięcej czasu – mówi pan Krzysztof. Uwielbia przywoływać atmosferę ze starych fotografii, najchętniej tych z czasów II wojny światowej. – Zaczynałem od udziału w rekonstrukcjach historycznych i im jestem najwierniejszy. W związku z tym, że historia Polski bogata jest w takie wydarzenia – rekonstruktorzy mają pole do popisu i jesteśmy światowymi liderami w tej dziedzinie . Grupy rekonstrukcji historycznej dbają ze szczególną pieczołowitością o wierność historyczną dotyczącą strojów ludności cywilnej, mundurów wojskowych przedstawianych postaci. Przykładem tej dbałości są imprezy, w których uczestniczył m.in. w Gostyniu, gdzie ponad 1000 uczestników odtwarzało różne formacje wojskowe w przekroju od XIX do XX w; szczególnym przykładem, bliskim sercu był udział w dwóch edycjach Pikniku Historycznego Pawła Ossowskiego na Zamku Książ, oraz w licznych rekonstrukcjach na terenie całego kraju. – Największe wrażenie zrobiła na mnie ubiegłoroczna inscenizacja na wrocławskim Rynku – opowiada pan Krzysztof. – Przeprowadzona z olbrzymim rozmachem, z udziałem 350 rekonstruktorów masą sprzętu wojskowego , a wyjątkowa ze względu na to, że nie pokazywaliśmy tylko bohaterskich powstańców. Nacisk położony był na wspomnienie tysięcy cywilnych ofiar, dramatu ludzi prowadzonych na rzeź, wyrzucanych z okien, palonych żywcem. Rzeczywistość zaczęła mi się mieszać z fikcją, czułem strach i ból, a jednocześnie miałem to przekonanie, że dajemy tym kilku tysiącom widzów wzruszającą lekcję historii. Zawsze przy takich rekonstrukcjach myślę o tych, którzy cierpieli i ginęli. Im należy się pamięć, szacunek i hołd.
Z narzeczoną na ekranie
Tuż przed przygotowaniami do kolejnej rekonstrukcji na kanapie obok siebie leżą mundury polskie i niemieckie, w każdym kącie można znaleźć fragment wyposażenia. – Edyta zupełnie się nie denerwuje – zapewnia z zapałem. Piękna brunetka, towarzyszka życia Krzysztofa nie tylko akceptuje obecność kostiumów w całym domu. – Sama chętnie wskakuje w stroje powstańcze, garsonki przedwojennych dam czy proste sukienki z okresu okupacji – wylicza pan Krzysztof. Edyta z pasją zaczęła dzielić jego… pasję. – Trochę nie ma wyjścia, ale widzę, że sprawia jej to frajdę. Dzięki temu spędzamy razem dużo czasu. Nasza pasja nas łączy a nie dzieli – dodaje.
Razem wyszukują w Internecie i na giełdach staroci stylowe ubiory, gromadzą najdziwniejsze przedmioty z różnych epok – kufry, walizki, mundury i inne użyteczne rekwizyty. Pan Krzysztof dodaje, że stroje z poprzednich epok wyraźnie podkreślały w kobietach ich kobiecość, a mężczyznom nadawały szyk i splendor, zupełnie inaczej niż współczesna moda unisex.
– Ostatnio mamy prawdziwy wysyp paradokumentów i fabularnych filmów o tematyce wojennej – mówi pan Krzysztof. Wrocławski reżyser Maciej Kieres zaangażował ich do fabularyzowanego dokumentu o kompleksie Riese („Riese: tajemnice wykute w skale”), razem z Edytą pojawili się także w paradokumencie o historii gazownictwa na Śląsku. Nie mogło ich zabraknąć w produkcjach fabularnych – „63 dni chwały” (reż. Ireneusz Dobrowolski) , „Kamienie na szaniec” (reż. Robert Glinka) i powstających jeszcze „Miasto44” (reż. Jan Komasa) oraz „Letnie przesilenie” (reż Michał Rogalski). – Czasem widać nas na ekranie tylko chwilę, ale nie to jest najważniejsze. Nie jesteśmy tam ani dla sławy, ani nawet po to, by pokazać się na ekranie. Interesuje nas wyłącznie odtwarzanie przeszłości oraz ta niesamowita atmosfera pracy na planie.
Żeglowanie, samochody i rysowanie
Całe życie Krzysztofa to przede wszystkim realizacja pasji. – Narciarstwo, sporty rowerowe, żeglowanie, fotografia, giełda i… rysunek – wylicza. Ma własną pracownię, w której zaszywa się od czasu do czasu. – Portrety, te tworzę ołówkiem i w technice suchego pastelu najchętniej, ale o tej pasji może przy innej okazji …
Udział w rekonstrukcjach i dioramach zachęcił go do fotografowania. Chętnie „obrabia” zdjęcia, by nadać im walor autentyczności.
Kolejną miłością są samochody. Jest członkiem wałbrzyskiej grupy Moto Weteran. Sam ma auta, wyprodukowane tuż przed wybuchem wojny, nazywane ślicznymi brzydalami, Steyr 55 baby. – Już wiem, jak mają wyglądać po renowacji, tymczasem czekają na swoją kolej.
Tak jak samochody na odnowienie, tak on czeka na spełnienie jednego z największych marzeń. – Chciałbym kiedyś wcielić się w postać mojego dziadka, płk Anatola Dworenko-Dworkina, który był kawalerzystą. Jego losy są fascynujące. Pozbawiony olbrzymiego majątku po rewolucji w Rosji, trafił do wojska. W 1939 roku jako pułkownik Wojska Polskiego uczestniczył w formowaniu z generałem Klebergiem i płk. Eplerem SGO „Polesie”. To było ostatnie regularne zgrupowanie wojskowe w wojnie obronnej 1939 r. Później dziadek trafił do niewoli. Niemcy próbowali nakłonić go do współpracy. Ostatecznie uciekł z oflagu. Informacje o dalszych losach są szczątkowe. W tym czasie jego syn Aleksander Dworenko-Dworkin, mój ojciec ze swoją matką i rodzeństwem wyrzuceni z majątku zostali wywiezieni na 6 lat w głąb Syberii.
To tylko niewielki fragment wyjątkowej historii całej rodziny. – Jestem wdzięczny moim rodzicom za wpojenie mi wartości patriotycznych. Od dzieciństwa opowiadali mi niesamowite losy naszych przodków. To dla mnie nieustanne źródło inspiracji. I marzeń, że przynajmniej w części uda mi się kiedyś wcielić w piękne, dumne postaci ze starych zdjęć w rodzinnym albumie.
Agnieszka Szymkiewicz
Zdjęcia z archiwum Krzysztofa Dworenko-Dworkina