Od 2 kwietnia świdnicki sanepid będzie miał nową dyrektorkę. Po pięciu latach odchodzi Bożena Spychała, niegdyś szefowa związku w stacji, która wraz z załogą doprowadziła do odwołania swojej poprzedniczki, Krystyny Bełtowskiej.
Bełtowska kierowała sanepidem przez 12 lat. Ostatnie dwa lata jej rządów upłynęły pod znakiem protestów. Załoga oskarżała dyrektorkę o mobbing. Słynna stała się sprawa mierzenia wysokości obcasów i karania za przychodzenie do pracy w płaszczach. Sytuacja tak nabrzmiała, ze doszło do sporu zbiorowego i oflagowania stacji. Aktywnie przeciwko praktykom dyrektorki walczyła Bożena Spychała z Solidarności. – Pani dyrektor budowała swoją pozycję i autorytet poprzez zastraszanie – mówiła Bożena Spychała w rozmowie z „Gazetą Wrocławską” w 2007 roku. – I udawało jej się to. Bała się jej większość załogi. Dodatkowo znalazła świetny sposób na to, byśmy się ze sobą za bardzo nie zjednoczyły. Próbowała więc nas skłócić. Dlatego niewielki dział administracyjny był przez nią głaskany i dobrze wynagradzany, a pozostali skazani na szykany. Wiele osób, żeby jakoś przetrwać, przychodziło do pracy na tabletkach uspokajających. To było nie do zniesienia.
Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny we Wrocławiu odwołał Bełtowską ze względu właśnie na konfliktowość. Na jej miejsce została powołana Bożena Spychała, najpierw jako pełniąca obowiązki, później na pięcioletni kontrakt dyrektorski. Wydawało się, że sytuacja uległa poprawie. Nie było żadnych oficjalnych sporów ani zawiadomień o mobbingu. W sanepidzie jednak, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, wrzało. Załoga znów się podzieliła. Część chciała przedłużenia kontraktu dla dyrektorki. – Tylko trzy osoby nie podpisały się pod pozytywną opinią załogi o pracy pani dyrektor – mówi Wiesław Rybiński z Międzyzakładowej Organizacji Związkowej. – To pismo było inicjatywą pracowników, nie związku. Mnie tylko poproszono o pomoc w przekazaniu go staroście. Ktoś uznał jednak, że dokument ma charakter „lojalki” i napisał e-mail ze skargą do wojewódzkiego inspektora sanitarnego. Zapewniam, że nikogo nie zmuszano do podpisywania, a opinia nie była żadną lojalką ani nawet prośbą o pozostawienie pani Spychały na stanowisku. Próbowałem spotkać się ze starostą i przekazać mu osobiście opinię załogi. Niestety, starosta dla związku nie znalazł czasu. Pismo złożyłem w sekretariacie starostwa.
– Nie prosiłam o taką opinię i nie mam pojęcia, jak zbierano podpisy – zapewnia Bożena Spychała. – Oczywiście złożyłam swoją ofertę na stanowisko dyrektora. Nie została przyjęta. Starosta ma prawo mianować wybraną przez siebie osobę i nie zamierzam z tym dyskutować.
W poprzednich latach o wyborze dyrektora powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej decydowała komisja. Od ubiegłego roku decyzję podejmuje starosta, po otrzymaniu pozytywnej opinii Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego. Procedury nie przewidują konkursu ani nawet ogłoszenia o pracę. Kandydat musi spełniać określone warunki – m. in. doświadczenie w pracy w służbie zdrowia. – Poprosiliśmy o wskazanie takich osób dyrektorów placówek medycznych – mówi starosta Zygmunt Worsa. – Nie było łatwo znaleźć osobę z właściwymi kwalifikacjami. Spełniała je Monika Bieżyńska, dotychczas pracująca na stanowisku kierownika działu sprzedaży w szpitalu Latawiec. Ma wykształcenie ekonomiczne i studia podyplomowe z zarządzania w służbie zdrowia. Stanowisko obejmie oficjalnie 2 kwietnia.
Starosta nie chce rozmawiać o przyczynach nieprzedłużenia kontraktu dla Bożeny Spychały. Mówi jedynie, że w stacji konieczna jest zmiana i lepsza atmosfera. Zapewnia także, że pogłoski o likwidacji świdnickiego sanepidu były fałszywe.