Strona główna Temat dnia Najpiękniejsze miłosne historie

Najpiękniejsze miłosne historie

0

Pomylony numer telefonu, spotkanie w górach, pielgrzymka. Miłość zjawia się w najróżniejszych okolicznościach. Dowodem na to są historie, nadesłane na Konkurs Walentynkowy, zorganizowany przez Pracownię Autorską Metier, Hotel  Fado, Chocofee i portal Swidnica24.pl. 

Na zdjęciu laureaci konkursu i fundatorzy nagród.

Kilkadziesiąt osób opowiedziało o tych pierwszych chwilach, gdy poznały ukochaną czy ukochanego. Jak się okazało, bardzo często był to splot zabawnych wydarzeń. Los płatał figle, w ostatecznym rozrachunku nagrodą było trwałe uczucie.

JURY PRZYZNAŁO NAGRODY i WYRÓŻNIENIA:

I Nagroda – Jarosław Słowik (biżuteria z Pracowni Autorskiej Metier)

II Nagroda – Maciej Garbiec ( kolacja dla dwojga w restauracji Bacalhau w hotelu Fado)

Wyróżnienia (czekoladowe praliny firmy Chocofee):

Anna Wichnowska, Mariusz Łoboda, Monika Tomczyk, Lidia Ciopała, Anna Wlazło

Gratulujemy!

Historia, opisana przez Jarosława Słowika:

Doskonale pamiętam ten dzień. Akurat byłem w pracy. W mojej głowie tkwiła jedna myśl: który niepodpisany numer w moim telefonie należy do dziewczyny, którą poznałem przypadkiem na „Orlenie”. Wybór padł na znajomo wyglądający numer rozpoczynający się od 695…
Po wysłaniu dwóch, może trzech smsów typu „Cześć, pamiętasz mnie, co u ciebie i czy wybierzemy się razem do kina” i nieotrzymaniu żadnej odpowiedzi zacząłem się mocno zastanawiać, czy jednak dobrze wybrałem numer, czy jednak ona ma mnie gdzieś!
Godziny w pracy dłużyły się niemiłosiernie, tym bardziej, że mój telefon milczał jak zaklęty aż do momentu, kiedy otrzymałem smsa dziwnej treści: Witam to pomyłka, piszesz na numer służbowy firmy K….
Ależ było wielkie moje zdziwienie, gdy to przeczytałem! Musiałem wyjść z twarzą z tej sytuacji. Odpisałem, że przepraszam i że faktycznie pomyliłem numer. W odpowiedzi przeczytałem, że nic się nie stało i  że życzy mi miłego dnia. Po kilku minutach dostałem kolejnego smsa: kino już  raczej nieaktualne? Wtedy moja ciekawość wzięła górę. Dowiedziałem się, że osoba, do której pisałem jest miłą o rok młodszą ode mnie  i co najważniejsze wolną kobietą. Po kilku dniach korespondencji wiedzieliśmy o sobie już całkiem sporo.
Myślałem o jak najszybszym spotkaniu. Miejscowość, gdzie Ania mieszka, jest oddalona od Świdnicy o 360 km. Szczęśliwie się złożyło, że kilka dni później pojechałem do rodziny na Górnym Śląsku, a stamtąd do niej miałem już „rzut beretem”. Chyba głupio było jej odmówić spotkania, jak się dowiedziała, że za około godzinę mogę być u niej.
Ależ się denerwowałem. Spotkaliśmy się w umówionym miejscu, chwilkę później rozmawialiśmy przy kawie w przytulnej knajpce. Czas pędził nieubłaganie szybko. Nim się spostrzegliśmy, zrobiło się dość późno a oboje następnego dnia pracowaliśmy. Po miłym pożegnaniu droga do domu minęła mi zadziwiająco szybko. Przez kolejne dni szukaliśmy okazji do kolejnego spotkania. Urlop spędziliśmy w Zakopanem, a kilka miesięcy późnej Ania mieszkała już u mnie:)

Historia opisana przez Macieja Garbca:

Wszystko rozpoczęło się podczas samotnej wyprawy w wysokie góry… 🙂

Na skalnej półce obudziło mnie jasne spojrzenie czerwonego słońca. przywitał świetlistym blaskiem mówiąc: „dzień dobry wędrowcze”. Obok niego piękna przyjaciółka znikała już ponad horyzontem. Ale zdołałem ją zobaczyć. Przyjrzeć się jej i zachwycić. Lodowy krajobraz nagle przybrał ciepłe barwy, choć wiem, że na krótką chwilę – zawieszony nad nicością, z myślami sięgającymi szczytu wzniesionego ponad stadem teraz pomarańczowych już chmur. Zaparło mi dech w piersiach. Wenus… Czy tak samo widać cię wschodzącą u celu mej wędrówki? Zdawało się, że do mnie przemawia, lecz ja słyszałem jedynie rytmiczne, mocne uderzenia w piersi. W kilka sekund jej obraz pozostał już jedynie wspomnieniem.. „do następnego razu” –  pomyślałem, a radosne serce wyraźnie zgadzało się z tą myślą. Podciągnąłem się na wystającym podeście uśmiechając się w duszy. A wiatr, jedyny kompan mej podróży cicho szeptał „powodzenia”. Wtem serce mi zamarło, poczułem przypływ gorąca – pojawiła się „Ona”, moja prawdziwa Wenus. Wyciągnęła do mnie smukłą dłoń i uśmiechając się powiedział: „Byłam tu pierwsza, to mój szczyt, lecz chętnie zdobędę każdy inny razem z Tobą”. I tak wspinamy się razem do dzisiaj- połączyła nas nie tylko wspólna pasja, piękna historia, ale także prawdziwa Miłość!

 A piękne, brązowe oczy mej Ukochanej zachwycają mnie codziennie, niczym Wenus, którą obserwowałem samotnie w górach.

 

 

 

Poprzedni artykułZjednoczeni na kolanach, dziesięć goli Polonii!
Następny artykułNie chcą in vitro w Świdnicy