Dostałam ostatnio od przyjaciół książkę kucharską pt. Czekolada. Łatwe i przepyszne przepisy krok po kroku. Podtytuł książki absolutnie nie jest przesadzony i naprawdę przepisy nie są ani trudne ani zbyt czasochłonne. Co więcej, opisy przepisów są na tyle czytelne i proste, że moje córeczki same garną się do realizowania deserów z tej książki.
Ilekroć zdarzy się jakaś specjalna okazja dziewczynki od razu sięgają po tę książkę i same wyszukują przepis. Wiedzą już, że samodzielnie przygotowane słodycze są najpyszniejsze, a obdarowując kogoś takimi słodyczami, dajemy cząstkę siebie. Jednym z przepisów, który już wypróbowałyśmy to przepis na trufle. Nie wiem jak Wy ale ja uwielbiam czekoladowe trufle i od czasu do czasu pozwalam sobie na chwileczkę zapomnienia… I właśnie ten przepis wybrałam, by go Wam zaproponować na zbliżające się walentynki. Takie trufle będą wspaniałym prezencikiem dla ukochanej osoby lub wyrafinowanym deserem po romantycznej kolacji.
Dodam jeszcze, że trufle należy przechowywać w lodówce. Teoretycznie mogą w niej przebywać około tygodnia… No ale to teoria. W praktyce zaś znikają bardzo szybko i po wyjściu gości nie ma już czego chować do lodówki.
Potrzeba
proporcje na 24 sztuki
175g czekolady deserowej
2 łyżki stołowe likieru migdałowego lub pomarańczowego
40g masła
4 łyżki stołowe cukru pudru
50 g mielonych migdałów
50g startej czekolady
Przygotowanie:
1. roztopić czekoladę z likierem w misce umieszczonej na rondlu z wrzącą wodą, cały czas mieszając, aż powstanie gładka masa.
2. Dodać masło i nadal mieszać, aż się roztopi. Dosypać cukier puder i migdały, wymieszać.
3. Postawić masę w chłodnym miejscu, aż przestygnie na tyle by można było z niej utoczyć 24 kuleczki.
4. Wysypać zmieloną czekoladę na talerz i obtaczać w niej czekoladowe trufle
5. Włożyć trufle do papierowych foremek i schłodzić.
Smacznego!
Penelopa Rybarkiewicz-Szmajduch
Penelopa Rybarkiewicz-Szmajduch – projektant wnętrz, architekt, właścicielka i szefowa studia architektury wnętrz ARCHIDEKOR, niewielkiej pracowni projektowej mieszczącej się na poddaszu jednej z kamienic świdnickiego starego miasta. Pracownię prowadzi wspólnie z mężem – również architektem. Mama dwóch cudownych córeczek. W kuchni – czarodziejka. O jej wyjątkowym talencie przekonali się znakomici goście bankietów, urządzanych przy okazji Festiwalu Bachowskiego.