Strona główna Magazyn Kino Subiektywna lista sylwestrowa

Subiektywna lista sylwestrowa

0

W Sylwestra należy dobrze się bawić, aby i następny rok był udany. Są, oczywiście, różne definicje ‘dobrej zabawy’ – dla jednych to przetańczenie całej nocy, a dla innych: spotkanie ze znajomymi przy lampce wina. Ale filmy w tę noc na pewno znajdą miejsce na obu rodzajach przyjęć, jako forma złapania oddechu czy też gwiazdy wieczoru.

Ja w Sylwestra lubię oglądać produkcje, które albo mają w sobie niesamowitą energię, albo tak zwane klasyki – filmy należące do kanonu kina światowego. Noc z 31. grudnia na 1. Stycznia nie uważam za najlepszy czas na oddawanie się rozmyślaniom o sensie istnienia i tym podobnym, więc na mojej sylwestrowej playliście znajdują się produkcje ‘lekkostrawne’, czyli lekkie i przyjemne w odbiorze: musicale, stare komedie czy ponadczasowe animacje.

„Nine. Dziewięć”

                Nieodmiennie zachwyca mnie geneza tego filmu, o której pisałam w jednym z pierwszych wydań magazynu – wyjaśnię po krótce, że „Nine” jest pewnym hołdem złożonym Federico Felliniemu. Ponadto uwielbiam muzykę i teatralność tej produkcji, a moje uszy koi obecność języka włoskiego. Warto zwrócić oczy ku tej produkcji także z powodu licznych nominacji do prestiżowych nagród, jak Oscary, Złote Globy czy BAFTA. Fantastyczna jest obsada, która stanowi jeden z silniejszych punktów obrazu, a na ekranie ujrzymy m.in. Daniela Day-Lewis, Penelope Cruz czy Marion Cotillard.

„Śniadanie u Tiffany’ego”

                Nie wiem, dlaczego, ale w pierwsze dni nowego roku często wracam do historii Holly Golightly. Ta ponadczasowa ‘baśń’, której dialogi znam już na pamięć, po prostu sama wędruje do mojego odtwarzacza. Chyba w obliczu zupełnie nowego czasu lubię mieć przed sobą coś kompletnie stałego – Holly je swe słynne śniadanie już od ponad pięćdziesięciu lat. Myślę, że nikogo nie muszę przekonywać do tego filmu, jest to bezsprzecznie obraz, którego nie da się przegapić.

 „Chicago”

Czyli musicali ciąg dalszy. Energetyczna historia Velmy i Roxie zachwyciła nie tylko wielbicieli filmów tego typu, ale także kapituły konkursowe – twórcy mają półki pełne Oscarów, Złotych Globów czy nagród BAFTA. Ale „Chicago” to przede wszystkim spektakularna scenografia i wspaniała muzyka – piosenki, które stały się kultowe, jak „All That Jazz”. Doskonałe Catherina Zeta-Jones i Renee Zellweger oraz (jak zwykle) olśniewający Richard Gere to wisienka na torcie jednego z najbardziej kochanych musicali na świecie.

„Pół żartem, pół serio”

                Już sam tytuł pomaga mi zdystansować się zarówno do wydarzeń starego roku, jak i do oczekiwań względem nowego. Chyba nie ma lepszej komedii niż „Pół żartem, pół serio” – świetna obsada, humor i scenariusz. Ozdobą produkcji jest niewątpliwie Marylin Monroe, nie wspominając o przebranych za kobiety Tonym Curtisie i Jacku Lemmonie…

 

Adrianna Woźniak

Poprzedni artykułChciał wysadzić dom
Następny artykułCzary Penelopy: Wykwintne kuleczki na Sylwestra