9-letnia dziewczynka, która zniknęła z domu w nocy z 8 na 9 października nie chce powiedzieć, gdzie spędziła kilkanaście godzin. – W rodzinie dzieją się niepokojące rzeczy, które wymagają dokładnego sprawdzenia – mówi sędzia Agnieszka Połyniak, rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Świdnicy. Decyzją wydziału rodzinnego Sądu Rejonowego Martyna i jej młodsza siostra zostały umieszczone tymczasowo w domu dziecka. Sąd wszczął postępowanie opiekuńcze.
Dziewczynka wyszła z domu tuz po powrocie ze szkoły ok. 14.30, nie mówiąc nikomu, dokąd idzie. Około 19.00 matka zaalarmowała policję. Przez kilkanaście godzin dziecka szukało ponad 150 osób. Zmarzniętą, ale bez śladów obrażeń 9-latkę odnaleźli policjanci z wydziału kryminalnego niedaleko ogrodów działkowych przy ulicy Prądzyńskiego. Lekarze stwierdzili, że mała jest zdrowa i nikt nie stosował wobec niej przemocy. Martyna z nikim nie chciała rozmawiać. Dopiero powołanemu przez sąd psychologowi powiedziała, że wyszła, by przenocować u koleżanki. Dopytywana, gdzie dokładnie, zaczęła się zasłaniać tajemnicami. – Nie wiadomo wciąż, co się z nią naprawdę działo – mówi sędzia Połyniak.
Z pierwszych ustaleń wynika, że rodzina Martyny ma problemy. – Były interwencje policyjne, był alkohol – dodaje sędzia. – Do sądu docierają niepokojące sygnały ze szkoły i bliskiego środowiska. Dziewczynka nie pierwszy raz znikała z domu. Wszystko trzeba dokładnie ustalić. Dopiero później sąd podejmie decyzję o dalszych losach obu dziewczynek. Na razie pozostaną w domu dziecka.
asz