Jedną z potraw wigilijnych w moim domu był kompot z suszonych i wędzonych owoców. Pamiętam jednak z dzieciństwa, że picie tego napoju (głównie za sprawą zapachu wędzonych śliwek) nie należało do przyjemności. Dlaczego zatem proponuję Wam kompot z suszonych owoców? Po pierwsze dlatego, że znalazłam inny przepis, który nieco zmodyfikowałam i końcowy efekt – głównie za sprawą przypraw – jest moim zdaniem wyborny. No i oczywiście nie dodaję do kompotu wędzonych owoców. Po drugie dlatego, że jest to jedna z tradycyjnych wigilijnych potraw, których nie robi się na żadną inną okazję. Po trzecie kompot z suszonych owoców ma pewną zaletę, która jest bardo istotna w ten szczególny wieczór. Otóż pomaga on w trawieniu potraw, co zwłaszcza po obfitej kolacji może mieć na nas zbawienny wpływ.
Przepis, który mnie zainspirował pochodzi z książki „Śląska kucharka doskonała”.
Kompot wigilijny:
śliwki suszone 15 dag
figi suszone 4-6 sztuk
rodzynki 6 dag
jabłka suszone 10 dag
gruszki suszone 10 dag
morele suszone 5 dag
woda 2-3 litry
sok z połowy cytryny
20 dag cukru (ja daję 2 łyżki miodu)
pół łyżeczki cynamonu
laskę wanilii lub cukier waniliowy
3 ziarna kardamonu
5 goździków
1/3 łyżeczki mielonego imbiru (lub 3-4 plasterki świeżego)
kawałek skórki z pomarańczy
1 świeże pokrojone na cząstki jabłko
Śliwki, jabłka i morele suszone opłukać i namoczyć w letniej, przegotowanej wodzie. Po 4-5 godzinach dodać figi suszone, miód, świeże jabłko, przyprawy i gotować w tej wodzie, w której się moczyły. Gdy owoce będą półmiękkie dodać opłukane rodzynki. Gotować do miękkości wszystkich owoców na wolnym ogniu, po czym dodać sok z cytryny i wystudzić. Można przed podaniem ugotowane owoce odcedzić, a w zamian wrzucić plasterki cytryny lub pomarańczy.
Polecam. Penelopa Rybarkiewicz-Szmajduch