Ostatnio dane mi jest poznawać ludzi ogarniętych takimi pasjami, że sam ze swoimi czuję się malutki i mało oryginalny. Ale jakoś wcale mi to nie przeszkadza w codziennym budzeniu się i rozpoczynaniu kolejnego dnia. Ludzie mają niesamowitą energię i pasję życia. Sprawdzają się sami przed sobą i nie oglądają na to, co myślą o nich inni. Jest im to zupełnie obojętne. A jednocześnie wciąż dowiaduję się o takich, którzy nie potrafią znaleźć sposobu na siebie i zawłaszczają pasje innych. Stają się taką mało oryginalną kalką i ta wtórność jest wręcz niesmaczna. Ba, nie mają nawet chwili refleksji nad tym, ile wyrządzają sobie złego. No cóż, można i tak. Choć byłoby uczciwiej, by śladem np. prawa prasowego płacić tantiemy za to, że kogoś się naśladuje. Jeśli nie masz np. pomysłu na ubieranie się i zrzynasz na tzw. „chama” coś z ostatniej kolekcji niejakiego kreatora Zienia, czy innego Karla Lagerfelda, powinieneś nosić tabliczkę z adresem pierwowzoru. Podobnie gdy „kopiujesz” wzór na haft, czy sukienkę, czy torbę, czy cokolwiek, czego nie sam wymyśliłeś lub wymyśliłaś – zawsze podajesz źródło twojej inspiracji. No chyba że jesteś tak wrażliwy i natchnie cię natura, muzyka, czy po prostu wena. Może by wówczas było normalniej i uczciwiej.
Mam kolegę fotografa, który jest po prostu dobry. Ma oko, a w mózgu jakiś drobiazg, który daje mu tę przewagę nad innymi, że dostrzega to, czego inni nie widzą. Obserwując jego prace nie dostrzegam nigdy podobieństwa z innymi o znanych nazwiskach. Często natomiast opowiada mi o swoim koledze, który z uporem maniaka „zrzyna” wszystko, co się da. I konstrukcje kadru, i oświetlenie, i budowanie samej historii na fotografii. Dożyliśmy, niestety, takich czasów. Dla wielu posiadanie aparatu fotograficznego, komputera z programem piszącym to przepustka do tego, by czuć się artystą. Nie wiedzą, że tak naprawdę fotografia, czy opisana historia nie tworzy się przy naciśnięciu migawki czy klawisza w alfabecie, a w mózgu. Tam w szarej masie rozgrywa się cały proces tworzenia. Bez tego nie powstanie nic istotnego, co może być czymś nowym i oryginalnym. Dlatego tak ważna jest praca nad sobą i poznawanie swoich możliwości, a nie naciskanie klawisza „kopiuj”. To nie da nam pełni satysfakcji i radości tworzenia. I choć kopiści znani byli już od stuleci, a ich przepisywanie ksiąg powinniśmy szanować – to dzisiejszej ich odmiany nie polecam.
Wacław Piechocki