Jak trudna i często zagmatwana bywa relacja matka – córka, wie każda kobieta, która była lub jest córką i która jest matką córki. Emocje na wysokich obrotach, nierzadko ambiwalentne uczucia, które potrafią naznaczyć życie obu stron na zawsze.
Dzień Matki i Dzień Dziecka są w kalendarzu blisko siebie i to dobry moment, aby opowiedzieć o książce Rebecki Wells. Sidda odniosła zawodowy sukces, na który ciężko pracowała i o którym marzyła. Życie uczuciowe także jej się udało-lada moment ma zostać szczęśliwą mężatką. Rozterki psychiczne usiłuje rozwiązać na kozetce u terapeuty. I nagle jedno słowo, jeden drobny fakt zmienia całe jej życie, wytrącając z pozornie bezpiecznych kolein. Jak to w życiu.
Jej ukochana i znienawidzona momentami matka odwraca się od niej i śmiertelnie obraża , kiedy córka ujawnia, że w dzieciństwie nie raz była przez nią bita. I jak zwykle dramatyczne wydarzenia stają się punktem zwrotnym w życiu bohaterów. Sidda dostaje od matki pamiętnik-album i jego lektura przenosi ją do świata młodości rodzicielki i jej przyjaciółek. Czwórka dziewcząt z Luizjany, wojenne lata czterdzieste i obraz dojrzewania młodych kobiet, ich wybory i decyzje, determinujące całe przyszłe życie. Poszukują swego miejsca, są szalone i odważne i przede wszystkim zaprzyjaźnione ze sobą na dobre i na złe. I mówią o sobie, że każda ma swego demona –aligatora, przed którym ucieka. Matka Siddy ma największego „demona”, który niszczy jej życie i życie jej rodziny. To przez niego mała Sidda doznaje upokorzeń i bólu, przez niego zaczyna wierzyć, że uczucia są niebezpieczne a bliższe relacje ranią. I że lepiej nie mieć dzieci, niż fundować im takie dzieciństwo, jakie sama miała. Ucieka od uczuć, od związków, jednocześnie rozpaczliwie ich pragnąc. I wydając bezskutecznie tysiące dolarów na sesje u terapeuty.
Dopiero odważne wejście w przeszłość matki i próba zrozumienia jej traumy stanie się dla córki najlepszą terapią. A w tym poznaniu towarzyszą jej przyjaciółki matki, troskliwe i wierne, którym zależy, aby bliskie sobie kobiety odnalazły się i zbliżyły.
„Boskie sekrety…” to cudownie ciepła i babska książka, po prostu. Książka o sile bezgranicznej kobiecej przyjaźni, która przetrwała czas i niejedną życiową burzę, która daje siłę, wsparcie i zrozumienie, bezwarunkową akceptację. O dojrzewaniu i szukaniu, o kompromisach, na które się zgadzamy i które nas wiodą na manowce. Książka napisana lekko i z humorem o sprawach ważnych i zasadniczych, pełna momentów zabawnych, ale i głęboko poruszających. Czytałam ją parę razy, a najlepszą rekomendacją niech będą opinie kobiet po jej lekturze. To taki mały ukłon w stronę „sióstr” wzruszających się i śmiejących nad tą samą książką
„…znalazłam książkę, która sprawiła, że zwątpiłam. Zwątpiłam w to, czy kiedykolwiek przeczytam coś równie dobrego. A przecież czytam aż za dużo. A może to dlatego jakoś dziwnie wszystkie historie się plączą, tak naprawdę nie pozostając na dłużej?”
„Boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia Ya – Ya”, pozostaną ze mną na zawsze i jestem pewna, że do nich powrócę. By znowu pośmiać się i popłakać, ale przede wszystkim pozazdrościć przyjaźni i szaleństwa, czwórce dziewcząt z Luizjany. Bo to o nich jest ta opowieść. Historia bezgranicznej przyjaźni pomiędzy kobietami oczarowuje i co tu dużo mówić – jest do pozazdroszczenia.”
„ Książka jest zabawna, wciągająca i miejscami wzruszająca do łez. Co tu dużo mówić, każda babka powinna przeczytać opowieść o prawdziwej kobiecej przyjaźni i o czasach, gdy każdy miał werandę.”
„Fantastyczna książka. Wcale nie oznacza to, że jest fantastyką. Przeciwnie. Sama prawda. Opowieść o wielkiej przyjaźni. Coś dla matki i córki.”
Zabawna, wzruszająca, autentyczna. Gdybym miała pisać książki, właśnie takie miałyby być. Czytając tę książkę, łatwo znaleźć odniesienia do własnych wspomnień z dzieciństwa , dlatego tym goręcej się ją przeżywa. Polecam każdemu, kto uważa, że tylko on ma toksycznych rodziców.
Izabela Jankowska