Polecamy: Marquez „Miłość w czasach zarazy”

    7

    Marquez napisał „Sto lat samotności” i ta książka dała mu literackiego Nobla, a kolejną świetną powieścią – „Miłość w czasach zarazy” – potwierdził swój wielki kunszt pisarski. To jest jedna z tych pozycji, do których wracam. Zresztą, kryterium „powrotu” jest podstawowym, którym kieruję się zostawiając książki na półce. Jeśli po lekturze czuję, że więcej nie przeczytam tej książki – wędruje w świat, do ludzi. Nie kryję, że w powieści Marqueza najbardziej pociąga mnie realizm magiczny.

    Biedny, chuderlawy poeta Florentino Ariza zakochuje się dnia pewnego w młodziutkiej panience Ferminie Dazie. Ona jest rezolutna i energiczna, dumna i mocna – on romantyczny, ciut nawiedzony i egzaltowany. A na drodze ich młodzieńczej i idealistycznej miłości staje ojciec panny, który zdecydowanie sprzeciwia się związkowi córki z biednym poetą i wydaje ją za mąż za statecznego doktora Juvenala Urbino. I wydawać by się mogło, że to początek dramatu po obu stronach miłosnej barykady. A jednak nie. Małżeństwo Ferminy z doktorem zawarte z rozsądku okazuje się szczęśliwe i dostatnie, pomimo naturalnych wzlotów i upadków. Rodzą się dzieci, przybywa majątku i estymy, Fermina dojrzewa, a później powoli starzeje się u boku męża. I opłakuje szczerze jego śmierć po wielu latach wspólnego życia, pogrążając się w smutku i pustce wdowiego przygnębienia. A w tym czasie – bagatela jest to 50 lat – Florentino tęskni za swoją wybranką, skrycie ją kocha, cierpi i czeka. Nie przeszkadza mu to jednak dawać upust swym cielesnym pragnieniom w ramionach różnych dam. Florentiono zręcznie potrafi oddzielić sferę ducha i ciała, i w jego życiu liczy się tylko Fermina Daza. Uderza w konkury w momencie, gdy przybita i smutna Fermina po śmierci męża nie myśli już wcale o rozpoczynaniu nowego życia. Uderza w konkury i zostaje przyjęty.

    Tyle długich lat oczekiwania ma swój finał w miłosnej nocy na statku płynącym po rzece. I czytamy opis starczej miłości rozczulający i wzruszający; miłości silniejszej niż czas, wiek, zniedołężniałe ciała. Florentino daje Ferminie szansę na wspólną starość. Nie samotną i opuszczoną, wyziębioną z czułości i uwagi, ale wręcz przeciwnie. Jego determinacja i jej odwaga dają nadzieję na końcówkę życia ciepłą i dobrą.

    Książka Marqueza jest gęsta od emocji, opisów krajobrazów i architektury, detali i przeróżnych szczegółów. Jest bardzo plastyczna i malownicza, a z kartek wręcz czuć gorącą i parną atmosferę Karaibów o duszącym zapachu egzotycznych kwiatów.

    Okrasą dla lektury może być film nakręcony na podstawie powieści. Powiadają, że reżyser Mike Newell utracił dużo z Marqueza w Marquezie tą ekranizacją. Cóż, cały urok przeróżnych recenzji, streszczeń i opisów leży w tym, że można zupełnie się z nimi nie zgadzać. Dla mnie przy każdej następnej lekturze „Miłości w czasach zarazy” Fermina Daza będzie już zawsze miała twarz pięknej Giovanny Mazzogiorno.

    Izabela Jankowska

    Poprzedni artykułTrzy ważne mecze, pierwszy w sobotę
    Następny artykułCzary Penelopy: Śledź pod pierzynką