Polecamy: Wojciech Tochman „Jakbyś kamień jadła”

    1

    Czy leżąc na gorących, kamienistych plażach Chorwacji podczas urlopu myślimy, że tak niedaleko od naszego błogiego spokoju, kilkaset kilometrów dalej, bałkański kocioł może już nie wrze, ale ciągle jest bardzo gorący?

    Wojciech Tochman pojechał na wojną bałkańską, kiedy już było po wojnie. I opisał to, co tam zastał i co w swojej wymowie bardziej przemawia do czytelnika niż odgłos wystrzałów, kanonady artylerii i działania zbrojne . Ta niewielka książeczka jest zbiorem reportaży z Bośni i Hercegowiny z czasu, kiedy opadł już bitewny kurz i nastał moment grzebania zabitych i budowania nowej rzeczywistości. Ale najpierw trzeba ich ciała wydobyć z masowych grobów, identyfikować nierzadko po kodzie DNA, ustalić tożsamość, badając resztki kości i ubrań wymieszanych z ziemią.

    To jeden z mocniejszych akcentów książki, kiedy towarzyszymy polskiej antropolożce  Ewie Klonowski, która jest głównym ekspertem od ekshumacji pomordowanych w dawnej Jugosławii. Nad resztkami wydobytymi z ziemi czekają rodziny, chcące wreszcie pochować swoich najbliższych i mieć miejsce, w którym będą mogli ich żegnać. W środku współczesnej Europy przeżywamy dramat na miarę antycznego, w którym bałkańskie Antygony – bośniackie, chorwackie, kosowskie, czy serbskie – chcą dopełnić moralnego obowiązku złożenia do grobu ciał swoich najbliższych. Tochman spotyka się z pojedynczymi osobami. Słucha ich opowieści. Spisuje, zapamiętuje, rozmawia. I z tych opowieści wyłania się najstraszniejszy obraz tamtej wojny, która nie skończyła się wraz z hukiem wystrzałów. Bo obok siebie żyją nadal ofiary i ich kaci. Przed wojną często sąsiedzi. Koledzy z pracy, ze szkoły, ze sklepu. Żyją razem, bo nie mają dokąd pójść. A między nimi już nie koleżeństwo czy sąsiedztwo, ale nienawiść, pogarda, strach i uprzedzenia.

    Ta niewielka książeczka to nie jest lekka i przyjemna lektura na zimowe wieczory. Suchy, reporterski ton, bez komentarzy i opisywania emocji z całą siłą wydobywa obraz kompletnego bezsensu wojny, bezmyślnego okrucieństwa po obu stronach barykady, obraz kruchości europejskiej skorupki, którą bardzo szybko rozbito dając głos najciemniejszym instynktom.

    Książka wyrywa czytelnika z błogiego poczucia, że to wszystko zdarzyło się tak daleko od nas, że u nas już na pewno nie… I nie pozostawia złudzeń, że kiedy odrze się człowieka z kulturowych nawarstwień pod spodem spotyka się chęć zabijania, rządzę krwi i walki.

    Wojna na Bałkanach już się skończyła, ale w ludziach, którzy tam pozostali trwa nadal. Trwa w ich głowach, chorych i ciężkich od pragnienia zemsty, od wspomnień zabijania. Tochman pisze… „bez względu na to, czyja jest teraz Srebrenica, wojnę w Bośni przegrali wszyscy”. Jak każdą wojnę.

    Wacław Piechocki

    Poprzedni artykułOkopany pod regałem
    Następny artykułCzary Penelopy: Faworki mojej babci