Adwokat i autor bestsellerowych kryminałów oraz thrillerów Max Czornyj spotkał się z czytelnikami na I Świdnickim Festiwalu Literackim iKROPKA. Była okazja, by porozmawiać o ulubionych bohaterach serii, ale też o warsztacie i procesie twórczym, unikalnych kolekcjonerskich przedmiotach oraz przeszłości tego popularnego pisarza. Dziś, 27 sierpnia premierę ma jego najnowsza książka „Skrzywdzona”. Co powiedział o niej autor w Świdnicy?
W scenerii skweru z dzikami w Świdnicy we wtorkowy wieczór z bestsellerowym pisarzem Maxem Czornyjem rozmawiała polonistka Aleksandra Kulak. To było jedno z czytelniczych wydarzeń pierwszej edycji Świdnickiego Festiwalu Literackiego iKROPKA, organizowanego przez Miejską Bibliotekę Publiczną im. Cypriana Kamila Norwida w Świdnicy. W tym roku jego motywem przewodnim jest literatura kryminalna i detektywistyczna.
Z przeszłości autora – miasto i geny
– Wychowałem się w Lublinie, z którym związanych jest kilka pokoleń mojej rodziny. Lublin siedzi we mnie i ilekroć próbuję wyjechać za granicę, przyzywa mnie. Zawsze wracam przynajmniej na jakiś sezon i kilka trupów, chociażby fabularnie, musi wpaść – odniósł się do swojego rodzinnego miasta, często obecnego w jego książkach – Max Czornyj. Przywołał też swoich przodków i spuściznę genów, które w nas trwają. – W nieistniejącej nieco spuściźnie tkwi też klucz do mnie i sposobu rozumienia świata, gdyż jestem można powiedzieć „kundlem genowym” czy też „mieszańcem”. Jest to spuścizna religii. Wśród moich czterech pradziadków, których poznałem, były trzy wyznania – ewangelickie, grecko-katolickie i rzymsko-katolickie – stwierdził autor, który w swoich pochodzeniu ma korzenie – rusińskie i niemieckie, a sam czuje się związany też z Włochami. – Jestem też mieszańcem pod względem spuścizny klas społecznych Rzeczypospolitej […] To wszystko gdzieś we mnie tkwi – dodał.
Rodzinne artefakty pisarza i piękno przedmiotów
Pisarz lubi otaczać się wyjątkowymi przedmiotami i kolekcjonuje antyki. – Franciszek Starowieyski powiedział pięknie, że człowiek jest tylko mgnieniem oka w życiu pięknych, estetycznych przedmiotów. Doceniam estetykę i duszę u przedmiotów. Gabinet jest w całości wyposażony w meble moich pradziadków czy prapradziadków lub jeszcze starsze i w tym odnajduję jakiś sens. W ogóle metafizycznie odnajduję sens w przedmiotach. […] Wierzę w to, że z nimi się wiąże zawsze jakaś historia – zauważył autor poczytnych kryminałów, thrillerów psychologicznych, powieści obyczajowych i cieszących się popularnością powieści opartych na faktach. – Jednym z przedmiotów, przed których zakupem się wstrzymywałem, były polskie portrety trumienne. Istniała tradycja w Rzeczpospolitej malowania porterów trumiennych na blasze stalowej, cynowej czy srebrnej. To były wyjątkowe portrety sześciokątne przybijane do wezgłowia trumny. Malowane w sposób wyjątkowy, mający oddawać wizerunek zmarłego tak jak wyglądał w chwili śmierci, dlatego że pogrzeby odbywały się wtedy wiele tygodniu czy też miesięcy później. Rodzina, która przybywała z daleka, chciała zobaczyć portret zmarłego – wyjaśniał Czornyj, który ostatecznie nie zdecydował się na zakup takich przedmiotów. – Powstrzymuje mnie negatywna konotacja, przeżywania żałoby i smutku, ale jako przedmioty ogromnie doceniam wartość tej wyjątkowej sztuki w naszej tradycji, naszej kulturze – stwierdził.
Ulubieńcy serii i ich traumy
Max Czornyj znany jest przede wszystkim z popularnych cykli thrillerów i kryminałów – z komisarzem Erykiem Deryłą oraz z Lisą Langer i Orestem Rembertem, ale też Honoriuszem Mondem czy bratem Hektorem. Na spotkaniu z czytelnikami w Świdnicy nie mogło zabraknąć tego literackiego wątku w rozmowie. – Często bohaterowie mają swoją przeszłość. Tak ich poznaję na pewnym etapie ich życia. Nie znam od początku ich losu. U Deryły z przeszłości wyciągane są różne zdarzenia, które pojawiają się w trakcie pisania – wyjaśniał pisarz, mający imponujący dorobek twórczy i dziesiątki powieści na swoim koncie. – Pozwalam się temu kształtować. To jest piękniejsze czy też dla mnie twórcze, dostarczające mi owoce jako twórcy, że te powieści piszą się same. Dają mi odpowiedzi na te same pytania, na które też państwo czekacie – zauważył. A dlaczego stworzeni przez Czornyja bohaterowie często są obarczeni traumatycznym bagażem doświadczeń? – Najważniejsze, że żyją i to jest już coś. Pisząc „bez drabiny”, bez rozpisania przed przystąpieniem do tworzenia, zdarza mi się i mam takie książki, w których dochodzę do 50. czy 80. strony i główny bohater już jest martwy – tłumaczył w żartobliwym tonie.
Proces twórczy bez drabin
Pisarz nie ma ustalonej wcześniej chronologii zdarzeń i ich postaci. Jak przyznał w Świdnicy, jest to żywioł pisarski, często inspirowany usłyszanymi prawdziwymi zdarzeniami, rozmowami. – Historie kształtują się w trakcie pisania. Nie ma rozpiski, absolutnej żadnego zeszytu z informacjami – co? kto? jak? – zauważył. A jak wygląda pisarski rytuał Maxa Czornyja? – W pisaniu jest element kołochozu, przyjemności i też oderwania od rzeczywistości. To splata się w jedno i sprawia, że mogłem napisać tyle książek. Lubię rytuały, rygor. Lubię to i tak też zostałem wychowany – porządek dookoła siebie i porządek działań wewnętrznych. Nie potrafię funkcjonować poza harmonogram, poza rytuałami. To porządkuje życie. Nie jestem też z tym tak bezwzględnie związany i np. moje psy mogłyby mnie oderwać od pracy. W tym momencie staje się to ważniejsze. To jest element przyjemności – wyjaśniał.
Premiera nowej książki
Spotkanie w Świdnicy z Maxem Czornyjem nastąpiło dzień przed premierą jego najnowszej książki „Skrzywdzona”. Co o niej powiedział w Świdnicy autor? – Książka jest bardzo emocjonująca. Są w niej liczne zwroty akcji, doskonałe dialogi, które prowadzą fabułę i kilka postaci. To thriller psychologiczny, dramatyczny. Czytelnicy sami muszą dowiedzieć się jak potoczą się losy Kingi i Loli – dwóch bohaterek, które prowadzą fabułę – zapowiadał lakonicznie, trochę żartobliwie Max Czornyj. – Jestem kilka książek do przodu i nigdy nie chce streszczać czy zdradzać co książki zawierają lub opisują. Uważam, że czytelnika ma zachęcić okładka, tytuł, a nawet czwarta strona okładki, czyli opis. Przy czym tyle ile zdradza fabuły czwarta strona okładki, tyle rekompensaty powinien też otrzymać czytelnik – dodał już poważnie.
I Świdnicki Festiwal Literacki iKROPKA jeszcze się nie kończy. W środę, 27 sierpnia kolejne atrakcje czekają na czytelników, szczególnie tych młodszych. W programie m.in. zwiedzanie Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy, warsztaty z technikiem policyjnym czy spotkanie z funkcjonariuszem Służby Więziennej. Z programem można zapoznać się – TUTAJ.
/Tekst: AN/
/Zdjęcia: Michał Nadolski/