Udają gazety i portale informacyjne, a w rzeczywistości są tubą propagandową lokalnych władz, gdzie urzędnicy udają dziennikarzy, a przekazywane informacje mają jednostronny, lukrowany charakter. Wraz z pracami nad nową ustawą medialną planowane jest wprowadzenie zakazu dla wydawnictw samorządowych takich, jak „Moja Świdnica” – gazeta i portal, których pomysłodawczynią jest była dziennikarka, a od 10 lat prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska. Zmiany mają objąć także ukrócenie procederu „kupowania” przychylności niezależnych wydawców.
17 kwietnia 2024 r. w Dzienniku Urzędowym UE opublikowane zostało rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady Europy w sprawie ustanowienia wspólnych ram dla usług medialnych na rynku wewnętrznym – europejski akt o wolności mediów EMFA.
W czerwcu Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opracowało koncepcję wdrożenia regulacji wynikających z EMFA do polskiego porządku prawnego. EMFA zobowiązuje państwa członkowskie do zapewnienia przejrzystości wszelkich stosowanych środków mogących mieć wpływ na pluralizm i niezależność mediów. Proponowane zmiany dotyczą także wolnej amerykanki, którą uprawiają polskie samorządy. Nowe regulacje mają wprowadzić zakaz wydawania mediów przez gminy, powiaty i województwa. Jednocześnie uregulowana ma być kwestia opłacania wybranych przez samorządowców bez żadnego klucza mediów prywatnych.
Jak samorządowcy wydają miliony na tuby propagandowe
W Świdnicy z inicjatywy prezydent Beaty Moskal-Słaniewskiej od 2018 roku wydawana jest w olbrzymim, patrząc na wielkość miasta, nakładzie 15 tysięcy egzemplarzy gazeta „Moja Świdnica” i towarzyszący jej portal o tej samej nazwie. Wydawaniem zajmuje się Miejska Biblioteka Publiczna, która stworzyła dodatkowe etaty, niezwiązane z główną misją placówki: redaktora i redaktora naczelnego. Dyrektorka nigdy nie podała, jakie są koszty osobowe twierdząc, że pracownicy mają szeroki zakres obowiązków (którego również nie ujawniła). Koszty utrzymania redakcji rozpływają się w ogólnym budżecie, mimo że konieczne było zabezpieczenie laptopów, aparatów fotograficznych, drukarek, pensji. Dodatkowo Rada Miejska od 6 lat co roku przeznacza ok. 100 tysięcy złotych z podatków mieszkańców na kolportaż, a sami mieszkańcy biorąc nieodpłatną gazetę do ręki wierzą, że nic za nią nie płacą. Dodatkowo gazeta i portal sprzedają reklamy, które wykupują m.in. spółki miejskie i sam urząd miasta.
Imperium medialne stworzył we Wrocławiu prezydent Jacek Sutryk. „Aż 62 osoby zatrudnia Centrum Komunikacji Społecznej w Agencji Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej – wynika z najnowszego sprawozdania spółki. Jego głównym zadaniem jest wydawanie kontrolowanych przez prezydenta Jacka Sutryka mediów – portalu Wroclaw.pl oraz bezpłatnej gazety pod tym samym tytułem. Każdego roku podatnicy płacą za to miliony złotych.” – podaje niezależny portal tuwroclaw.pl
Pomijając kwestię transparentności i przejrzystości wydawania publicznych pieniędzy, takie działania są nieuczciwą konkurencją wobec niezależnych mediów. – „W 2021 r. odnotowano w Polsce wydawanie 728 tytułów lokalnych i 868 lokalnych urzędowych, wypełniających definicję mediów samorządowych. Tendencja wskazuje na spadek liczby tytułów niezależnych od samorządów i jednoczesny wzrost tytułów samorządowych, co wskazuje na poważne naruszenie zasady pomocniczości i stanowi nieuczciwą konkurencję względem gazet lokalnych” – przywołano w koncepcji ministerstwa.
W Polsce lokalnej coraz trudniej dotrzeć do informacji przygotowywanej przez niezależne media, a, jak przytoczono w koncepcji: „Wydawana przez samorządy prasa nie spełnia podstawowej kontrolnej funkcji prasy (tzw. „public watchdog”), a zatem nie urzeczywistnia prawa obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej, lecz stanowi często wybiórczy przekaz mający na celu atrakcyjne przedstawienie polityki aktualnych władz.”
„Aktywna działalność jednostek samorządu terytorialnego ma negatywny wpływ na rynki mediów lokalnych. Obecność tzw. mediów samorządowych znacząco utrudnia, a często uniemożliwia istnienie pluralistycznych i niezależnych mediów lokalnych. Taka działalność jednostek samorządu terytorialnego powoduje, że społeczności lokalne są pozbawione mediów realizujących podstawowy obowiązek określony w art. 1 Prawa prasowego polegający na urzeczywistnianiu prawa obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej.” – wskazuje ministerstwo kultury.
Obecny system prawny nie zakazuje samorządom wydawania gazet i prowadzenia portali. Jednak, jak zaznaczono w koncepcji „uznać należy, że jednostki samorządu terytorialnego nie są podmiotami konstytucyjnych praw i wolności człowieka i obywatela.” Planowane są zmiany. Jakie?
Będzie zakaz?
„(…) należy rozważyć wprowadzenie całkowitego zakazu prowadzenia działalności medialnej (wydawania prasy oraz dostarczania usług medialnych w rozumieniu ustawy o radiofonii i telewizji) przez jednostki samorządu terytorialnego oraz podmioty podległe tym jednostkom. Jednocześnie należy uszczelnić i doprecyzować regulacje w zakresie prowadzenia działalności wydawniczej przez jednostki samorządu terytorialnego, którą przewidują ustawy komunalne. W przypadku wprowadzenia takiego zakazu, należałoby dopuścić możliwość wydawania przez samorządy biuletynów informacyjnych, które należałoby zdefiniować w Prawie prasowym (…) – wskazuje resort i proponuje konkretne rozwiązanie.
„Należy dokładnie wskazać w ustawie określoną liczbę wydań biuletynów w ciągu roku (proponuje się, aby było to maksymalnie 6 wydań rocznie) i zastrzec, iż nie mogą zawierać reklam (zarówno płatnych jak i bezpłatnych), komunikatów, ani ogłoszeń innych niż wskazanych w ustawie – Prawo prasowe. Wydaje się, że nie ma przeciwwskazań do tego, aby gminy i inne jednostki zamieszczały w takich biuletynach np. ogłoszenia o przetargach czy też informację o naborach i wolnych stanowiskach pracy w urzędach. Kwestie te powinny zostać określone wyraźnie w ustawie.” – czytamy w dokumencie. Dodatkowo takie wydawnictwa mają być jasno oznaczane jako wydawnictwo samorządu.
„Jednostki samorządu terytorialnego należy zobowiązać do publikowania szczegółowego wykazu kosztów ponoszonych na wydawanie biuletynów informacyjnych na zasadach analogicznych do publikowania informacji o wydatkach publicznych na cele reklamy publicznej.” – zakłada koncepcja. Władze takich miast jak Świdnica musiałyby więc rozliczyć się z każdej złotówki na biuletyn i nie mogłyby „rozpuszczać” kosztów, jak to robią teraz.
Koniec z kupowaniem przychylności wybranych mediów
Koncepcja zakłada jeszcze jedną zmianę, wskazując na patologię, jaka od lat w najlepsze trwa w polskich samorządach. „Nieuregulowana dotychczas w prawie polskim kwestia wydatkowania środków publicznych na media, stanowi potężne narzędzie umożliwiające wywieranie wpływu na niezależność redakcyjną dostawców usług medialnych, ich „zawłaszczanie” lub ukryte subsydiowanie w celu zyskania nieuczciwej przewagi politycznej lub komercyjnej lub korzystnych relacji.” – zapisano w dokumencie resortu kultury. O co chodzi? Po prostu o kupowanie za publiczne pieniądze przychylności dowolnie wybranych przez lokalne władze mediów niezależnych.
Modelowo od pierwszej swojej kadencji robi to w Świdnicy prezydent Moskal-Słaniewska, która zawiera z wybranymi redakcjami długoterminowe umowy na zamieszczanie informacji i materiałów promocyjnych. Niektóre umowy są tak kuriozalne, że zakładają wskazywanie tematów i rozmówców przez rzecznika prasowego. Materiały te nie są oznaczane jako sponsorowane i wprowadzają czytelników lub widzów w błąd, bo mogą mieć przekonanie, że mają do czynienia z obiektywną informacją.
Tylko jeden, niszowy wydawca ze Świdnicy, prowadzący archaiczną telewizję Teletop Sudety, dostał z budżetu miasta przez 7 lat grubo ponad 200 tysięcy złotych. Umowy były zawierane także z telewizją internetową z Wałbrzycha czy regionalnym portalem. Rocznie koszty często przekraczały 100 tysięcy złotych, a pieniądze otrzymywały media wybierane według widzimisię prezydentki. Do ilu odbiorców dotrze informacja? Władze miasta nie są tym zainteresowane. – Nie posiadam informacji dotyczących zasięgów portali, statystyk dotyczących słuchalności rozgłośni radiowych, oglądalności telewizji – na nasze pytanie dotyczące zasięgów i oglądalności mediów, z którymi w imieniu Miasta Świdnica umowy zawarła prezydent Moskal-Słaniewska, odpowiedziała na początku tego roku rzeczniczka magistratu Magdalena Dzwonkowska.
Koncepcja sugeruje, że sprawiedliwym rozwiązaniem byłby przydział środków na tzw. państwową reklamę, ale to „nie rozwiąże w całości problemu wpływania podmiotów publicznych na kształt rynku medialnego.” Nie rozwiąże bez uregulowania kwestii wydawania przez samorządy własnych gazet, portali i prowadzenia telewizji czy radia.
Kolportaż za dwie edycje Dni Świdnicy czyli po co ci to mieszkańcu?
Po co ci mieszkańcu zaprzątać sobie głowę lokalnymi mediami? Z przynajmniej dwóch powodów.
Jeśli przeliczyć pieniądze, o których wiemy na pewno, wydane na kolportaż „Mojej Świdnicy”, która potem wala się po klatkach schodowych i ulicach, to świdniczanie mieliby kasę na dodatkowe edycje Dni Świdnicy (jedna kosztuje ok. 350 tysięcy złotych, a kolportaż łącznie z tym rokiem będzie kosztował podatników ok. 600 tysięcy złotych). Ponieważ nigdy nie podano faktycznych kosztów wydawania gazety, być może jeszcze wystarczyłoby na remonty ulic, chodników lub na przykład na kupienie ładnych witaczy na rogatki miasta. Wydające pieniądze na reklamy w tubie propagandowej ciepłownia i spółka wodociągowa może miałyby parę złotych więcej na niekończące się awarie?
A po co ci mieszkańcu niezależne media lokalne? Czy w biuletynie miejskim poskarżysz się na władzę, poznasz kulisy lokalnej polityki, dostaniesz przegląd wszystkich opcji politycznych, różne opinie, na podstawie których wyrobisz swoją własną? Czy władza sama sobie będzie patrzyła na ręce? Bez zmian wkrótce będziesz miał mieszkańcu jedyny słuszny przekaz i lukrowaną wizję swojej małej ojczyzny nieprzystającą nijak do tego, co oglądasz na co dzień.
/asz/
O tym nie przeczytasz w mediach samorządowych.