Planeta vs. plastik – to hasło tegorocznego Dnia Ziemi, który przypada na 22 kwietnia. Od wielu miesięcy, nie czekając na żadną akcję codziennie dzień Ziemi świętuje świdniczanin, Krzysztof Szpilka. Wspólnie z adopciakiem ze świdnickiego schroniska, suczką Luną, na spacery zabiera worki i rękawiczki. Wraca wciąż w te same miejsca, które teoretycznie mają być sprzątane przez opłacane przez miasto firmy. Zawsze wypełnia worki po brzegi butelkami, opakowaniami po jedzeniu. Pisze do władz miasta, alarmuje straż miejską, wskazuje rozwiązania. I wciąż ma pełne ręce roboty. Dlaczego sprząta, choć przecież to nie on śmieci ani nikt mu nie płaci?
Fot. Mariusz Ordyniec
– Co się takiego stało, że postanowił pan nie omijać wzrokiem śmieci napotykanych na trasach spacerów z psem, tylko zaczął je pan zbierać do worków?
– Chyba nikt nie wychodzi na spacery z przygotowanym workiem na śmieci, chyba że jest to woreczek na psie nieczystości. Każdy, kto posiada psa, musi z nim wyjść przynajmniej 2-3 razy w ciągu dnia, a w moim przypadku to nie było przejście wokół domu na krótkim dystansie. Spacer z Luną zawsze jest godzinny, a nawet dwugodzinny, więc oddalamy się dość mocno od domu. Idę do parku, wokół zalewu i widząc, że leżą na ziemi niesprzątane śmieci, niesprzątane butelki, zastanawiając się dlaczego to się tak dzieje, dlaczego to nie jest zbierane przez służby, przez odpowiedzialne za utrzymanie porządku podmioty, przez miasto, doszedłem do wniosku, że jak już idę z psem, to mogę coś sam podnieść. Można to potraktować trochę jak sport, gimnastykę (śmiech), połączenie dwóch rzeczy pożytecznych w jedno – spacer i sprzątanie. Impulsem było to, że widziałem coraz częściej coraz więcej niesprzątanych z ziemi butelek i innych śmieci.
– Na pewno nie spadają tam z nieba. Tak dużo mówi się o zagrożeniu dla naszej planety zalewem plastiku i śmieci, a także o konieczności zadbania o naszą Ziemię. Dlaczego pana zdaniem, tych śmieci wciąż przybywa i to w miejscach tak chętnie wybieranych przez mieszkańców na spacery, na relaks?
– Ja tu Ameryki nie odkryję. Kuleje nasza kultura, kuleje edukacja od najmłodszych lat, taka od przedszkola, szkoły podstawowej. Na to się również nakłada brak kampanii społecznej, która byłaby nacelowana na uświadomienie ludziom, że tych śmieci przybywa, że w mieście, w przestrzeni, w której żyjemy, sami musimy o to dbać, sami sprzątać, zwracać innym uwagę, zachęcać, a od władz wymagać, żeby pomagały i żeby nie uciekały od tematu. W toku swojej społecznej działalności wielokrotnie wypowiadałem się czy pisałem w postach, że nie dostrzegam elementów kampanii np. „stop śmieciom”, „zatrzymajmy śmiecenie w mieście”.
– W urzędzie miejskim jest specjalny wydział zajmujący się gospodarką odpadami, jest program pn. „Czysta Świdnica” z własną stroną i fanpagem w mediach społecznych. Miasto zatrudnia osoby w ramach prac społecznie użytecznych do pomocy w sprzątaniu obok opłacanych firm. Są pikniki od czasu do czasu. Czy to pan zauważył?
– Tak, zaglądam na stronę Czysta Świdnica. Pani używa sformułowania „od czasu do czasu”. No właśnie, dlaczego od czasu do czasu są jakieś eventy robione, jak wymiana reklamówek na torby lniane. Każdy środek służy osiągnięciu celu, ale to za mało. Brakuje mi takiego dobijania się do świadomości wszystkich ludzi, nie tylko poprzez sadzenie drzewek, oddawanie reklamówek. To, co obserwuję, nie wystarcza. Widzimy plakaty, banery nacelowane na różne kampanie przeciwko przemocy, ochrony zwierząt, poprawiania relacji w Świdnicy, ale nie widziałem banerów zwracających uwagi na rosnący problem śmiecenia i walki ze śmieciarzami.
– Z jakimi reakcjami ludzi spotyka się pan podczas swoich ekospacerów z Luną?
– Są generalnie pozytywne…
– A nie słyszy pan głosów, że robi pan to pod publiczkę?
– Z takimi komentarzami zdarzyło mi się spotkać, ale nie w terenie, ale pod moimi postami na Facebooku. Ostatnio jakaś mieszkanka zadała mi pytanie, czy to ja się reklamuję, czy reklamuję swojego psa? Wytłumaczyłem, że to nie jest żadna reklama, a przez publikowanie zdjęć, nagrań, opisów chcę zwrócić uwagę na zjawisko, na problem, jak ludzie śmiecą, gdzie śmiecą, czy jest to sprzątane czy nie. Chcę zainteresować czytelników w mediach społecznych, ale chcę też zwrócić uwagę urzędników. Zdarza mi się bezpośrednio zadzwonić do urzędu czy do straży miejskiej, napisać e-mail na skrzynki miejskie. A Luna jest przecież powodem moich spacerów i bardzo często pozuje do zdjęć.
– Startował pan do Rady Powiatu. Czy podczas kampanii nie spotkał się pan z negatywnymi komentarzami?
– Byłem pozytywnie zaskoczony, że w ramach tej kampanii do samorządu lokalnego, nie przeczytałem negatywnych komentarzy czy zarzutów, że próbuję swoja społeczną działalność wykorzystać w celach politycznych. Jestem członkiem Stowarzyszenia Polska 2050, ale nie partii, nie jestem politykiem. Myślałem, że krytyka może na mnie spaść, ale „oszczędzono mnie”, być może ze względu na to co robię. Obserwowałem kampanię moich znajomych i posypały się wobec nich bardo ostre słowa i komentarze, nawet wręcz brutalne. Osoby, które startują z partii politycznych do samorządu często uruchamiają swoją aktywność lub ona wzrasta krótko przed wyborami. Moja praca społeczna trwa od dawna, to chyba nawet 2021 rok. Nie zakładałem wtedy, że będę startował w wyborach ani nie byłem członkiem ruchu Polska 2050.
– Wiadomo, że Luna jest przyczyną pana spacerów, ale czy ona po takim czasie może już ma nosa do śmieci?
– Tu, gdzie mieszkam, w dzielnicy południowo-zachodniej, Luna czuje się jak u siebie. W innych częściach miasta jest zdezorientowana. W okolicach domu ona ma swoje ścieżki i często obiera kierunek spaceru. Czasem pytam: Luna, gdzie idziemy? A ona rusza w konkretną stronę…
– … i potem pięknie pozuje przy waszych zdobyczach!
– Tak, to jest wyjątkowo grzeczny i spokojny psiak, nie sprawia problemów i wspaniale się z nią spaceruje. Jest pokojowo nastawiona do innych psów, do dzieci, czasem tylko wobec dużych psów szczerzy kły. Ale to bardzo rzadko. Kocham ją. Miałem parę psów w życiu, ten jest jednak wyjątkowy.
– Wiele osób mówi tak: Dlaczego ja miałbym sprzątać po tych, którzy nie wynieśli kultury z domu i rzucają śmieci tam gdzie stoją zamiast donieść je do śmietnika.
– Wiele razy słyszałem podczas moich akcji, że od sprzątania są służby miejskie. Ale pojawiają się czasem głosy: Ja też, proszę pana, jak wychodzę na spacer i widzę śmieci, butelkę czy coś innego, to podnoszę. Ludzie są świadomi i są zdolni do takiego gestu. Może ktoś się brzydzić, może nie mieć rękawiczek, żeby podnieść brudną butelkę czy puszkę. Dotknę, pobrudzę się… Ale może wystarczyłaby zwykła chusteczka, żeby podnieść butelkę czy puszkę. Widzę to tak: W Świdnicy jest blisko 50 tysięcy mieszkańców, z tego młodzieży i dorosłych niech to będzie 30 tysięcy, może mniej, 25 tysięcy. Niechby każdego dnia każdy z tych 25 tysięcy ludzi podniósł z chodnika, z parkowej alejki, z trawnika jedną butelkę, jedno opakowanie po czipsach, a Świdnica stałaby się czysta. To jest tak proste!
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka Szymkiewicz
Zdjęcia z archiwum Krzysztofa Szpilki oraz Mariusz Ordyniec