Miał być miejscem beztroskiego wypoczynku dla mieszkańców, a wciąż dochodzi tu do utonięć. W stawie Warszawianka w centrum Świebodzic w ciągu 9 lat życie straciło 5 osób. Wczoraj utonął 91-latek. Jak to się stało, że sędziwy świebodziczanin wpadł do wody?
fot. UM Świebodzice, akcja poszukiwawcza z sierpnia 2023r.
Staw między obecnymi ulicami Kolejową, Świdnicką i Wolności jest dawnym wyrobiskiem wapiennym. W XIX wieku został zagospodarowany na miejsce rekreacji i nosił nazwę Wilhemsbad. Znajdowała się tu przystań z kajakami i łódkami, z której mieszkańcy Fryburga bardzo chętnie korzystali, co zostało uwiecznione na licznych zdjęciach i pocztówkach. Dawne fotografie pokazują również plażę pełną wypoczywających osób oraz kąpiele w stawie.
fot. za polska.org
Po drugiej wojnie światowej zbiornik stracił swoją funkcję rekreacyjną i pozostawał w dzierżawie Polskiego Związku Wędkarskiego. Dwa lata temu miejsce przeszło rewitalizację. Znów powstała plaża, plac zabaw dla dzieci, stanowiska dla wędkarzy, kawiarenka, ławki i pergole, a w centralnym punkcie umieszczono pływającą fontannę. W stawie nie wolno jednak pływać. Rewitalizacja Warszawianki była jednym z dwunastu zadań projektu pod nazwą „Rozwój funkcji zdrowotnych i rekreacyjnych w Gminie Świebodzice poprzez tworzenie i odnowienie terenów zieleni w celu poprawy życia mieszkańców”, który realizowany jest dzięki dofinansowaniu z unijnego Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko.
fot. UM Świebodzice
Jak wskazują wędkarze i strażacy, jest bardzo głęboki, a przy tym pełen konarów, gałęzi. Głębia sięga nawet 12 metrów. W miejskiej legendzie, którą „wyszperała” Róża Stolarczyk, staw jest opisywany jako miejsce bólu po wyrwany Ziemi kamieniu, w którym swoje życie kończyło wielu ludzi. „Najwięcej głębina przygarnęła w swe łono w czasie wojny, kiedy mieszkańcy, obawiając się żołnierzy z czerwoną gwiazdą, całymi nieraz rodzinami powierzali jej siebie. Także w obecnych czasach, niezależnie od pory roku, niektórzy ludzie, w geście rozpaczy, kończą tu swoją drogę życiową.” – napisała propagatorka lokalnej historii. (Świebodzice.info).
Głęboka woda Warszawianki pochłania kolejne ofiary. 11 września 2014 ze stawu wyłowiono zwłoki 53-letniego mężczyzny, kolejny, 55-latek został wyłowiony martwy w listopadzie 2017 roku. Następnego topielca wyłowiono w sierpniu 2018 roku. 56-latek rozebrał się i wszedł popływać. Wędkarze zaalarmowali służby, że nie wyszedł na brzeg. Służby w wodzie odnalazły jego ciało. Do kolejnej tragedii doszło w sierpniu tego roku. Do stawu wpadł 39-letni mężczyzna, kolega skoczył za nim. Obaj płynęli obok siebie, gdy 39-latek stwierdził, że popłynie na drugi brzeg. Kolega zawrócił. Okazało się, że 39-latek utonął, a poszukiwania jego zwłok trwały 3 dni. Większość osób, które utonęły w ostatnich latach w Warszawiance, była pod wpływem alkoholu.
Do ostatniej tragedii doszło wczoraj. Życie stracił 91-letni mieszkaniec Świebodzic. – Około 11.30 służby zostały poinformowane, że starszy mężczyzna miał przejść przez ogrodzenie i wskoczyć do stawu – mówi prokurator rejonowy Marek Rusin. Na miejsce pierwsi dotarli policjanci, którzy w mundurach wskoczyli do wody i wydostali seniora na brzeg, od razu przystępując do reanimacji. Działania przejęli ratownicy medyczni, którzy przez kilkadziesiąt minut przy użyciu urządzeń medycznych próbowali 91-latkowi przywrócić funkcje życiowe, jednak akcja skończyła się niepowodzeniem.
– Dzisiaj zostało wszczęte śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci 91-letniego mężczyzny. Nie ma podstaw, by ktoś celowo doprowadził do zgonu, na przykład wypychając mężczyznę do wody. Być może doszło do nieszczęśliwego wypadku w wyniku poślizgnięcia, możliwe, że mężczyzna celowo wskoczył do wody. Na tym etapie nic nie jest przesądzone – podkreśla prokurator.
Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]