– Kara musi spełniać dwa warunki: ma być dotkliwa dla sprawcy i odstraszać innych. W tym przypadku wina została przez sąd uznana, ale kara jest rażąco niska i nieadekwatna do kwalifikacji czynu – mówi prokurator rejonowy Marek Rusin. Prokuratura odwoła się od wyroku Sądu Rejonowego w Świdnicy, który skazał sołtyskę wsi Wirki za znęcanie się nad swoim psem ze szczególnym okrucieństwem na karę roku więzienia w zawieszeniu na okres 2 lat.
6 kwietnia 2021 roku kilkuletni kundel, nazywany przez właścicielkę Misiek, a w schronisku Brego, zerwał się z łańcuchem z budy i zawędrował do oddalonych o blisko 2 kilometry Wir pod sklep. Zawiadomiona przez sprzedawczynię Teresa M. pojechała po swojego podopiecznego, łańcuch przywiązała do haka holowniczego i w ten sposób postanowiła doprowadzić go do domu w Wirkach. – W wyniku jazdy samochodem, miejscami z prędkością przynajmniej 40-50 kilometrów na godzinę, przebytego dystansu o długości przynajmniej kilkuset metrów, gdzie pies biegł po asfalcie oraz poboczem drogi, a następnie utraty sił przez psa ciągnęła go bezwładnie za samochodem, a tym samym zadawała mu ból i cierpienie, powodując liczne zranienia i okaleczenia, wywołane tarciem tkanek, a następnie mięśni i kości o asfalt i żwir na poboczu drogi – wyliczała prokuratura w akcie oskarżenia. Lista wymienionych obrażeń jest bardzo długa: otarcia skóry do krwi na wardze, na brodzie, głęboka na 8 centymetrów rana na wysokości stawu ramiennego z wyczuwalnym zdarciem kości, rozerwanie mięśnia nad stawem ramiennym, rozdarcia skóry na 6 centymetrów z widocznym zwęgleniem tkanek, rany na nadgarstkach z rozerwanymi mięśniami, zwęglenia ścięgien, zdarcia do macierzy wszystkich pazurów prawej łapy, otarcia do krwi ze węgleniem stawu ramiennego lewego, około 15 centymetrowa rana krwawiąca w okolicy mostka, rany lewej kończyny, zdarcia wszystkich opuszków palcowych na wszystkich kończynach. – Wszystkie te obrażenia stwarzały realne zagrożenie dla zdrowia i życia psa – uznała prokuratura, formułując oskarżenie.
Teresa M. częściowo przyznała się do winy, ale zaprzeczała, by jej zamiarem było wyrządzenie psu krzywdy. Psa miała kilka lat wcześniej przygarnąć z ulicy. Feralnego dnia zamierzała go doprowadzić na posesję i twierdziła, że nie mogła psa włożyć do samochodu. Po samym zdarzeniu próbowała wezwać lekarza weterynarii, ale bezskutecznie.
Psu leczenie zapewniło Schronisko dla bezdomnych zwierząt w Świdnicy, a utrzymanie zapewniają darczyńcy. Sołtyska nigdy nie zapytała o swojego psa ani nie przekazała żadnych pieniędzy.
Prokurator zażądał dla oskarżonej kary 1,5 roku bezwzględnego więzienia oraz 10 tysięcy złotych nawiązki na rzecz fundacji, która opiekuje się psem. 26 stycznia Sąd Rejonowy wydał wyrok kary roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Teresa M. ma co pół roku składać pisemny raport kuratorowi sądowemu. Wyrokiem została także zasądzona nawiązka na Fundację Mam Pomysł w wysokości 7 tysięcy złotych oraz przepadek psa na rzecz tejże fundacji. Sąd zasądził również czteroletni zakaz posiadania psów oraz obciążył Teresę M. kosztami procesu. Wyrok nie jest prawomocny.
– Nie zgadzamy się z orzeczoną przez sąd karą – mówi prokurator rejonowy w Świdnicy Marek Rusin. – Sąd podzielił z prokuraturą kwalifikację czynu, czyli znęcanie się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. W trakcie procesu nie zmieniły się ustalone okoliczności faktyczne poza prędkością, z jaką miał się poruszać samochód. Pies doznał ogromnych cierpień, otarcia sięgały kości, a miejscami doszło do zwęglenia tkanek. Naszym zdaniem kara wobec kwalifikacji czynu i ustalonych okoliczności jest rażąco niska, a trzeba pamiętać, że kara ma spełniać dwa warunki: być dotkliwa dla sprawcy i działać profilaktycznie. Kara pozbawienia wolności w zawieszeniu żadnej z nich nie spełnia, a na pewno nie będzie działała odstraszająco na inne osoby. Każdy, kto chciałby skrzywdzić zwierzę, powinien bać się konsekwencji.
Prokurator wystąpił do Sądu Rejonowego o uzasadnienie wyroku i po jego otrzymaniu skieruje do wyższej instancji apelację.
Teresa M. nadal sprawuje funkcję sołtysa wsi Wirki w gminie Marcinowice. Brego wciąż jest „dowodem w sprawie” i nie może trafić do adopcji. Pozostaje w świdnickim schronisku.
/asz/