Za nami bardzo emocjonujący jubileuszowy 50. Rajd Świdnicki-Krause, stanowiący pierwszą eliminację Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski i Motul Historycznych Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Podczas trwania imprezy nie brakło mrożących krew w żyłach momentów, a do najgroźniejszego wypadku doszło już w trakcie drugiego odcinka specjalnego ze Świdnicy do Zagórza Śląskiego z udziałem załogi Marcina Słobodzian i Michał Poradzisz. Prezentujemy nagranie onboard duetu podróżującego Hyundai’em i20 R5.
Załoga z numerem drugim zakończyła rywalizację już na drugim oesie, ale co najważniejsze rajdowcy nie ucierpieli mimo bardzo groźnie wyglądającego wypadku. Mocno rozpędzony samochód wbił się w metalową barierę i zawisnął nad skarpą. Bariera wybiła szybę i wylądowała w aucie pomiędzy kaskami Marcina Słobodziana i Michała Poradzisz.
– Długo myślałem po obejrzeniu tego filmu czy go wrzucać, szczególnie po tym jak przewijałem go na spowolnieniu i sprawdziłem jeszcze raz kask. Skoro jednak nic nam się z Michałem nie stało i mogę nadal się z tym podzielić to czemu nie. Jeśli chodzi o samą sytuację – opis był dobry, Michał dobrze go przeczytał. Z tego co pamiętam chwilę przed tym zakrętem przeszło mi w głowie, że to jest 5- i chciałem ten zakręt przejść bez odpuszczania. Prawdopodobnie chwila rozkojarzenia i pomyliłem ten fragment z innym, podobnym, kawałek dalej. Cóż, takie są rajdy, wyglądało to źle, ale oboje po wszystkim byliśmy bardziej przejęci straconym rajdem (bo tempo było bardzo dobre) oraz szkodami w aucie… Jeździmy w rajdach, żeby walczyć o zwycięstwa i znamy ryzyko. Prawda jest taka, że 3, 4 czy 5 miejsce w tym rajdzie nic by nam nie dało i musieliśmy naciskać od samego początku. Tym razem się nie udało. Wspólnie z Michałem stwierdziliśmy, że nie mielibyśmy problemów wsiąść znowu i jechać dalej, a co ciekawe EvoTech był w stanie naprawić Hyundaia na drugi dzień rajdu, ale jednak brak szans na dobry wynik końcowy oraz naciągnięty budżet spowodował, że nie było sensu na siłę próbować wrócić w kolejnym dniu – tak podsumował ten wypadek kierowca, Marcin Słobodzian.
Zaraz po wypadku rajdowcy podzielili się z kibicami informacjami, że na szczęście nic im się nie stało i bez szwanku wyszli z wypadku w Dziećmorowicach.
/MDvR, VIDEO: Onboard Marcin Słobodzian, Rallypl/