W Żarowie znaleźli sposób na chuligańskie wybryki dzieci i młodzieży. Rodzice płacą za zniszczenia, uczniowie przepraszają. Publicznie. W najnowszym wydaniu Gazety Żarowskiej takie przeprosiny zamieścili podpisani z imienia i nazwiska trzej chłopcy ze szkoły podstawowej. Rodzice zapłacą ponad 4 tysiące złotych za naprawy.
Kacper, Mirek i Krystian byli w grupie kilku osób, które doprowadziły do zniszczenia nawierzchni na boisku Orlik. Podczas przerwy świątecznej ktoś przypadkiem wrzucił płonący zimny ogień. Uczestnikom „zabawy” spodobał się sposób, w jaki zaczęła płonąć sztuczna murawa. Przynieśli kolejne zimne ognie i wypalili w ten sposób prawie 10 dziur. – Cała murawa kosztowała około 200 tysięcy złotych, naprawa tych uszkodzeń pochłonie ponad 4 tysiące – tłumaczy wiceburmistrz Grzegorz Osiecki. – Jest konieczna, bo wypalone fragmenty stwarzają realne zagrożenie dla uczestników. Na mocy porozumienia rodzice 4 uczestników niemądrej zabawy zapłacą za wymianę uszkodzonych fragmentów. Ze względu na taką postawę zrezygnowaliśmy ze zgłaszania sprawy na policję.
– Początkowo chłopcy i ich rodzice nie byli świadomi, jakie faktycznie są efekty wybryku – przyznaje Urszula Rurarz, dyrektorka szkoły podstawowej w Żarowie. – W bardzo spokojnej rozmowie wyjaśniliśmy, że tu nie chodzi wyłącznie o pieniądze, ale o fakt, że chłopcy zaszkodzili swoim kolegom i koleżankom, którzy nie mogą korzystać z nowoczesnego boiska. Były łzy i zawstydzenie. Dzieci same zaczęły dopytywać, jak mogą przeprosić. Wspólnie uznaliśmy, że najlepszą formą będzie zamieszczenie listu w lokalnej gazecie, oczywiście z podpisami. Nikt, ani dzieci, ani rodzice, nie był do takiego działania zmuszany. Moim zdaniem, to będzie nauczka na przyszłość i przestroga dla innych. Zresztą, bardzo często podobne wybryki nie wynikają z braków w wychowaniu, a raczej z nieświadomości. W naszej szkole od zawsze obowiązuje zasada, że za wszelkie zniszczenia dokonane przez uczniów płacą rodzice, a dzieci przepraszają kolegów i koleżanki. Tak było niedawno po uszkodzeniu drzwi do toalety. W przypadku boiska sprawa miała szerszy, ponadszkolny wymiar, stąd list w gazecie.
Podobne wybryki można, oczywiście, zgłaszać na policję. W przypadku nieletnich sprawa zawsze w konsekwencji trafi do Sądu Rodzinnego. Jednak szybkiej decyzji o karze nie można się spodziewać. – Nam zależy przede wszystkim na wychowaniu i kształtowaniu odpowiedzialnych postaw i cieszymy się, gdy podobnie myślą rodzice naszych uczniów – mówi Urszula Rurarz.
asz