Według szacunków, do Polski od 24 lutego trafiło 700 tysięcy dzieci i młodzieży. Do tej pory w szkołach miejsce znalazło około 10% z nich. Ciężar szybkiego reagowania na potrzeby nowych uczniów, którzy kształcą się w zupełnie innym niż polski systemie i nie znają języka polskiego spadł na szkoły i samorządy. Na razie, poza pierwszym wsparciem finansowym, ministerstwo edukacji nie ma gotowych jednoznacznych rozwiązań. Między innymi o tym mówił w Świdnicy wiceminister resortu, Wojciech Murdzek.
Podkreślił, że do tej pory najważniejsze były kwestie bytowe, natomiast teraz pojawia się coraz więcej szczegółowych pytań. Jest pewne, że szkoły i samorządy same decydują, jak organizować naukę z napływającymi uczniami. Jedni przyjmują uczniów do polskich klas, inni (w powiecie szkoły ponadpodstawowe) tworzą klasy przygotowawcze. Wiceminister 21 marca spotkał się z uczniami, nauczycielami i dyrektorami trzech placówek oświatowych w powiecie świdnickim. – Prosimy, by przemyślenia, obserwacje i podpowiedzi docierały do organów prowadzących, a organy prowadzące do kuratora. Nasz kurator dolnośląski jest w zespole przy ministrze, powołanym ds. związanych z sytuacją na Ukrainie i jej wpływu na system oświaty i nauki. Kwestie programowe jeszcze chwilę muszą poczekać, natomiast główna myśl, z którą się wszyscy zgadzamy jest taka, że nie jesteśmy gotowi budować równoległego systemu ukraińskiego nauki, cały wysiłek musi iść w tym kierunku, by jak najszybciej wkomponować obecność dzieci i młodzieży do naszego systemu – stwierdził.
Zdaniem ministra najważniejsze punkty, które wymagają rozstrzygnięć, dotyczą egzaminów po ósmej klasie i matur. – Będzie to bardzo trudne wyzwanie – stwierdził i nie wykluczył, że dla uczniów z Ukrainy będzie to mogło oznaczać nawet stracony rok, by móc przygotować się do polskich egzaminów. Wiceminister zapewniał również, że dzieci i młodzież z Ukrainy do polskich szkół przychodzą na zasadzie dobrowolności i nikt ich do podjęcia nauki w naszym systemie oświatowym nie będzie zmuszał. W części zachodniej Ukrainy szkoły pracują i nauka odbywa się zdalnie, a w zajęciach biorą udział także uczniowie przebywające poza granicami państwa. Wiceminister Murdzek jest jednak mniejszym optymistą niż minister Przemysław Czarnek, który w niedawnych wypowiedziach wyrażał nadzieję na szybkie zakończenie konfliktu zbrojnego w Ukrainie i powrót uchodźców do ojczyzny. Murdzek mówi o wyzwaniach lokalowych i finansowych. Ocenia, że gdyby wszystkie obecne teraz w Polsce dzieci trafiły do systemu, generowałoby to rocznie koszt w wysokości 10 miliardów złotych. Tymczasem aktualna rezerwa ministerstwa to 3 miliardy. W tej chwili rozpoczęły się pierwsze wypłaty i samorządy otrzymują środki na już przyjętych uczniów z uwzględnieniem konieczności zatrudniania asystentów nauczyciela.
Osobnym problemem wkrótce może stać się pomieszczenie wszystkich uczniów w istniejących szkołach. Baza w wielu miejscowościach wraz z niżem demograficznym została mocno uszczuplona. W Świdnicy w ostatnich latach z funkcji edukacyjnych wyłączono trzy szkolne budynki (Gimnazjum nr 1, SP nr 105, dawną SP nr 10).
– Myślę, że tutaj nie ma recepty, ponieważ nie jesteśmy w stanie powiedzieć, w jakiej miejscowości ile dzieci i ilu uczniów szkół średnich się pojawi. To jest początek tego procesu. Mamy 10 tysięcy zgłoszeń, a wpływ uczniów zależy miejsca pobytu uchodźców. Jak jak wiemy, ten napływ wymyka się spod jakiejkolwiek kontroli w dużych miastach takich jak Warszawa, Kraków, Wrocław. I to musimy, że tak powiem, obserwować. Na dzisiaj musimy przeprowadzić inwentaryzację potencjalnych miejsc na oddziały szkolne, czekamy na zgłoszenia choćby związane z pewnym potencjałem spółek Skarbu Państwa, także wojewodowie identyfikują je w relacjach z samorządami – mówi wiceminister. Czy samorządy dostaną pieniądze na adaptacje i wyposażenie? – Ministrowi finansów zgłosiliśmy pierwsze potrzeby, jakie szacujemy na najbliższe miesiące, gdzie w tych potrzebach jeszcze pewne zjawiska się nie pojawiły. Czyli mówimy o subwencji, jakie to, powiedzmy, są wartości, oczekiwania. Szacujemy trochę oczywiście z zapasem, ale w miarę przybywania wiedzy o dyslokacji, potrzebach, to pewnie będzie tych wątków przybywało. Także dzisiaj część kwestii realizujemy intuicyjnie czy czujemy, że będą za chwilę, natomiast jeszcze nie jesteśmy w stanie określić skali zjawiska. Czekamy tutaj na ten przepływ informacji od samorządów, od kuratorów i będziemy na pewno to artykułować i reagować. Będziemy także na pewno artykułować i pokazywać te potrzeby w wymiarze międzynarodowym, podkreślając, że każde wsparcie jest mile widziane.
Osobnym problemem jest komunikacja. Większość dzieci i młodzieży nie zna polskiego. – Budujemy bazę dwujęzycznych osób, które mogą udzielić wsparcia. Próbujemy szukać studentów z Ukrainy, władających językiem polskim, którzy by się włączyli w proces jako wolontariusze. W rozwiązaniach prawnych umożliwiamy taką wymianę między samorządami. Czyli jeden samorząd może stworzyć klasy przygotowawcze dla młodszych dzieci, a drugi na przykład dla trochę starszych. I mogą się tutaj wymieniać.
Jak stwierdził wiceminister, nie ma planów, by zatrudniać nauczycieli przedmiotowych z Ukrainy, nie jest także tworzona baza osób, które były nauczycielami w Ukrainie. Na razie propozycja ogranicza się do funkcji asystenta polskiego nauczyciela, a ukraińskim pedagogom proponowana jest nauka języka polskiego.
Osobną kwestią pozostaje wsparcie dla samorządów ze strony kuratorów oświaty. W ubiegłym tygodniu oburzenie wywołało pismo z zaproszeniem na seminarium „Dzieci z Ukrainy wyzwaniem dla polskiego systemu oświaty”, którego organizatorem miała być Fundacja Centrum Edukacji Samorządowej z Jeleniej Góry, a głównym wykładowcą dolnośląski wicekurator Janusz Wrzal. Seminarium miało kosztować 420 złotych, a oferta została skierowana do prezydentów, burmistrzów, wójtów i dyrektorów. Oferta trafiła także do Świdnicy i została jednoznacznie oceniona jako próba zarobienia na nieszczęściu. Dolnośląskie Kuratorium Oświaty na pytania Swidnicy24.pl wystosowane w 18 marca nie odpowiedziało do dzisiaj. Fundacja odwołała szkolenie. Podczas wczorajszej konferencji Wojciech Murdzek stwierdził: Rozmawiałem z panem kuratorem i pan wicekurator nie miał pojęcia, że to są odpłatne rzeczy. Na tej fali pomagamy i przyjął zaproszenie. Jak tylko się dowiedział, że to jest płatne, to wycofał się natychmiast.
Wojciech Murdzek zapewnia, że kuratorzy i wojewodowie są nastawieni na dialog, bezpośrednie spotkania i spotkania on-line. 22 i 23 marca chętni dyrektorzy placówek oświatowych mogą brać udział w wideokonferencji z dolnośląskim kuratorem.
Agnieszka Szymkiewicz