Strona główna 0_Slider „Władze mam w dupie”. Jak w Świdnicy niszczono opozycję i sfałszowano pierwsze...

„Władze mam w dupie”. Jak w Świdnicy niszczono opozycję i sfałszowano pierwsze powojenne wybory do sejmu

0

Lawina donosów, wykreślanie wyborców z list, inwigilacja, niszczenie materiałów wyborczych, represje wobec przeciwników, masowe głosowanie „zakładami pracy”, a wreszcie gigantyczne fałszerstwo, które na lata ugruntowało władzę komunistów w Polsce. 19 stycznia 1947 roku odbyły się pierwsze powojenne wybory do sejmu. Do wydarzeń poprzedzających głosowanie w Świdnicy i powiecie świdnickim dotarł pasjonat historii lokalnej, Andrzej Dobkiewicz, a wynik swoich dociekań i dokumenty publikuje w Świdnickim Portalu Historycznym.

Zdjęcie ze strony ŚPH

19 stycznia mija 75 lat od wyborów parlamentarnych do Sejmu Ustawodawczego, które przeprowadzono w styczniu 1947 roku. Wyborów, które zostały całkowicie sfałszowane przez komunistów z Polskiej Partii Robotniczej z wykorzystaniem całego aparatu bezpieczeństwa – pisze Andrzej Dobkiewicz i przytacza cały wachlarz działań, jakim poddani zostali Polacy, którzy wcale z otwartymi rękami komunistów nie witali, a w wyborach wielu upatrywało szansę dla demokracji. Jak mocno się zawiedli, widać z dokumentów, do których podczas długiej kwerendy dotarł Andrzej Dobkiewicz. – Od lat podczas kwerend w archiwach gromadzę wszystko, co ma jakikolwiek związek ze Świdnicą. Stąd miedzy innymi dokumenty, które pozwoliły odtworzyć atmosferę i wydarzenia z wyborów 1947 roku – mówi autor.

„Styczniowe wybory miały zgodnie z postanowieniami konferencji jałtańskiej zalegitymizować władzę w Polsce, wybraną w demokratycznych wyborach. Oczywiście komuniści spod znaku PPR (Polska Partia Robotnicza) nie mieli najmniejszej ochoty na dzielenie się władzą z kimkolwiek, ponieważ jednak mieli słabe poparcie, nie gwarantujące legitymizacji ich władzy, stworzyli „demokratyczny blok” z satelickich partii – Polskiej Partii Socjalistycznej, Stronnictwa Demokratycznego i Stronnictwa Ludowego, który miał świadczyć o postępującej demokratyzacji kraju.” – rozpoczyna dwuodcinkowy cykl Andrzej Dobkiewicz. Jedyną realną opozycją było Polskie Stronnictwo Ludowe. Wobec działaczy i zwolenników PSL stosowano wszelkie metody, by nie dopuścić do wygranej. „Skala terroru, rozpętanego przez wojsko, milicję i siły bezpieczeństwa, była ogromna. Od jesieni 1946 roku więzienia zapełniały się „wrogami ludu”,  zwłaszcza działaczami PSL i ich zwolennikami, oskarżanymi m.in. o działalność na rzecz obcych wywiadów i kontakty z organizacjami niepodległościowymi. (…) Bojówki PPR i UB zakłócały wiece PSL, napadały też na siedziby tej partii. Podrzucano do nich broń, co stwarzało pretekst do oskarżeń opozycji o współpracę z „reakcyjnym” podziemiem. (…) Prześladowania rzekomych wrogów państwa nie kończyły się „tylko” aresztowaniem – dokonywano także skrytobójczych mordów. Szacuje się, że w latach 1945–1947 z rąk „nieznanych sprawców” mogło zginąć nawet 146 działaczy PSL.” – ŚPH przytacza słowa historyka Władysława Kowalskiego. Do takich działań dochodziło także na terenie powiatu świdnickiego. O metodach, jakich chwytali się komuniści świadczy fragment wspomnień Leona Grabka, członka PPR, pełniącego jesienią 1946 roku funkcję kierownika Zakładów Szamotowych w Żarowie, który opisuje zorganizowaną akcję na sztab PSL w Świdnicy, kończąc tak: „Wszystko poszło gładko, zaskoczenie było całkowite i obeszło się „bez huku”, jak to określił tow. Abramczyk. Tony ulotek, broń zostały całkowicie zlikwidowane, sztab dostał się w ręce władz.”

Komuniści robili wszystko, by zdławić jakiekolwiek głosy sprzeciwu samych wyborców. „Dowodzi tego chociażby notatka, sporządzona po wielkim wiecu dla mieszkańców, jaki odbył się 12 stycznia 1946 r. w sali kina „Gdynia” (pisownia oryginalna): Dnia 12 stycznia 1947 r. w Sali kina odbył się wiec przedwyborczy, gdzie jeden z kolejarzy zabrał głos w przerwanej mówcy, który się sprzeciwił i zadawał swoje pytania. Obywatel ten został zabrany do UB przez pracownika ref Matejko i w prowadzeniu go powiedział, że ja mam swoje myśli i myśli moich nie zmienię, a Kluczkowskiego [od red. ŚPH jeden z kandydatów na posła z powiatu świdnickiego] i Władze mam w dupie.” – przywołuje zapis Dobkiewicz.

Autor opisuje także wiec z udziałem marszałka Polski, Michała Roli-Żymierskiego, zorganizowany 17 stycznia 1947 roku w Domu Społecznym przy ul. Jagiellońskiej 5-7. Ale wiece i zastraszanie opozycji to nie wszystko. W Świdnicy powołano tzw. komitety blokowe, które miały zachęcać do głosowania na „blok demokratyczny”, ale także zwyczajnie donosić. Oprócz aparatu bezpieki, angażowani byli sami mieszkańcy. Jak się okazuje, donosili bardzo chętnie:

Świdnica 11 grudnia 1946 r.

W dniu 7 grudnia 1946 r. o godz. 12.00 w pokoju Księdza Marchewki musząc załatwić pewną swą sprawę, usłyszałem od Księdza Marchewki słowa pod adresem P.P.R., iż są komunistami i że P.P.R. się nie utrzyma, ponieważ zgłaszają się do Księdza Milicjanci z pytaniami co mają robić, żeby wycofać się z P.P.R.-u, Mówił mnie to wszystko, ponieważ zna mnie, iż jestem zatrudniony w P.P.S-sie, oraz oświadczył mi, że jest sympatykiem P.P.S-u i kieruje wszystkich ludzi do Partii P.P.S. a nie do P.P.R.

„Dąb”

Niektórzy posuwali się dalej, pisząc, że będą uniemożliwiali udział w wyborach „nieprawomyślnym” sąsiadom czy współpracownikom.

„Kolejnym posunięciem komunistów, mającym im zapewnić wygraną w wyborach, było umieszczenie w komisjach wyborczych agentów Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, tworzenie komisji złożonych przede wszystkim z działaczy komunistycznej PPR, eliminacja z komisji osób niepewnych politycznie (po ich zinwigilowaniu). W efekcie końcowym miało to umożliwić sfałszowanie wyników wyborów – podwójne protokoły, wymienianie urn, dokładanie odpowiednio wypełnionych kart do głosowania itp. zabiegi, których wachlarz był niezwykle szeroki.” – pisze Dobkiewicz. W Świdnicy głosowano w trzech lokalach wyborczych, a jedną z form nacisku było nakłanianie do głosowania bez parawanu. Mieszkańcom na wsiach rozdawano kartki z nr 3, czyli numerem bloku „demokratycznego”.

Jak się okazało, wszystkie zabiegi, by zniechęcić ludzi do oddania głosów na opozycję, na wiele się nie zdały. „Według zachowanych prawdziwych danych ze 100 obwodów – na ponad 6 tysięcy, które zostały wyznaczone na terenie całego kraju – badacze tematu wyliczyli, że na Polskie Stronnictwo Ludowe – najpoważniejszą opozycyjną siłę oddano ok. 63 procent głosów, natomiast na komunistów spod znaku PPR i ich satelitów – zaledwie 27 procent.” – przytacza Dobkiewicz. Jak faktycznie głosowali świdniczanie, nie wiadomo. Prawdziwe protokoły były niszczone.

Publikacji na Świdnickim Portalu Historycznym towarzyszy bogata dokumentacja. Szczególnie zaś polecamy przytaczane w tekście zapisy z wieców, podczas których kłamstwo podlewano sosem patriotycznym. „Mimo bełkotliwego stylu protokołu jasno z niego wynika, że na wiecach, które wspierało wojsko, uzmysławiano ludziom sprawiedliwość dziejową, jaka się właśnie dokonuje, przekonując jak źle żyło się za poprzedniego rządu i jak świetlana przyszłość jest budowana przez obecny. Mimo tego, że upłynęło 75 lat wydaje się, że taki styl narracji jest nadal… obowiązujący.” – pisze Andrzej Dobkiewicz.

Przeczytaj:
„Sfałszowanie wyborów w Świdnicy cz.I”
„Sfałszowanie wyborów w Świdnicy cz.II”

/opr. asz/

Poprzedni artykułNoworoczne spotkanie z kombatantami [FOTO]
Następny artykułŚKPR po pierwszym sparingu