Strona główna Sport Piłka nożna Piłkarski horror w Dzierżoniowie, rewanż już w środę!

Piłkarski horror w Dzierżoniowie, rewanż już w środę! [FOTO]

0

Niekiedy zdarzają się mecze w których mimo, że nie padają gole, to mogą się naprawdę podobać i być niezwykle interesujące. Kiedy wydawało się, że tak właśnie będzie w Dzierżoniowie, a spotkanie na absolutnym szczycie pomiędzy miejscową Lechią a IgnerHome Polonią-Stal Świdnica zakończy się bezbramkowym rezultatem, stało się coś niewiarygodnego…(!)

Na murawie spotkały się obecnie dwie najlepsze drużyny rozgrywek grupy wschodniej piłkarskiej IV ligi dolnośląskiej i to było po prostu widać. Od pierwszych minut na placu boju trwała zażarta walka o zanotowanie zwycięskiego trafienia i sięgnięcia po pełną pulę punktów. Mimo, że świdniczanie grający na wyjeździe podchodzili do starcia z faworyzowaną Lechią raczej w roli bokserskiego pretendenta, to zasłużyli na olbrzymie słowa uznania za determinację, walkę i serce jakie pozostawili na boisko. To był typowa wymiana ciosów, mecz zdecydowanie na remis, może nawet z minimalnym wskazaniem na biało-zielonych. Stało się jednak zupełnie inaczej… W sobotę piłka nożna okazała się dla gości naprawdę brutalna.

Wymiana ciosów rozpoczęła się już na samym początku. W 4. minucie wyborną okazję miał Robert Myrta, ale pomylił się z kilku metrów. W odpowiedzi niecelnie uderzał Elton. Kilka minut później znów bohaterem mógł okazać się Myrta. Świdniczanie przejęli piłkę na połowie przeciwnika, nasz napastnik zdecydował się na mocny strzał, lecz piłka o centymetry minęła poprzeczkę bramki strzeżonej przez Adriana Szadego. W odpowiedzi na nasze szczęście źle piłkę w polu karnym przyjezdnych przyjmował Marcin Orłowski i skończyło się tylko na zagrożeniu. Kolejna groźna akcja należała już świdnickiego zespołu. Wojciech Sowa mocnym uderzeniem próbował zaskoczyć bramkarza rywali, ale ta próba była niecelna. W kolejnych minut dwukrotnie popisał się nasz bramkarz, Bartłomiej Kot. Najpierw wybronił bardzo groźny strzał Mateusza Jarosa, a później poradził sobie z akcją Eltona. Na odpowiedź biało-zielonych nie trzeba było długo czekać. W 30. minucie wyprowadzaliśmy bardzo groźnie zapowiadającą się kontrę. W kluczowym momencie Sebastian Białasik niestety dla nas źle dograł do Mikołaja Kotfasa i akcja „spaliła na panewce”. Ostatni kwadrans pierwszej połowy to dalsza wymiana ciosów. Rozpoczęło się od uderzenia Szymona Tragarza z którym poradził sobie Adrian Szady, podobnie jak później z próbą wykonywaną przez Roberta Myrtę. Po drugiej stronie boiska Kot poradził sobie ze strzałem głową Marcina Orłowskiego i rzutem wolnym w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym rezultatem, ale pewne było jedno – nie można było narzekać na nudę, a piłkarze obu ekip stworzyli na murawie kapitalne, pełne emocji widowisko sportowe.

Po zmianie stron obraz gry się nie zmieniał. Zarówno jedni, jak i drudzy nie zamierzali odpuszczać walko o pełną pulę punktów i pokazywali, że remis nikogo tego dnia nie zadowala. Początek należał jednak do świdniczan. Już w 47. minucie dobrym zejściem do środka popisał się Mikołaj Kotfas, ale jego strzał z okolicy linii pola karnego był niedokładny. W 52. minucie mogło być 1:0 dla gości. Bardzo groźnie główkował Wojciech Szuba, lecz znakomitą interwencją popisał się golkiper dzierżoniowskiej Lechii. Kilkanaście minut później znów zagotowało się w polu karnym gospodarzy. Dobrze odnalazł się Szymon Tragarz, lecz futbolówka po jego strzale została zblokowana i padła łupem Adriana Szadego. Na kwadrans przed końcem w polu karnym świdnickiego zespołu główkował Orłowski, ale fenomenalną interwencją popisał się Bartłomiej Kot. Na odpowiedź świdniczan trzeba było czekać kilkadziesiąt sekund. Tragarz minimalnie przegrał pojedynek biegowy z bramkarzem Lechii i był niezwykle blisko, by dziubnąć piłkę obok interweniującego już w okolicy linii pola karnego Szadego. Następnie to lechiści posłali kilka wrzutek w nasze pole karne i zanotowali na swoim koncie niecelne uderzenie. Tuż po przekroczeniu 80. minuty biało-zieloni znów mogli otworzyć rezultat. Strzały Grzegorza Zygadło i Wojciecha Szuby obronił jednak bramkarz gospodarzy. W samej końcówce dzierżoniowianie opadli nieco z sił i wydawało się, że jeśli wynik drgnie, to raczej na korzyść biało-zielonych, którzy starali się zamykać swoich oponentów na ich własnej połowie. W piątej minucie doliczonego czasu gry zdarzyło się jednak coś niemożliwego. W okolicy narożnika pola karnego piłkę otrzymał Brazylijczyk Elton, przełożył ją sobie na lewą nogę i zdecydował się na strzał. Finalnie futbolówka po rykoszecie zatrzepotała w świdnickiej sieci, a arbiter główny w tym czasie zagwizdał po raz ostatni.

Dla podopiecznych trenera Grzegorza Borowego piłka nożna okazała się w tym momencie okrutna. Żadna z drużyn tego dnia nie zasługiwała na porażkę, a do tego w takich okolicznościach – rykoszet w ostatniej akcji spotkania. Świdnicki wicelider tabeli pokazał, że w piłkę grać potrafi, a do zakończenia sezonu 2021/2022 jest jeszcze mnóstwo czasu i ponad 20 meczów o ligowe punkty do rozegrania. Na rewanż z Lechią Dzierżoniów nie trzeba długo czekać. Szansa na wyrównanie rachunków już w najbliższą środę, 6 października. O godz. 16.00 znów na boisku rywala odbędzie się półfinał Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Wałbrzych Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej.

Lechia Dzierżoniów – IgnerHome Polonia-Stal Świdnica 1:0 (0:0)

Skład: Kot, Paszkowski, Salamon (63′ Filipczak), Barros, Kozachenko, Sowa, Białasik (67′ Zygadło), Szuba (83′ Polak), Kotfas (68′ Trzyna), Tragarz, Myrta.

/MDvR, FOTO: Artur Ciachowski/

Poprzedni artykułPaździernikowy Czwartek Lekkoatletyczny z gościem specjalnym i skokiem w dal!
Następny artykułPożegnają lubianego nauczyciela I LO w Świdnicy