Dorota Pawlak kije dostała pod choinkę w 2010 roku. – Później pojechałam nad morze do sanatorium i zaczęłam z nimi chodzić. Dziś razem z koleżanką maszerujemy codziennie po co najmniej godzinie bez względu na pogodę! – mówi z zapałem. Pani Dorota była jedną z 13-tu osób, które przyszły na pierwszy wspólny nordic walking nad świdnickim zalewem. Nie wszyscy wierzyli, że ktokolwiek się pojawi i nawet nie zabrali kijów. Okazuje się jednak, że chętnych do takiej formy wypoczynku nie brak i zaczyna się cykl.
Jednym z uczestników spotkania był Marek Tokarczyk z klubu Tytan, który spontanicznie wziął na siebie rolę trenera, choć do objaśnień gotowy był Franciszek Jowik ze Świdnickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Obaj panowie wyjaśnili, jak należy posługiwać się kijami, żeby odnieść rzeczywista korzyść, opowiedzieli o historii tego sportu i wyrazili nadzieję, ze w Świdnicy miłośników nordic walking uda się zebrać w większą grupę, a w przyszłości urządzić nawet zawody. – Na to pierwsze spotkanie specjalnie kupiłam kije – pokazuje nabytek Anna Jachimczak. – To dla mnie debiut, ale bardzo chcę coś pożytecznego dla zdrowia zrobić. Dorota Matuła – Kocik zapewnia, że to bardzo dobry pomysł, a ona sama spaceruje z kijami od kilkunastu miesięcy i nie wyobraża sobie dnia bez takiego marszu. – Człowiek jest zrelaksowany, nabiera energii, jest zdrowszy i lepiej funkcjonuje.
Uczestnicy pierwszego wspólnego marszu przeszli liczącą 2200 m pętlę wokół zalewu i umówili się na kolejną sobotę. Do wspólnych spacerów z kijami zaproszeni są wszyscy świdniczanie. Spotkania w soboty o 11.00 na skateparku.
asz
[photospace]