Pod koniec ubiegłego roku odbyła się premiera teledysku do utworu „Wyklęci” grupy Metal Reviver. 1 marca, z okazji Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych, twórcy klipu zdradzili kilka szczegółów dotyczących produkcji poświęconej ludziom walczącym o wolną Polskę.
Oficjalna premiera teledysku promującego płytę „Scream of freedom” odbyła się 11 listopada 2019 roku, w dniu Święta Niepodległości. – Pomysł napisania tekstu utworu „Wyklęci” zrodził się pod wpływem filmu „Inka”. Podeszliśmy do tego tekstu jak i muzyki bardzo osobiście i poważnie, gdyż sama tematyka jako Polaków, zobowiązywała nas do tego. Chcieliśmy opowiedzieć historię niezłomnego człowieka. Pisząc tekst staraliśmy sobie wyobrazić co taka osoba mogła wtedy czuć, co myślała, co przeżywała i spróbować to wszystko przelać na papier. Przy nagrywaniu tego utworu, wykonując go, każdy z nas starał się wydobyć z siebie maksymalnie dużo emocji, które w nas były podczas pisania tego tekstu. Zwrotki wokalne i pomiędzy nimi solówki gitarowe, to właśnie te emocje. Na refrenach oprócz tego, chcieliśmy także oddać hołd bohaterom – opowiadają członkowie zespołu Metal Reviver: Roman Matecha, Mariusz Musiał oraz Jarosław Czajka.
– Zdjęcia do teledysku powstawały przez 5 dni, przy całym projekcie pracowało ok 25 osób. Każda z tych osób pracowała z ogromnym zaangażowaniem, wkładając całe swoje serce, ale jak inaczej podejść do takiego tematu, jakim jest nasza historia. Ten teledysk to hołd dla tych, którzy walczyli i ginęli za Polskę, za nas – mówi Krystian Potocki – „Beny Kravitz” ze studia fotograficzno-filmowego Studio-2b, który odpowiadał za scenariusz, reżyserię, zdjęcia, oświetlenie i montaż teledysku.
Robert Delegiewicz, który wcielił się w postać głównego bohatera, Antoniego Janickiego:
Kiedy pojawiła się możliwość wzięcia udziału w realizacji teledysku o żołnierzach wyklętych, bardzo chciałem wziąć w niej udział. Postanowiłem tak ułożyć swe codzienne obowiązki, by było to możliwe. Z czegoś zrezygnować, coś zaplanować inaczej. To nie była zwykła chęć wzięcia udziału w czymś ciekawym i ogólnie pojętym jako ważne. Dla mnie była to sprawa hołdu wobec kogoś, kto nie był w prawdzie żołnierzem wyklętym, ale był żołnierzem Armii Krajowej walczącym na Kielecczyźnie w oddziałach „Ponurego”. Był nim mój ś.p. dziadek, Eugeniusz Delegiewicz ps. Wartki
Poczytywałem sobie jako zaszczyt stanąć na planie w roli nawiązującej do jego osoby. Sama realizacja przyniosła wiele pozytywnych doświadczeń. Stając od lat na planach filmowych przeróżnych produkcji filmowych miałem skalę porównawczą jakości, atmosfery. Mogę w pełni szczerze powiedzieć, że praca na planie „Wyklętych” zaskoczyła mnie pod wieloma względami. Projekt angażował naprawdę sporą ilość osób.
Niezależnie, czy byli to specjaliści od broni, umundurowania, czy konsultanci, czy inni aktorzy , czy „technika” , czy (mówiąc żartobliwie) „dział zaopatrzenia i kwatermistrzostwa”… Każdy pracował na najwyższych obrotach dając z siebie wszystko i zwykle więcej niż od niego oczekiwano. Z zawodowego punktu widzenia było to dla mnie także wyzwanie. Czułem presję. Już nie tylko z racji osobistego, emocjonalnego podejścia do sprawy, ale także z racji poruszanego tematu, który odnosi się do niebywałego okrucieństwa jakie przyniosła historia Narodowi Polskiemu. Do tej pory zazwyczaj nękani bohaterowie represjonowani byli przez tych, którzy byli najeźdźcami. W tym przypadku, w bestialski sposób mordowano i likwidowano żołnierzy polskich gotowych oddać życie za Polskę i Polaków, a czynili to często właśnie Polacy. Dlatego to właśnie czułem wspomnianą presję. A warunki pracy nie były łatwe. Warunki pogodowe, charakteryzacja, przestrzenie w których pracowaliśmy. Zadanie aktorskie, by nie być patetycznym, nienaturalnie bohaterskim, a jednocześnie pokazać chociaż w części oblicze tych ludzi, którzy walczyli do końca nie widząc innego rozwiązania. Nie znajdując wyjścia z sytuacji, w której musieli wybierać pomiędzy beznadziejną walką, a honorem. Honorem a śmiercią. Surowo oceniając swą pracę, mogę jednak powiedzieć, że efekt finalny, dzięki – podkreślam raz jeszcze – pracy wielu osób, wart jest poświęcenia mu uwagi.
Krystian Potocki „BenyK” – Studio-2b: produkcja, reżyseria:
Pod koniec sierpnia 2019 roku, zadzwonił do mnie telefon, był to gitarzysta zespołu Metal Reviver, Jarosław Czajka, z propozycją współpracy, chodziło o realizację teledysku do utworu „Wyklęci”. Spotkałem się z zespołem ,Roman Matecha (wokal/bas), Jarosław Czajka (gitara solowa), Mariusz Musiał (gitara prowadząca), podpisaliśmy umowę, jak później zauważyłem, było to 1 września, historyczna data, jakże związana z tym tematem.
Przesłuchałem ten utwór kilkadziesiąt razy, niejednokrotnie mając ciarki na plecach, w głowie powstawał scenariusz, postanowiłem przedstawić historię polskiego oficera, który pomimo tego, że po zakończeniu II wojny światowej musiał zmierzyć się z drugim agresorem, został wierny swojemu krajowi, za który niedawno walczył z innym agresorem, przez sześć lat. Scenariusz jest inspirowany historią Witolda Pileckiego. Taka ciekawostka, akta które pojawiają się w teledysku, były zrobione przez nas, są kopią akt oskarżenia Witolda Pileckiego.
Pokazać taką historię w ok 6 minut, nie było to łatwe zadanie. Zacząłem pisać scenariusz, jak szybko się okazało na podstawie tego co napisałem można było nakręcić film, krótki telefon do zespołu, czy da się wydłużyć utwór, zrobiliśmy ok 9 minut, zawsze to coś. Scenariusz był już gotowy, czas na obsadę, pierwsza osoba, która przyszła mi do głowy, do roli głównego bohatera Antoniego Janickiego, był Robert Delegiewicz, który powiedział – tak, już po minucie rozmowy. W krótkim czasie skompletowaliśmy resztę obsady, nie był to większy problem, każdy kto usłyszał utwór i poznał tematykę, chętnie godził się na współpracę. Potrzebowaliśmy jeszcze żołnierzy, nawiązaliśmy współpracę z grupą rekonstrukcyjną Projekt Brygada, którzy z ogromnym zaangażowaniem wcielali się w Polskich żołnierzy.
Czas na lokalizację. Wraz z Magdaleną Dobrą, z którą współpracujemy przy takich projektach, a która odpowiada za charakteryzację, makijaże, kostiumy czy kierownictwo planu, oraz z Erykiem Chełminiakiem, który odpowiada za technikę planu, odwiedziliśmy kilka miejsc, m.in. Pałac Jedlinka, w którym powstały zdjęcia z biura UB, oraz zdjęcia z celi, za co dziękujemy Małgorzacie Siwarskiej-Głodek, kolejnym miejscem było Muzeum Broni i Militariów w Witoszowie Dolnym, gdzie powstało część plenerowych zdjęć, właściciel muzeum Pan Stanisław Gabryś służył nam również pomocą w zakresie konsultacji historycznej, reszta plenerów to świdnicki pak miejski, okolice Świdnicy /Mokrzeszowa.
Zdjęcia do teledysku powstawały przez 5 dni, przy całym projekcie pracowało ok 25 osób, co zadziwiające, każda z tych osób pracowała z ogromnym zaangażowaniem, wkładając całe swoje serce, ale jak inaczej podejść do takiego tematu, jakim jest nasza historia, musimy o tym pamiętać. Ten teledysk to hołd dla tych, którzy walczyli i ginęli za Polskę, za nas. „To za wolną Polskę”.
Magdalena Dobra – charakteryzacja, kostiumy, kierownictwo planu:
Kocham tworzyć charakteryzacje. To moja wielka pasja. Ten projekt sprawił dodatkowo, że za pomocą efektów specjalnych, aranżacji celi w podziemiach Pałacu Jedlinka oraz niesamowitej grze aktorskiej Roberta Delegiewicza wszyscy mieliśmy prawdziwe ciarki na ciele. To niesamowite bo dosłownie przenieśliśmy się w czasie. Drugi taki mocny moment to były ujęcia scen w lesie. Pełne poświęcenia zaangażowanie grupy rekonstrukcyjnej oraz naszych aktorów pomimo deszczu i zimna zasługuje naprawdę na wielkie podziękowania. To taki moment gdy uświadamiasz sobie, że tak było naprawdę. Gdy człowiek musiał walczyć, bał się o swoje życie i tylko przy ukrytym gdzieś w środku lasu ognisku, jedynie płomienie dodawały odrobinę ciepła. A tak naprawdę toczyła się prawdziwa walka o przetrwanie, wolność i życie.
Do każdej produkcji podchodzimy z pełnym zaangażowaniem, profesjonalizmem i pasją. Realizacja tego projektu wymagała od nas dotarcia do źródeł historycznych, akt, dokumentów, archiwów. Przeprowadzaliśmy konsultacje historyczne, castingi, dobór lokalizacji. Zależało nam na prawdzie historycznej, a nie polityce. Podkreślamy to, że żołnierze niezłomni często musieli podejmować trudne decyzje i nie można ich oceniać w jednej zamkniętej ramie. Wielu z nich zginęło tragicznie, wielu zostało brutalnie torturowanych i zamordowanych. W teledysku nie baliśmy się pokazać tego jakich brutalnych metod używano podczas przesłuchań. Proszę sobie wyobrazić, że używanie metalowego pręta było bardzo częste. Wielu żołnierzy traciło bezpowrotne słuch. Wyrywanie paznokci, bicie to naprawdę jedne z łagodniejszych metod torturowania więźniów. Wielu ludzi w ten sposób celowo załamano. Nikt z nas nie wie jak sam zachował by się podczas takich przesłuchań w ciemnej, zimnej celi. Charakteryzacja i efekty zastosowane w tej produkcji były wzorowane na źródłach historycznych.
/Studio-2b, opr. mn/