Bez ogłaszania zamiarów budowy, bez rozmów i konsultacji, bez decyzji środowiskowej, ale zgodnie z przepisami ustawy. – To wolna amerykanka! – komentowali mieszkańcy Lutomi Górnej, którzy walczą o przerwanie budowy 30-metrowego masztu telefonii komórkowej w bliskim sąsiedztwie swoich domów. We wtorek spotkali się z wójt gminy Świdnica i starostą świdnickim.
– Nowa specustawa dotycząca wspierania rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych z 2017 roku wyłączyła gminę jako organ przeprowadzania postępowania. W miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego my nie możemy zakazać budowy takich urządzeń na terenie naszej gminy. Jeżeli byśmy wpisali zakaz budowy i byśmy tego nie usunęli w ciągu 12 miesięcy, to wojewoda w postępowaniu zastępczym by go unieważnił – tłumaczyła wójt Teresa Mazurek. – Drugim narzędziem jakie ma wójt są decyzje środowiskowe. Jeżeli inwestycja wymaga decyzji to my o tej inwestycji wiemy dużo. Mamy wtedy możliwość zapoznania się z projektem. W tym przypadku nie wiem, co to jest za inwestycja, bo ja jej nie znam. Decyzji środowiskowej nie wydawaliśmy – mówiła Mazurek.
Wójt gminy wyjaśniała podczas spotkania z mieszkańcami, że tym samym gmina pozbawiona została dostępu do jakichkolwiek informacji dotyczących inwestorów chcących stawiać maszty telefonii komórkowej. – My nie wiemy o istnieniu takiego inwestora. Nie wiemy, gdzie on chce posadowić swoje urządzenie, z kim rozmawia, nie mamy na ten temat żadnej wiedzy. Jako wójt gminy ja sobie tego nie wyobrażam. Zostałam pozbawiona narzędzi, które pozwalają mi decydować o tym, czy my chcemy takiej inwestycji, czy też nie. To się wszytko odbywa poza nami i jestem wściekła tak samo jak państwo – podkreślała Mazurek.
– O wszczęciu postępowania i o jego wszystkich kolejnych etapach winny być informowane osoby, którym organ prowadzący postępowanie przyzna przymiot strony. Zgodnie z art. 28 ust. 2 ustawy Prawo budowlane, stronami w postępowaniu w sprawie pozwolenia na budowę są: inwestor oraz właściciele, użytkownicy wieczyści lub zarządcy nieruchomości znajdujących się w obszarze oddziaływania obiektu. I choć wydawałoby się, że nieruchomości sąsiednie w stosunku do działki związanej z realizacją inwestycji co do zasady znajdują się w obszarze oddziaływania obiektu, jednak to organ prowadzący postępowanie na bazie zgromadzonego materiału decyduje o tym, kto w postępowaniu będzie stroną. Mając na uwadze, że organem właściwym do zatwierdzenia projektu budowlanego i wydania pozwolenia na budowę jest starosta świdnicki, tylko on mógłby się wypowiedzieć, dlaczego przymiot strony przyznał wyłącznie właścicielowi nieruchomości, na której budowany jest maszt – tłumaczy z kolei Renata Bogucka z Urzędu Gminy Świdnica.
Starosta musi kierować się prawem, nie poczuciem estetyki
– Nie myślcie, że jesteście przypadkiem odosobnionym. Świdnica, Dobromierz, czy Świebodzice – gdziekolwiek stawiany jest maszt, tam pojawia się problem – mówił podczas spotkania z mieszkańcami starosta Piotr Fedorowicz. – Chcemy jeździć autami – musimy mieć drogę. Chcemy korzystać z telefonów komórkowych – musimy mieć sieć – zwracał uwagę Antoni Pobihon, dyrektor wydziału budownictwa w starostwie.
– Każdy z nas telefon komórkowy oczywiście ma. Wiemy o tym, że te maszty będą stawiane, natomiast chodzi nam o lokalizację. Decyzja zapadła bez konsultacji z mieszkańcami, bez poinformowania nas w żaden sposób. Po to mamy Biuletyn Informacji Publicznej, żeby informować mieszkańców o tym, co się dzieje. Dla nas jest niepojęta i nieakceptowalna sytuacja, gdzie mamy wolną amerykankę. Pomijając możliwą szkodliwość, czy bliskość zabudowań, zgoda na taką lokalizację, tak wysokiego masztu przy wjeździe do miejscowości jest zupełnie nie do zaakceptowania. To Przedgórze Sudeckie, teren objęty programem Natura 2000. Czy państwo zdają sobie sprawę, gdzie stanął ten maszt? – zwracali uwagę mieszkańcy, pytając też, czy mogą liczyć ze strony starostwa na jakąkolwiek pomoc jeśli chodzi o powstrzymanie dalszej budowy.
– Na mój gust jest to praktycznie sprawa nie do odkręcenia na ten moment – odpowiadał starosta, zwracając też uwagę na problem braku informowania mieszkańców. – Takie postępowanie budowlane, jak budowa tej stacji, mamy tysiące w ciągu roku. Czy państwo sobie wyobrażacie, że o każdym zamiarze budowy będziemy informować w Biuletynie Informacji Publicznej? – pytał Fedorowicz.
– My nie jesteśmy od tego, żeby wyznaczać inwestorowi, gdzie on postawi maszt. Inwestor wskazał tytuł do dysponowania nieruchomością, na której zamierza realizować przedsięwzięcie budowlane. Jeśli ono spełnia wymogi związane z planem zagospodarowania przestrzennego, jeśli jest to inwestycja mogąca oddziaływać na środowisko to musi mieć raport oddziaływania na środowisko i to wszystko jest przy procesie budowlanym wymagane. Nie jesteśmy od tego, żeby oceniać, jakie ma walory estetyczne – podkreślał starosta. Piotr Fedorowicz zapewnił jednak, że złożony przez mieszkańców wniosek o dostęp do dokumentacji dotyczącej budowy masztu zostanie rozpatrzony niezwłocznie.
Więcej wymogów dotyczy wznowienia postępowania administracyjnego dotyczącego wydania pozwolenia na budowę. – Nie każdy jest stroną w danym postępowaniu. To, że po roku czasu państwo stanęliście grupą, ponieważ wam to przeszkadza bądź uważacie, że jest to w jakiś sposób szkodliwe, to jeszcze nie jest świadectwo tego, że jesteście państwo stroną w tym postępowaniu. Po to, żeby być stroną trzeba to w sposób formalny przeprowadzić i swój akces do uczestnictwa w postępowaniu zgłosić – tłumaczył Fedorowicz. Mieszkańcy zadeklarowali już, że będą próbowali wystąpić o uznanie ich za stronę i będą dążyć do wznowienia postępowania. Zdają sobie jednak sprawę, że na powstrzymanie budowy masztu może być zbyt późno.
***
Przypomnijmy, prace rozpoczęły się 27 marca, a informacja o tym, co powstaje tuż przed domami, została zamieszczona po czterech dniach. Mieszkańcy nie kryli zaskoczenia. W bezpośredniej okolicy miejsca budowy znajduje się osiem gospodarstw domowych, a w najbliższym czasie mają powstać kolejne.
Michał Nadolski
[email protected]
fot. Dariusz Nowaczyński