Kolejny przetarg i kolejne problemy. Nad przebudową stadionu miejskiego przy ulicy Śląskiej najwyraźniej ciąży jakieś fatum. Chociaż udało się znaleźć chętnych do dokończenia remontu sportowej areny, to nawet najniższa z zaproponowanych ofert przewyższa plany miasta. Wycena urzędników rozminęła się z budowlaną rzeczywistością o około 1,3 mln złotych!
Problemy z wartą miliony złotych inwestycją pojawiły się już na etapie pierwszego przetargu. Firma Saltex, która ostatecznie wygrała to zamówienie i rozpoczęła roboty budowlane, została na starcie wykluczona z postępowania, po tym jak jej konkurent zgłosił miejskim urzędnikom, że spółka ta została ukarana przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów za zmowy przetargowe. Dalsze problemy zaczęły wychodzić na światło dzienne w kolejnych miesiącach. Zmieniany był inspektor nadzoru i projektant, zmieniano też termin zakończenia remontu. Zamiast 15 września 2017 roku, roboty miały potrwać do 15 grudnia 2017 roku, z czego firma się nie wywiązała.
Ostatecznie, w atmosferze wzajemnych oskarżeń i słownych przepychanek, doszło do zerwania umowy między firmą Saltex i świdnickim magistratem. Wtedy też okazało się, że budowa została zrealizowana zaledwie w 21 procentach. Niedługo po zerwaniu umowy ogłoszono upadłość spółki Saltex. Plac budowy został porzucony i nie sposób było tam spotkać robotników. W połowie lutego trybuny stadionu bardziej przypominały gruzowisko, a boisko piłkarsko-lekkoatletyczne – dzikie lodowisko.
Miejscy urzędnicy zaczęli więc poszukiwania nowego wykonawcy, który doprowadzi inwestycję do końca. W przetargu zgłosiło się trzech chętnych – konsorcjum – DABRO-BAU Firma Handlowo-Usługowa Paweł Dąbrowski – lider w partnerstwie z „BUD-ZIEM” oraz HEMET Sp. z o.o., i InterHall Sp. z o.o., którzy zaproponowali wykonanie prac za kwoty od 7 mln 117 tys. złotych (Konsorcjum DABRO-BAU i spółki), 7 mln 600 tysięcy złotych (Hemet) aż do 8 mln 250 tys. złotych (InterHall). To dużo więcej, niż planował wydać świdnicki magistrat, czyli 5 mln 823 tys. złotych. Przypomnijmy też, że konsorcjum DABRO-BAU i BUD-ZIEM w pierwszym przetargu w lutym 2017 roku oferowało za całość prac 7mln 552 tysiące złotych.
Urzędnicy mają teraz dwie możliwości. Mogą unieważnić przetarg i rozpocząć całą procedurę od nowa. Tak bywało w większości dotychczasowych zamówień ogłaszanych przez miasta. Mogą też spróbować znaleźć brakującą kwotę w budżecie miasta.
Póki co magistrat skłania się ku przeprowadzeniu zmian w budżecie. – Na najbliższej sesji, w piątek, wystąpię do radnych z autopoprawką dotyczącą korekty budżetu o zwiększenie środków na realizację zadania pn. „Przebudowa stadionu miejskiego w Świdnicy przy ul. Śląskiej 35 a”. Pieniądze pochodzić będą z tak zwanych wolnych środków stanowiących rozliczenie przychodów budżetowych z lat poprzednich. Wynika to miedzy innymi z lepszego niż przewidywaliśmy wykonania dochodów w 2017 roku – wyjaśnia prezydent Świdnicy, Beata Moskal-Słaniewska. Decyzja o przyznaniu dodatkowych środków będzie należeć do radnych.
Niezależnie od ich decyzji, ogromne wątpliwości może budzić całkowity koszt, w jakim zamknie się miejska inwestycja. Pierwotnie, firma Salex miała wykonać prace za 7 mln 270 tys. złotych. Według urzędników robotnicy upadłej spółki zrealizowali 21% inwestycji. Jak się teraz okazuje, dokończenie robót na porzuconym placu budowy wyniesie niemal tyle samo, co za realizację inwestycji „od zera”. Najlepszym na to dowodem mogą być oferty złożone przez konsorcjum DABRO-BAU i BUD-ZIEM, które startowało w obu przetargach. Za pierwszym razem roboty wyceniono na ponad 7,5 mln złotych, a tym razem – przy pracach rzekomo zaawansowanych w 21% – na 7,1 mln złotych, czyli niewiele mniej niż na początku oferował Saltex.
Przypomnijmy też, że remont stadionu jest współfinansowany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. Niesie ze sobą istotne zobowiązania. Z uwagi na wcześniejsze opóźnienia, już raz zmieniano umowę w sprawie dofinansowania. – Ministerstwo podpisało z Gminą Miastem Świdnica aneks do umowy dotacji, na mocy którego termin zakończenia zadania inwestycyjnego określony został do 31 sierpnia 2018 roku – tłumaczyli urzędnicy resortu. Jeżeli nie uda się dotrzymać tego terminu ani wynegocjować jego zmiany, miasto będzie musiało oddać całą kwotę przekazaną przez ministerstwo – 1,45 mln złotych.
/Tekst: Michał Nadolski/